Prawica Rzeczypospolitej
Prawica Rzeczypospolitej na Facebook
Prawica Rzeczypospolitej na YouTube
ECPM

Wsparcie

Newsletter Prawicy
Jeżeli chcesz otrzymywać informacje o nowościach na stronie i działalności Prawicy.
» Zamawiam
Struktury lokalne
Do pobrania
Logo Prawicy Rzeczypospolitej.
Logo Prawicy Rzeczypospolitej
Szukaj
Aktualności
15-03-2016
Atomowa tolerancja - felieton Marka Jurka w tygodniku "Gość Niedzielny"

Polska została objęta przez Komisję Europejską mechanizmem nadzoru. Władze Unii chcą bronić w Polsce prawa i demokracji, powołując się na osławiony Artykuł Siódmy Traktatu UE.


Przepis ten, wprowadzony w tworzącym Unię Traktacie z Maastricht, sam w sobie stanowi zasadnicze narzędzie demontażu państw narodowych. W stosunku do państwa oskarżonego o naruszanie „wartości Unii Europejskiej” Artykuł Siódmy przewiduje „zawieszenie niektórych praw (…) łącznie z prawem do głosowania” w ramach mechanizmu międzyrządowego. Kraj poddany tym szykanom staje się państwem zależnym, którego „obowiązki” wobec Unii „pozostają w każdym przypadku wiążące”. Musi więc nadal oddawać pieniądze do unijnego budżetu, choć nie ma już wpływu na ich przeznaczenie; musi wprowadzać do swego prawa zmiany, w których ustalaniu nie brał udziału; reprezentowany jest przez władze Unii, choć przestaje uczestniczyć w ich wyborze. Artykuł Siódmy nazywany jest często opcją nuklearną, ma bowiem spełniać podobne funkcje odstraszające jak broń atomowa w czasach zimnej wojny. Groźba jej użycia gwarantowała pokój za cenę strachu. Artykuł Siódmy ma w Unii Europejskiej zagwarantować „WOLNOŚĆ” OPARTĄ NA STRACHU, w miejsce tej, która opierała się na prawie: niepodległych państw do wykonywania swych suwerennych kompetencji i wspólnie uzgodnionych traktatach.

Osobliwość sytuacji polega bowiem na tym, że Artykułem Siódmym wymachuje organ, który nie ma podstaw do podejmowania działań na jego podstawie. Jeszcze 10 lat temu Komisja Europejska nie miała żadnych uprawnień w tym zakresie, Traktat Lizboński przyznał jej jedynie prawo do wnioskowania w sprawie uruchamiania tych procedur i nic więcej. Wszelkie działania związane z egzekucją przestrzegania „unijnych wartości” Unia Europejska zastrzegła dla realizowanego w ramach Rady Europejskiej mechanizmu międzyrządowego. To rządy wykluczają dane państwo ze swoich decyzji. To one (jeśli poprą to 23 państwa) uruchamiają mechanizm „nadzoru”. To rządy „wysłuchują” wyjaśnień postawionego pod pręgierzem państwa i rządy (pracujące w ramach Rady Europejskiej) „mogą skierować do niego zalecenia” i „badać”, czy zarzuty postawione danemu państwu „pozostają aktualne”. Żadna z tych kompetencji nie należy do Komisji Europejskiej, ona może w tych sprawach jedynie złożyć wniosek i na tym jej rola się kończy. Oczywiście mechanizm przewidziany w traktacie jest zły sam w sobie. Od początku debaty na temat integracji europejskiej pokazywałem niebezpieczeństwa konfiskaty uprawnień państw narodowych, które uruchomił Traktat z Maastricht, i występowałem przeciw zgodzie na takie uzależnienie. Tym niemniej to, co dzieje się obecnie, idzie jeszcze dalej. Unia realizuje swe cele, nie oglądając się ani na prawa narodów, ani na traktaty, do których się odwołuje.

Dlaczego idzie na skróty? Bo anonimowa (w sensie nieangażowania stanowiska konkretnych państw) władza Unii pozwala uchylić się od odpowiedzialności państwom, które się tą władzą posługują. Żeby uruchomić większość 23 państw – muszą znaleźć się te, które pierwsze rzucą kamień. Niemcom wygodniej jest kamuflować swój wpływ decyzjami Unii niż brać bezpośrednią odpowiedzialność za tę politykę. Tym bardziej, że o ile można łatwo nękać Polskę, o tyle bardzo trudno byłoby skutecznie zbudować szeroki europejski front na rzecz rzeczywistego uruchomienia Artykułu Siódmego. W razie potrzeby poprze nas znacznie więcej państw niż 5, potrzebnych do zablokowania tego skandalicznego mechanizmu. Po pierwsze – Węgry, które to już oświadczyły. Po drugie – Wielka Brytania, która sama zabiega o nasze poparcie dla wprowadzenia koniecznych zmian w funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Po trzecie – Dania, która jest dziś trzecia w kolejce pod pręgierz z powodu swej odważnej polityki oporu wobec nielegalnej imigracji. Po czwarte, piąte i szóste – Czechy, Słowacja i Rumunia, które sprzeciwiają się narzucaniu polityki imigracyjnej przez Unię. Po siódme, ósme i dziewiąte – trzy państwa bałtyckie, którym Polska jest niezbędna do wspierania ich interesów bezpieczeństwa wobec Rosji. To na początek. Nawet jeśli solidarność któregoś z tych państw zostałaby złamana – pozostaje ich znacznie więcej niż 5, których wsparcie wystarczy Polsce. Poza tym jest jeszcze wiele innych, choćby Chorwacja i Słowenia, odważnie broniące swych granic, a także (co za chwilę również może stanąć na eurowokandzie) naturalnego ustroju rodziny.

Komisja Europejska uzurpuje sobie kompetencje, których państwa jej nie przyznały, bo tym dominującym wygodnie jest się Komisją wyręczać. Konflikt między Polską dążącą do moralnej zmiany a władzami Unii Europejskiej był nieuchronny od początku, o czym świadczą powracające od lat ataki na Węgry. Szkoda tylko, że do tej konfrontacji nie dochodzi na bardziej klarownej płaszczyźnie, na której łatwiej by nam było budować nie tylko obronę, ale także szerokie poparcie dla naszego kraju w Europie. Władze unijne powołują się u nas na KOD. Jeśli chcemy reagować skutecznie – my też musimy się odwołać do ludzi i instytucji popierających Polskę w innych krajach. W dwóch przede wszystkim kierunkach: do opinii chrześcijańskiej w Europie i poczucia wspólnoty losu Europy Środkowej. I pod tym kątem powinniśmy kształtować naszą politykę i nasze postulaty zmian w instytucjach europejskich.



Źródło: Gość Niedzielny GN 7/2016



Copyright © Prawica Rzeczypospolitej

[ wykonanie ]