Aktualności

14.07.2009

Prawda na rozdrożu - felieton Marka Jurka w "Gościu Niedzielnym"

Nie lubię mojej kultury za to, że ukradła mi wiarę.

Kto czytał „Quo vadis”, pamięta Aulusa Plaucjusza, starego rzymskiego wodza, którego żona Pomponia Grecyna nawróciła na chrześcijaństwo cały dom. Sienkiewicz świetnie uchwycił tam motyw pewnej części rzymskich konwersji w czasach pierwotnego Kościoła. Rzymska cywilizacja była w kryzysie. Dla wielu ludzi, którzy nie mogli się z tym pogodzić, Kościół Chrystusa stanowił jedyne miejsce, gdzie (mimo różnic) znajdowali duchowy klimat podobny do prawości i czystości obyczajów dawnej Republiki. I stąd już w czasach apostolskich zaczęły się nawrócenia wśród rzymskiej arystokracji. Bo w wojsku Ewangelia od początku znajdowała wielu wyznawców. Dziś na Zachodzie spotkać można zjawisko podobne, choć o efekcie odwrotnym. Wielu Europejczykom, porzucającym wiarę Kościoła i przyjmującym islam, wybór ten wydaje się odnalezieniem religii i reakcją przeciw „niezobowiązującemu” charakterowi spotykanego na co dzień chrześcijaństwa.

Wśród muzułmanów odnajdują przekonanie o prawdziwości i zobowiązującym charakterze wiary, praktykę stałej modlitwy, dziwne, ale przestrzegane, zasady życia rodzinnego, żywe poczucie uniwersalnej wspólnoty. Tak o tym opowiada Piotr Ibrahim Kalwas: „Najbardziej nie lubię mojej kultury za to, że ukradła mi wiarę. Zachód ukradł mi wiarę (…) zabrała mi [ją] kultura, w której się wychowałem. (…) W Mauretanii, Iranie, Senegalu i wszędzie tam, gdzie podróżowałem, ludzie głęboko wierzą w Boga. (…) Muzułmańskie dziecko – od Maroka do Filipin – dorastając umacnia swą wiarę, a dziecko europejskie tę wiarę traci. (…) W świecie muzułmańskim nie ma miejsca na pornochy, prochy, obrazy z gówna, węże z gówna, dyskoteki z amfą, eutanazję, przerabianie facetów na baby, a baby w półfacetów. (…) Tu nie ma porno-shopów, w teatrach nie grają goli aktorzy, a w radiu nie leci Marylin Manson. Nudno, co? (…) wydaje mi się, że cały świat zachodni zdycha i to zdycha przez brak wiary. Nie wydaje mi się. Jestem tego pewien” („Salam”, s. 165–167).

Nie ma sensu bagatelizować ani upiększać tragicznego zjawiska apostazji. Ale żeby zrozumieć relacje między wiarą a życiem społecznym opartym na wierze, warto spojrzeć na zjawisko odwrotne. Bo żyjemy w czasach nie tylko odstępstwa, ale i nawróceń. Warto pomyśleć, co sprawia, że duchowni mający godność biskupów Kościoła anglikańskiego rezygnują z niej, by potwierdzić odkrytą prawdę, że Kościół, który założył Chrystus, jest w Rzymie. Co sprawia, że sędziwy biskup (zrozumiawszy pozorność swego biskupstwa) decyduje się przez dwa lata być katolickim klerykiem, byle naprawdę zostać księdzem? Setki pastorów odpowiedzialnych nie tylko za swoich wiernych, ale i za swoje rodziny, decyduje się odejść ze wspólnoty, w którą wierzyli i która dawała im życiową pozycję, ale która – jak zrozumieli – pozostawała poza jednością Kościoła. Dlaczego?

Wydaje się, że trzy naturalne czynniki są tu przede wszystkim narzędziem łaski. Kościół dokonuje dziś licznych nawróceń w świecie anglosaskiego protestantyzmu przede wszystkim potwierdzając prawdy, których broni. I sprzeciwiając się porzucaniu tych prawd przez wspólnoty niekatolickie. Broniąc godności kapłaństwa, które nie może być wymyślane, bo jego charakter określił sam Zbawiciel – podczas gdy anglikanie dla zadośćuczynienia politycznej modzie postanowili udzielać swych święceń kobietom. Broniąc etyki seksualnej, opartej na zasadach miłości i wierności, związanej z małżeństwem, podczas gdy poważna część wspólnot anglikańskich od akceptacji homoseksualizmu doszła do akceptacji czynnego homoseksualizmu wśród duchownych.

Broniąc każdego ludzkiego życia przeciw zbrodniom aborcji i eutanazji. Te różne motywy sprowadzają się do jednego, bo mimo sprzeczności nawrócenie i odstępstwo stanowią dwie odpowiedzi na to samo wyzwanie – jak dwie drogi, między którymi trzeba wybierać na rozdrożu. Chrześcijaństwo będące naprawdę wiarą, zmieniające i kształtujące życie, idące nawet tam, gdzie nie chce (por. J 21,18) – nawraca. Prawda bowiem niekiedy dzieli, ale zawsze przyciąga. A chrześcijanie lekceważący własną religię, niemający dla niej nawet odrobiny uczucia – wypychają ludzi z Kościoła. Dziś stawką jest nie tylko duchowa, ale materialna przyszłość naszej cywilizacji. Ofensywa islamu w Europie pokazuje, że życie nie znosi próżni: ani demograficznej, ani duchowej. Chrześcijaństwo wiele razy ratowało Europę; dziś, żeby ją uratować – musi ratować samo siebie.

W każdym razie w świetle tych faktów poznański spór o budowę wielkiego minaretu w środku miasta nabiera wymiaru symbolicznego. Zgodnie z zamiarami autorki. W Poznaniu nie ma zbyt wielu muzułmanów. Zresztą i minaret bez meczetu miał być symboliczny. Joanna Rajkowska zaproponowała Poznaniowi minaret jako symbol wielokulturowości. Oby się nie stał groteskowym symbolem obumierania naszej kultury. Bo to reakcja jest objawem życia. Oczywiście – ważne jaka. Zbigniew Czerwiński, jeden z czołowych polityków Sejmiku Wielkopolskiego, powiedział, że równie dobrze Rajkowska mogłaby – dla uczczenia wielokulturowości – zaproponować budowę dzwonnicy w Dubaju. A można też powiedzieć po prostu. Szanujemy każdy wyraz naturalnej religijności; to jest podstawa wolności religijnej. Ale wierzymy w Prawdę chrześcijaństwa. I chcemy, żeby Polska i Europa pozostały chrześcijańskie.

Źródło:
Gość Niedzielny, artykuł z numeru 28/2009 12-07-2009

Spoty telewizyjne

Kandydaci Prawicy Rzeczypospolitej w okręgach