(Zawiercie) To jedyny polski polityk, który w obronie życia poczętego był w stanie natychmiast pożegnać się z funkcją Marszałka Sejmu. Dla swoich poglądów w ciągu zaledwie kilkunastu dni zrzekł się wszystkich partyjnych funkcji w Prawie i Sprawiedliwości. Jako pierwszy udowodnił, że dla własnych przekonań można przeciwstawić się tej silnej formacji politycznej. Tym samym zapoczątkował rozłam środowiska prawicowego i konserwatywno-chrześcijańskiego. Marek Jurek obecnie prezes Prawicy Rzeczypospolitej zapłacił za to wysoką cenę, ale nie żałuje. Polityk wspólnie z duchownymi zapowiada walkę o koncesję dla Telewizji Trwam, za co zyskuje uznanie wśród sporej części konserwatywnych katolików. 20 maja przyjechał do Zawiercia, a mieszkańców powiatu przed bazyliką p.w. św. Ap. Piotra i Pawła przekonywał do tego, że wolność mediów jest poważnie zagrożona. Zniewolenie środków masowego przekazu ma się przejawiać w blokadzie treści ewangelizacyjnych. W wywiadzie dla Kuriera Zawierciańskiego polityk przyznaje, że nie czuje się wykorzystywany przez ojca Tadeusza Rydzyka. Nawiązując do planowanych zwolnień w zawierciańskiej Hucie CMC tłumaczy, że z kryzysem trzeba walczyć za wszelką cenę, także przez zachowanie naszej waluty narodowej. Tłumy zgromadzone przed świątynią nie szczędziły braw byłemu marszałkowi. Nie zabrakło spontanicznych okrzyków i gestów, które pamiętamy z czasów walki „Solidarności” z władzą komunistyczną.
Kurier Zawierciański – Czy decyzja o założeniu Prawicy Rzeczypospolitej była słuszna? Nie żałuje jej Pan?
Marek Jurek – To była oczywista decyzja, której wartość potwierdziły późniejsze wydarzenia. Brak konstytucyjnych gwarancji doprowadził do obniżenia poziomu ochrony życia, a my jedni nie milczeliśmy w czasie „sprawy Agaty”, w sprawie in vitro, gdy rząd wysyłał do Trybunału Strasburskiego prawników przeciwnych polskiemu prawu o ochronie życia. Byliśmy jedyną partią przeciwną traktatowi lizbońskiemu. Broniliśmy waluty narodowej, gdy jeszcze większość opinii ją popierała. Pokazaliśmy jak bardzo prawica chrześcijańsko-konserwatywna jest Polsce potrzebna.
KZ – Jednak wybraliście współpracę z PiS. Członkowie tej partii zmienili swoje poglądy od czasu pamiętnych głosowań nad ochroną życia poczętego? Dlaczego nie Solidarna Polska?
M.J. – Prawo i Sprawiedliwość uznało Prawicę Rzeczypospolitej za trwały kierunek polityczny i to tworzy podstawy naszej solidarnej współpracy. Jarosław Kaczyński jako przywódca opozycji ma nasze wsparcie, tak jak wcześniej udzieliliśmy mu czynnego poparcia w drugiej turze wyborów prezydenckich. Natomiast my jesteśmy gwarantem zaangażowania prawicy na rzecz zasad cywilizacji chrześcijańskiej. Z Solidarną Polską prowadziliśmy długie rozmowy i okazało się, że nie jest to nowa jakość w polskim życiu publicznym. Nasze zaangażowanie chrześcijańskie, jego konsekwencja i konkretny charakter, budziło raczej ich obawy niż solidarność.
KZ - Nie boicie się utraty własnej tożsamości, odrębności, samodzielności?
M.J. – Prowadzimy aktywną politykę i to jest nasza legitymacja. Dziś szczególne znaczenie w naszej działalności ma obrona waluty narodowej. Traktujemy ją jako zasadniczy czynnik obrony konkurencyjności naszej produkcji i poziomu życia polskich rodzin. Wszędzie, gdzie wprowadzono euro, nawet w krajach zamożnych (Niemcy, czy Austria) natychmiast dochodziło do podniesienia kosztów utrzymania. Wykluczamy przyjęcie paktu fiskalnego. I taką politykę będziemy prowadzić w Parlamencie.
KZ – Jest Pan znany ze skrajnych poglądów...
M.J. – Nasze zasady na pewno nie są skrajne.
KZ – Możemy, więc je nazwać wyrazistymi i dosyć mocno akcentowanymi. Z jakich powodów kierownikami domów dziecka nie powinni być homoseksualiści?
M.J. – Domy dziecka mają wychowywać. Promowanie w nich homoseksualizmu to postulat właśnie skrajny. Politycy nie powinni chować głowy w piasek, gdy polityczny ruch homoseksualny atakuje i wychowanie, i wolność słowa (jak w wypadku procesu sądowego wybitnego pedagoga, profesora Aleksandra Nalaskowskiego, który przeciwstawia się przejmowaniu przez homoseksualistów domów dziecka).
KZ – Gdzie kończy się granica między religią, a polityką? Nie czujecie się wykorzystywani przez Tadeusza Rydzyka?
M.J. – TV Trwam jest dobrem dla całej Polski, dla debaty publicznej. To nie tylko kwestia wartości cywilizacji chrześcijańskiej, ale po prostu demokracji. A politycy powinni kierować się chrześcijańskim sumieniem – bo czym mieliby się kierować? Poleceniami partyjnymi? Interesem osobistym?
KZ –Nieprzyznanie koncesji na multipleksie TV Trwam było związane z kwestią finansową?
M.J. – TV Trwam działa od wielu lat, a to jest najlepszy dowód jej kompetencji finansowych i technicznych. To zawsze było zasadniczym wyznacznikiem decyzji koncesyjnych wobec stacji radiowych i telewizyjnych. W tej sprawie wkrótce napiszę formalnie, w ramach trwających konsultacji społecznych, do obecnego przewodniczącego Rady – jako jej były przewodniczący.
KZ – Często, jako redakcja byliśmy dyskryminowani przez władze lokalne, ale nie zdarzyło się nam prezydenta Zawiercia Ryszarda Macha porównywać do Cyrankiewicza. Ksiądz Rydzyk właśnie z tym komunistą stara się zrównać premiera Donalda Tuska.
M.J. – Nie znam tej wypowiedzi, ale uważam, że media nie są równo traktowane. Dziś w Zawierciu mówiłem o tym jak przez ostatnie dwadzieścia lat stacje radiowe i telewizyjne, które chciały reprezentować przekonania chrześcijańskie, patriotyczne, antykomunistyczne były metodycznie marginalizowane i w konsekwencji eliminowane. Wystarczy przypomnieć eliminację Wiesława Walendziaka z prezesury TVP, potem los takich programów jak Puls Dnia, czy WC Kwadrans, a potem katolickiej TV PULS, którą zablokowano przez nierówne traktowanie w przydziale częstotliwości. To cały czas ta sama polityka marginalizowania opinii katolickiej.
KZ – Jakby Pan przekonał mieszkańców powiatu myszkowskiego i powiatu zawierciańskiego do poparcia referendum europejskiego w sprawie dyskryminacji TV Trwam?
M.J. – Referendum, to bardzo dobry pomysł. Jest również okazją do pokazania, ile milionów ludzi we wszystkich krajach Europy wyznaje przekonania chrześcijańskie. Jak mówią nasi ideowi oponenci: niech nas zobaczą…
KZ – W dzisiejszym marszu w obronie wolnych mediów i TV Trwam uczestniczyli związkowcy z zawierciańskiej „Solidarności”. Jak Pan ocenia ostatnie wydarzenia przed Sejmem?
M.J. – Nie rozumiem jak mogło dojść do zablokowania galerii Sejmu dla przedstawicieli Solidarności. Związki zawodowe są partnerem społecznym i w sposób naturalny biorą udział w pracach komisji sejmowych, często prezentują społeczne projekty ustaw. Na galerii dużo miejsc nie ma, ok. dwieście, ale galeria po to jest, by środowiska, o których Sejm mówi – mogły na miejscu obserwować obrady.
KZ – Jeśli nic się nie zmieni, to na zawierciańskim rynku pracy trudno będzie wytrwać do 67 roku życia… Może jednak eutanazja, przynajmniej w przypadku bezrobotnych nie byłaby taka zła?
M.J. – Zmiany w systemie emerytalnym są kompletnym nieporozumieniem. Rząd powołuje się na kryzys demograficzny i starzenie się społeczeństwa, jednak nic nie robi, by nasze społeczeństwo odmłodniało, żeby rodziny miały więcej dzieci, żeby przywrócić zastępowalność pokoleń. W tym wypadku mamy do czynienia z podobnie krótkowzroczną polityką, jak w przypadku „przejedzenia” dwadzieścia lat temu przychodów ze środków prywatyzacyjnych. Polacy stracą część emerytur – a problem i tak pozostanie. Bo zmiany w systemie emerytalnym, to, owszem, odbieranie ludziom starszym odpoczynku, zmuszanie ich do pracy, ale jeszcze bardziej – odbieranie im środków do życia, bo kto utrzyma miejsce pracy tak długo? Istnieje poważne zagrożenie, że reakcją pracodawców będzie zwalnianie ludzi starszych przed rozpoczęciem okresu ochronnego. Dobrze, że zarówno opozycja prawicowa, jak i lewicowa zapowiada odwołanie tej decyzji.
KZ – W Hucie CMC pracę może stracić nawet 330 osób. To ogromna rzesza ludzi. Za taką sytuację również obwiniacie rząd?
M.J. – Musimy systematycznie walczyć z kryzysem, zachowując instrumenty tej walki. A jeśli minister spraw zagranicznych zapowiada, że za trzy lata będziemy gotowi do likwidacji waluty narodowej, koniecznego instrumentu wspierania konkurencyjności polskiego eksportu, to daje dowód kompletnej nieodpowiedzialności.
Środowisko katolickie w Zawierciu byłego marszałka przyjęło bardzo spontanicznie. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że i tak cienka granica między stanowiskiem duchownych, a polityką PiS-u i Prawicy RP zaciera się coraz bardziej. Świadczyć o tym mogą partyjne transparenty, które rozkładano nad głowami modlących się tego dnia w bazylice.
Z Markiem Jurkiem rozmawiała
Monika Polak-Pałęga
Źródło: Kurier Zawierciański