Autorzy skandalicznego wybryku w tygodniku „Newsweek” (skandalem jest nie tyle ich metaforyka, co pomawianie o nienawiść tych, którzy mają odwagę bronić najbardziej bezbronnych) – ogłosili „sześć powodów, dla których polską skrajną prawicę można nazwać talibami”. Dyskretna sugestia, że organ Tomasza Lisa chce wyznaczać standardy umiaru w życiu publicznym, sprawiła nam – w tych smutnych okolicznościach – wiele radości, za co jesteśmy szczerze wdzięczni. Korzystając natomiast z zaproponowanej przez autorów konwencji – ogłaszamy sześć prawdziwych powodów, dla których trzeba polskie społeczeństwo ostrzec przed bezwyznaniowym Talibanem.
(-) Tomasz Miller, rzecznik Prawicy Rzeczypospolitej
Sześć tez o naturze bezwyznaniowego Talibanu
1. Taliban pogardza naturą ludzką i życiem ludzkim. Człowiek w pierwszej fazie życia to dla bezwyznaniowego Talibanu „jedynie komórki”, podobnie jak później ludzki mózg. Wyolbrzymianie przez „tradycyjną kulturę” znaczenia tego organu (identyfikowanego z „rozumem”) prowadzi jedynie do wymyślania „reguł ogólnych”, prawa natury, tzw. uniwersalizmu moralnego – krótko mówiąc wszystkiego, co bezczelnie sprzeciwia się mądrości Talibanu.
2. Taliban pogardza państwem narodowym. Argumenty znajduje zarówno w historii socjalizmu z jego ideą uniwersalnej republiki, jak i w historii islamu – z jego wielką ideą uniwersalnego kalifatu. Taliban znajduje tam potwierdzenie swych nadziei, że można pozbawić władzy „historyczne”, a tak naprawdę barbarzyńskie państwa, usprawiedliwiające swą władzę „prawem”, „tradycją” czy „demokracją”. Taliban wierzy, że taką pseudodemokrację obali powszechna demokracja, której zaczątki widzi w Unii Europejskiej i Narodach Zjednoczonych. W nich widzi nadzieję na rządy Talibanu nad społeczeństwami, które ciągle powołują się na demokrację dla usprawiedliwienia własnych przesądów i barbarzyństwa.
3. Taliban pragnie całkowitej odnowy społeczeństwa i gardzi wcześniejszą kulturą: Szekspir i Chesterton, Bossuet i Chateaubriand to dla niego reprezentanci – zgadza się tu z przywódcami i uczniami rewolucji francuskiej – kulturowego, obciążonego chrześcijańskim zabobonem, barbarzyństwa. Nie mówiąc już o Mickiewiczu („cywilizacja, prawdziwie godna człowieka, musi być chrześcijańska”). Taliban jest oburzony, że o pismach kogoś takiego można uczyć w szkołach, i wierzy, że rządy, które zbuduje, ostatecznie uwolnią od tego nie tylko szkoły, ale całe społeczeństwo. Taliban podziwia przywódców Afganistanu, którzy potrafili usunąć w swoim kraju tzw. pomniki wcześniejszej kultury. Szczególnie ceni ich za to, że nie ulegli moralnemu szantażowi „szacunku dla przeszłości”.
4. Taliban jest również oburzony teorią, że społeczeństwo obywatelskie i opinia publiczna potrzebują autorytetów. Taliban pyta: jakich autorytetów? Autorytetami w dobrym społeczeństwie mogą być nauczyciele głoszący oświeconą mądrość Talibanu. Teorie o potrzebie innych autorytetów, a szczególnie o wartości tzw. norm i autorytetów religijnych dla wolnego społeczeństwa, popierane teoriami Tocqueville’a i jemu podobnych, Taliban uważa za groteskowe. Taliban przypomina, że teorie te powstały w czasach, gdy prawodawstwo „kultury zachodniej” nacechowane było powszechnie panującą homofobią.
5. Taliban tzw. republikańskiej demokracji, opartej na nieuzgadnianych z Talibanem „przekonaniach” – przeciwstawia nową demokrację, opartą na skuteczności i zaspokojeniu ludzkich potrzeb. Stara demokracja nieuchronnie prowadziła do poszukiwania i przywoływania norm łączących i obowiązujących wszystkich, czyli do skompromitowanego „uniwersalizmu moralnego”, z jego zakazami, przeciwstawiającymi się wolności i mądrości Talibanu. Tymczasem przywódca nie musi być „oddany Ojczyźnie”, „sprawiedliwy” (tak jak rozumie to barbarzyńska kultura powołując się na „autorytet” Sokratesa). Przywódca musi być – Taliban przywołuje tu mądrość zajdyckiego islamu – „na tyle silny”, by zagwarantować swoim zwolennikom korzystanie z dóbr nowego społeczeństwa.
6. W istocie jednak Taliban wobec demokracji jako takiej kieruje się głębokim resentymentem. Bo choć wierzy, że przywódca powinien być skuteczny i silny – jego przywódca silny i skuteczny nie jest. Duchowy przywódca Talibanu marzył o starcie w wyborach prezydenckich, ale kiedy okazało się, że jego szanse są ograniczone, że trzeba konkurować z innymi kandydatami, a może nawet z nimi przegrać – wystraszył się i zdecydował zamiast polityki zająć się „dziennikarstwem”. Swój wybór najbliższym współpracownikom uzasadnił „skutecznością”, która ma być zasadniczą cechą nowej demokracji. Wierzy jednak, że poprzez „dziennikarstwo” weźmie rewanż na społeczeństwie i – mimo wszystkich przeszkód – zrealizuje wielkie cele Talibanu.