Lekceważenie tego pogrzebu jest lekceważeniem tradycji państwowej - tak brak najwyższych polskich władz na pogrzebie byłego prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego skomentował w "Faktach po Faktach" w TVN24 Marek Jurek.- Nieobecność prezydenta na pogrzebie jego poprzednika - to zaskakujące i przykre - ocenił były marszałek Sejmu. Z opinią tą zgodził się Marek Borowski. - Ta reprezentacja była konieczna - stwierdził.
daniem Jurka, fakt, iż w uroczystościach pogrzebowych Kaczorowskiego nie uczestniczyły osoby najważniejsze w państwie, "robi wrażenie ucieczki od odpowiedzialności". - Polityk musi mieć odwagę cywilną i umieć odnaleźć się w sytuacjach trudnych - dodał.
Borowski zauważył, że okoliczność, iż była to uroczystość powtórna, "nie zmienia rzeczy". Tym bardziej, że - jak podkreślali obaj rozmówcy - doszło do "dramatycznej, tragicznej pomyłki" - zamiany ciał ofiar katastrofy smoleńskiej.
"Kaczyński brednie opowiada. To wielkie szkodnictwo"
Politycy skomentowali też wtorkową publikację "Rzeczpospolitej", w której napisano, że śledczy na wraku samolotu Tu-154 w Smoleńsku znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Artykuł ten wzbudził liczne komentarze, m.in. premiera oraz szefa PiS. Jarosław Kaczyński po raz pierwszy mówił otwarcie m.in. o "zamordowaniu 96 osób".
- Mamy do czynienia albo z jakąś cyniczną grą, albo z jakimś potwornym urazem psychicznym, który nie pozwala Jarosławowi Kaczyńskiemu myśleć normalnie - tak o reakcji szefa PiS na publikację "Rzeczpospolitej" mówił Marek Borowski. Jego zdaniem, "działanie prezesa PiS w polityce, to jest jakieś wielkie szkodnictwo".
- Po publikacji w "Rzeczpospolitej" Jarosław Kaczyński, nie czekając na odpowiedź prokuratury, na nic, formułuje tego rodzaju absurdalne opinie - mówił. - Kaczyński brednie opowiada - dodał.
Senator przypomniał też reakcję na tę wypowiedź premiera Donalda Tuska. Zgodził się, że z Kaczyńskim "nie da się normalne współpracować, nie ma tego pola".
- Ten samolot nie powinien wylecieć ani wylądować. (...) Opowiadanie o wybuchu i zbrodni to jest dewastowanie polskiego życia publicznego. Wszystko jedno, czy się jest po lewej, czy po prawej stronie. Na takie słowa, jak Kaczyńskiego, trzeba powiedzieć jedno: brednia - ocenił.
Reakcja Kaczyńskiego była emocjonalna, zrozumiała w kontekście tego, że jesteśmy dwa i pół roku po katastrofie smoleńskiej, niedługo miną trzy lata i nadal nie będziemy wiedzieli tak naprawdę, co się stało.
Marek Jurek
Posługując się terminologią sportową, były wicepremier stwierdził, że "Jarosław Kaczyński jest kompletnie nieobliczalnym zawodnikiem. Powinien być zdyskwalifikowany i odesłany do rogu".
"Pan ma jakąś obsesję Kaczyńskiego"
Z kolei Marek Jurek, szef Prawicy Rzeczpospolitej, pytał Borowskiego, dlaczego - będąc senatorem niezależnym - broni Donalda Tuska. Zarzucił też rozmówcy, że "ma jakąś obsesję Kaczyńskiego". Sam bronił postawy i słów prezesa Prawa i Sprawiedliwości.
- Reakcja Kaczyńskiego była emocjonalna, zrozumiała w kontekście tego, że jesteśmy dwa i pół roku po katastrofie smoleńskiej, niedługo miną trzy lata i nadal nie będziemy wiedzieli tak naprawdę, co się stało - mówił były marszałek Sejmu.
Podkreślił też, że publikacja artykułu na temat obecności środków wybuchowych na pokładzie prezydenckiego samolotu "była potrzebna", bo w przeciwnym razie "nigdy byśmy się nie dowiedzieli, co ukrywa prokuratura". - Dziś, pod koniec tygodnia, opinia publiczna wie więcej niż na jego początku - dodał.
Zdaniem Jurka, polskie służby w sprawie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej "działają w takim zakresie, w jakim Rosjanie się na to zgodzą". - My jesteśmy obserwatorami tego śledztwa - zauważył.
Szef PR zdecydowanie poparł postulowane przez PiS powołanie miedzynarodowej komisji do zbadania katastrofy Tu-154.
Artykuł, który wstrząsnął Polską
We wtorek "Rzeczpospolita" w artykule "Trotyl we wraku tupolewa" napisała, że śledczy na wraku samolotu Tu-154M w Smoleńsku znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny.
Po publikacji artykułu prokuratura wojskowa zaprzeczyła ustaleniom dziennika. Wskazała, że znalezione ślady mogą oznaczać obecność substancji wysokoenergetycznych, ale też ślady wielu innych substancji. Według prokuratury, dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych.
Niedługo potem gazeta wycofała się z kontrowersyjnych doniesień, a kilka dni później redaktor naczelny dziennika Tomasz Wróblewski oddał się w środę do dyspozycji Rady Nadzorczej.
Źródło: tvn24