Na pytanie ucznia, które jest najważniejsze przykazanie, Chrystus odpowiedział: „Będziesz miłował Pana Boga swego ze wszystkich sił swoich, a bliźniego swego, jak siebie samego”. Chrześcijaństwo jest religią miłości. Z miłości czyni fundament życia społecznego, państwowego, rodzinnego. Bez miłości nie może trwać ani rodzina, ani naród. To miłość jest spoiwem społecznym, ale także motorem ludzkiej aktywności. Miłość jest tworzeniem, jest czynieniem ziemi poddanej ludzkiej woli. Jest krzesaniem z surowej przyrody dzieł cywilizacji. To z miłości wzajemnej rozwinęły się narody, a z miłości do Boga tworzyły cywilizację. To z tej więzi wyniknęły najpiękniejsze wytwory cywilizacji. To miłość do Boga stała się fundamentem „uczłowieczenia” społeczeństw i państw. To religia, która jest szczególną formą miłości człowieka do Boga, kształtowała ludzkie pojęcia, normy, zachowania, postawy. To ona kreowała wartości i ich hierarchie. To ona jest kolebką naszej cywilizacji i naszego człowieczeństwa. Wreszcie poprzez swe normy i przykazania nie tylko wskazywała Boży horyzont ludzkiej aktywności, ale w skonkretyzowany sposób chroniła człowieka w jego społecznym i indywidualnym rozwoju. Przykazania Boże otrzymaliśmy po to, abyśmy znali rzeczywisty porządek rzeczy, abyśmy nie ulegali żadnym iluzjom, ideologiom, fałszywym światopoglądom, abyśmy widzieli świat w świetle tej samej prawdy, ale ciągle na nowo oświetlającej naszą rzeczywistość. Ale przykazania Bóg dał nam, aby chronić nas przed złem tego świata i skłonnością do zła, jaka jest wynikiem grzechu pierworodnego, zła, które zawsze jest wymierzone przeciwko człowiekowi. Zło ma także wymiar społeczny. Nie jest ograniczone do wymiaru indywidualnego. Gdy zapanuje w jednostce, ekspanduje i nadaje charakter społecznościom, narodom i państwom, destruując wszelkie struktury społeczne. I poprzez destrukcję życia społecznego, niejako jak bumerang, ze zdwojoną siłą wraca do jednostki. W ten sposób zło indywidualne nabiera mocy społecznej i staje się siłą zniewalającą i destrukcyjną. Z jeszcze większą siłą i determinacją zwraca się przeciwko człowiekowi. Jest złem zniewalającym i niszczącym w wymiarze religijnym, moralnym, ale także ludzkim i materialnym. Tak właśnie zło odrzucenia Boga w marksizmie zaowocowało nie tylko ludobójstwem komunistycznym, ale też zniewoleniem, a marksistowski materializm owocował materialną pauperyzacją i wyniszczeniem ekonomii.
Ale społeczny charakter zła wymaga jego niejako „historycznej” identyfikacji, identyfikacji charakteru zła w czasie i miejscu. Bowiem Szatan przybiera różne oblicza w zależności od czasu i miejsca. Zło najlepiej poznajemy poprzez przestrzeganie przykazań. One to właśnie chronią rodzaj ludzki przed jego zniewalającymi skutkami. Ale laicyzacja współczesnych społeczeństw powoduje, iż przykazania są coraz słabiej przeżywane przez współczesne zlaicyzowane społeczeństwa. Istnieją różne ideologie, które wskazują na „nienowoczesność”, „nieżyciowość”, „przestarzałość” a nawet szkodliwość przykazań. Wreszcie współczesna zmaterializowana kultura tworzy inny świat wyobrażeń i norm, świat innych postaw i zachowań niż te, jakie spotykamy w Bożym Objawieniu. Współczesna kultura poprzez przemilczanie lub wyśmiewanie spycha na margines świadomości społecznej ten zespół norm i przykazań, które niesie chrześcijaństwo i które ma chronić jednostki i narody przed upadkiem. Współczesna zmaterializowana kultura obezwładnia i usypia współczesnego człowieka przed rzeczywistym złem i rzeczywistymi zagrożeniami. Izolując społeczeństwo przed chrześcijaństwem, pozbawia je zdolności rozróżniania dobra i zła, pozbawia je zdolności ochrony i zdolności do oceny. Wydaje człowieka i narody na pastwę niszczących człowieka iluzji, ideologii i fałszywych światopoglądów.
Ale jest także drugi sposób identyfikacji zła - poprzez jego owoce, poprzez niszczące skutki, jakie powoduje w życiu jednostki i narodów, poprzez ich moralny, społeczny, polityczny, materialny i cywilizacyjny upadek. To miarami ludzkimi można także ocenić skutki zła. Bo zło nie ma tylko wymiaru metafizycznego. Wolniej lub szybciej objawia się w defraudacji życia doczesnego. Nie trzeba znać prawdy Chrystusa, aby komunizm i hitleryzm ocenić jako antyludzkie i antyboskie barbarzyństwo. Oba te zbrodnicze systemy niszczyły fizycznie własne narody i ich materialne dziedzictwo. Ale Prawda Wiary pozwala u samych źródeł rozpoznać ich zbrodnicze barbarzyństwo. Nie trzeba było czekać na ich tragiczne skutki, aby wydać sąd i wskazać konieczność obrony przed tymi systemami.
Także dziś musimy zastanowić się nad historyczną identyfikacją zła i charakterem jego zagrożenia dla współczesnego człowieka i współczesnych narodów, zwłaszcza zła dla naszego narodu i innych narodów naszej cywilizacyjnej wspólnoty.
Nie ulega wątpliwości, że największym złem współczesnym jest zanik wiary w Jednego Boga Twórcę Wszechrzeczy. To laicyzacja i sekularyzacja jest największym zagrożeniem naszej współczesności. Ta ekspansja fałszywych kultów, dechrystianizacja narodów Europy, dominacja fałszywych ideologii i światopoglądów. Dechrystianizacja Europy jest traceniem własnej tożsamości kulturowej, ale jest czymś więcej, niż tylko utratą świadomości tego, kim jesteśmy jako Polacy, jako Europejczycy, jako Chrześcijanie. Jest utratą związku z Bogiem, z wartościami, z własnym dziedzictwem kulturowym. Jest traceniem drogowskazu, który wskazywał naszym narodom drogę przez 2000 lat. Bez chrześcijańskiej tożsamości narody stają się niejako rozbitkami na wzburzonym, pełnym podziemnych skał i zamglonym morzu. Bez światła wiary są skazani na rozbicie się o podwodne skały i śmierć, a w najlepszym razie na bezowocne błąkanie się, marnowanie sił, energii, czasu. Bez światła wiary europejskie narody staną się rozbitkami, którzy walczą o przetrwanie, o odnalezienie drogi do bezpiecznego portu. Ale tym bezpiecznym powrotem może być tylko Światło Wiary, bez niego nasze europejskie narody nie odnajdą drogi, będą skazane na błąkanie się wśród nieznanych niebezpieczeństw.
Dziś mówienie o europejskich narodach jako o rozbitkach na rozszalałym i nasączonym niebezpieczeństwami morzu może wielu wydawać się metaforą nieadekwatną do istniejącej sytuacji. Ale gdy spojrzymy na materialny wymiar współczesnej Europy, przecież tak bardzo bogatej i marzącej o wyrównaniu współzawodnictwa z innymi kontynentami, to widzimy, iż to bogactwo i ta potęga to dzieło przeszłości. Dziś Europa już nie wytrzymuje konkurencji z innymi obszarami współczesnego świata. Ostatnie kilka dekad to czas systematycznego spadku tempa wzrostu gospodarczego na naszym kontynencie, to utracenie zdolności konkurencyjnej w stosunku do Stanów Zjednoczonych i Azji Wschodniej. Europa to kontynent jeszcze bardzo bogaty, ale systematycznie wyprzedzany w rozwoju gospodarczym przez inne obszary świata.
Jak długo można być tak mało konkurencyjnym? Na jak długo wystarczy tego zgromadzonego bogactwa? Czy w tym zmaterializowanym świecie wystarczy energii i poświęcenia, aby poświęcić wartości materialne?
Wydaje się, że materialistyczny horyzont jest barierą, która skutecznie uniemożliwia narodom europejskim wyrwanie się ze ekonomicznej stagnacji. Gdy bowiem materialny dobrobyt staje się celem samym w sobie, szybko okazuje się, tak jak w przepadku komunizmu, że ten cel prowadzi do materialnej nędzy. W materialistycznej wizji życia, nie ma bowiem sił i energii zdolnych do poświęceń i ofiar. One są po prostu poza materialistycznym horyzontem. Iluzja materialistycznego dobrobytu jako najwyższej wartości zabija współczesne narody europejskie.
Gdy spojrzymy na inny wymiar obecności europejskich narodów na mapie współczesnego świata, to widzimy stałą degradację jej pozycji ludnościowej od roku 1900. Ludność narodów europejskich liczyła wówczas 27% ogółu ludności świata. Wówczas Europa rządziła światem, kolonizowała inne kontynenty, zaludniała je własną ludnością, narzuciła światu dominację swojej kultury i języka. W r. 1950 narody europejskie stanowiły już tylko 19% ludności świata. Dziś już tylko 12%. Ale dziś ludność narodów europejskich kurczy się i starzeje , staje się niezdolna do konkurencji z innymi narodami. W r. 2050 ludność Europy będzie wynosiła zaledwie ok. 7% ludności całego świata. Ale już od kilku dekad to Europa jest kolonizowana przez ludność byłych kolonii. To nie Azja czy Afryka europeizuje się, ale Europa ulega ludnościowej i cywilizacyjnej afrykanizacji i azjatyzacji. I być może jeszcze w tym wieku ludność europejska zostanie sprowadzona do ilościowej i cywilizacyjnej pozycji chrześcijan w państwach arabskich.
To właśnie w degradacji demograficznej narodów Europy widać najwyraźniej skutki dominacji zła w postaci różnych antyludzkich ideologii i teorii demograficzno – społecznych. Te teorie, głoszące jakoby rozwój rodzin i narodów był zagrożeniem przyszłości świata, to zaprzeczanie pierwszemu chronologicznie Bożemu Przykazaniu: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, czyniąc sobie ziemię poddaną”. To wyzwanie Bożemu Prawu, rzucone przez ateistycznych ideologów, dziś przynosi owoce w postaci upadku demograficznego Europy, starzeniu się jej ludności, spadku urodzeń i kolonizowania jej przez inne narody, zagrażania jej bałkanizacją w dłuższej perspektywie czasowej. To jest ideologia przeciwstawiania się Bożemu Przykazaniu bycia płodnymi, to ideologia nakazująca mordowanie dzieci nienarodzonych, to ideologia tzw. wychowania seksualnego. To ideologia rozwodów, środków antykoncepcyjnych, uprawomocnienia dewiacji seksualnych, mordowania ludzi starych i schorowanych zaczyna dziś przynosić rezultaty w postaci upadku narodów naszej cywilizacji, narodów, które coraz bardziej odwracają się od więzi ze źródłem wszelkiego prawa i ze źródłem naszej cywilizacji, którym jest Chrystus.
Dziś ta ideologia zaczyna dominować i w naszej Ojczyźnie. I choć nasz naród nie jest jeszcze tak zlaicyzowany jak inne narody i choć w naszym narodzie nie zostały jeszcze zerwane więzi z Bogiem i Jego Prawem, to widzimy ekspansję bezbożnych ideologii w naszym życiu, w naszych wartościach i naszych postawach. Najbardziej wyraźne jest to w kryzysie polskich rodzin. Od ponad 10 lat pokolenie dzieci nie odnawia pokolenia rodziców. Od kilku lat więcej Polaków umiera niż się rodzi. Bezwzględna liczba naszego narodu spada, jesteśmy na progu powolnego wymierania naszego narodu. Dziś mało kto uświadamia sobie skutki ekonomiczne, społeczne, polityczne, międzynarodowe tego faktu. Przy utrwaleniu się tej tendencji do spadku urodzeń, za kilkadziesiąt lat zabraknie tych, którzy zapewnią materialne zabezpieczenia dla systemu opieki społecznej. Bez młodych ludzi żadna gospodarka nie jest w stanie się rozwijać. To młode pokolenia są zawsze motorem każdego rozwoju. I to pokolenia pracujące utrzymują system emerytalny. Dalsze kurczenie się liczby urodzeń spowoduje konieczność zawieszenia a być może nawet likwidacji świadczeń emerytalnych. Przy dalszym spadku urodzeń nasz naród nie tylko będzie się kurczył, ale także będzie tracił swą międzynarodową pozycję.
Kryzys rodzinny zawsze prowadzi do degradacji i upadku narodów. Dziś jest wiele przyczyn spadku urodzeń. Są to przyczyny materialne i społeczne. Ale najważniejszą przyczyną jest erozja naszej wiary i Bożych Przykazań. Dziś nie pamiętamy, że chronologicznie pierwsze przykazanie Bóg dał naszym prarodzicom odnośnie rodziny. Obowiązkiem moralnym każdej rodziny jest posiadanie licznego potomstwa. Dziś, pod wpływem różnych fałszywych ideologii o rzekomym „przeludnieniu” na ogół uważamy, że wielodzietne rodziny to przeżytek, to wyraz zacofania, to zagrożenie dla ekonomicznej przyszłości świata, gdy tymczasem jest odwrotnie. To rodziny bezdzietne i małe są zagrożeniem tej przyszłości. To niechęć do posiadania dzieci jest wyrazem deprawacji moralnej i emocjonalnej. To rodzina, a zwłaszcza dzieci, jest w wymiarze doczesnym wyrazem naszej wieczności. To posiadanie dzieci otwiera w nas niezmierzone pokłady miłości, tej samej miłości o której mówił Chrystus. To posiadanie dzieci jest potężnym motorem mobilizującym nas do wysiłku, do poświęcenia, ofiary, do przekraczania barier. To dzieci i ich przyszłość, ich szczęście, wyzwala w nas energię i ułatwia przekraczanie barier. To ich przyszłość wyznacza sens naszych działań, naszej pracy i wysiłków wychowawczych. To ich posiadanie wyzwala energię rodzin i narodów. Brak dzieci rodzi zgorzknienie, poczucie braku sensu życia, niechęć do życia. Narody bez dzieci to usychające i zgorzkniałe drzewo. Wielodzietność to nie zacofanie a przyszłość narodu. Ideologia ograniczenia dzietności jest głupia i zbrodnicza - jak jej twórcy. Wreszcie ta ideologia nie liczy się z faktami. Dziś rzekomo najbardziej przeludnione są kraje Afryki, gdzie zaludnienie wynosi po kilka lub kilkanaście osób na kilometr kwadratowy. Nie jest przeludniona Holandia, którą zamieszkuje blisko 400 osób na kilometr kwadratowy, nie jest przeludniony Tajwan, gdzie jest ponad 612 na osób ma km2, nie jest przeludniony Singapur z 6647 osobami na km2 czy Wielka Brytania z 245 osobami na km2. Za to jest przeludniona Angola z 11 osobami na km2 Zambia z 14 osobami na km2, Sudan z 13 osobami na km2. Gdyby Europa była tak zaludniona jak Holandia, to cała ludność współczesnego świata zmieściłaby się w Europie. Te przykłady pokazują, jak wadliwa jest teoria o przeludnieniu świata.
Kryzys rodziny w Polsce jest nie tylko problemem demograficznym, ekonomicznym, społecznym czy politycznym. Jest przede wszystkim problemem religijnym. W Polsce młode rodziny nie wypełniają pierwszego przykazania danego przez Boga naszym prarodzicom. Nie wypełniają tego przykazania nie tylko dlatego, że jest trudna sytuacja materialna młodych rodzin, że panuje bezrobocie, ale także dlatego, że to przykazanie nie funkcjonuje w ich świadomości religijnej. Młoda rodzina często nie zdaje sobie sprawy, że niechęć do posiadania dzieci jest odrzuceniem porządku Bożego, w którym małżeństwo jest powołane do nieskrępowanego przekazywania życia, że każde dziecko jest szczególnym darem Bożym. Brak tej świadomości wynika z ogromnej presji. Współczesne antyrodzinne ideologie wywierają wpływ na charakter przekazywanego depozytu wiary. Nauczanie Kościoła skoncentrowało się bardziej na obronie życia dzieci nienarodzonych i metody naturalnej regulacji poczęć, niż na przekazywaniu Bożego Przykazania „bądźcie płodni”. Dziś to przykazanie jest rzadko nauczane, rzadko duchowni na spowiedzi „rozliczają” z jego nieprzestrzegania. Model rodziny wielodzietnej rzadko funkcjonuje jako model rodziny chrześcijańskiej.
Przykazania Bóg dał nam ku ochronie naszego prawa do życia i do rozwoju. Ich wartość jest nieprzemijająca, ale ich historyczne znaczenie zależy od stopnia zagrożenia poszczególnych fundamentalnych wartości w danym historycznym wymiarze. Dlatego Kościół zawsze szczególnie akcentował te fragmenty Bożego Przesłania, których realizacja była szczególnie zagrożona w danej epoce. To właśnie misja Kościoła: obrony człowieka i obrony narodów – nośników chrześcijańskiej cywilizacji - wyznacza kierunek współczesnej misji. Jest nią niewątpliwie rodzina. To poprzez rodzinę można odrodzić życie narodów i państw, poprzez rodzinę można odbudować naszą chrześcijańską cywilizację. I tak jak zło degraduje jednostki i narody, tak samo wypełnianie Bożych przykazań prowadzi do rozwoju osoby i do rozwoju narodów. Dziś w sposób szczególny winniśmy wrócić do Bożego Przesłania zawartego w pierwszym przykazaniu. To bowiem wypełnianie tego przykazania jest drogą odrodzenia polskich rodzin i naszego miejsca we współczesnym świece. Jest drogą odrodzenia chrześcijańskiej cywilizacji i gwarantem skuteczności misyjnej funkcji Kościoła.