Zasadniczym problemem współczesnej Polski jest kryzys przywództwa narodowego. Oczywiście każdy może powiedzieć: jesteśmy państwem demokratycznym i mamy demokratycznie wyłonione władze, zarówno ustawodawcze, jak i wykonawcze. To one są przywództwem narodowym i definiują narodowy interes. W sensie formalnym jest to prawda, ale przywództwo narodowe - wbrew powszechnemu przekonaniu - to nie jest przede wszystkim pełnienie najwyższych urzędów państwowych. Pełnienie tych urzędów jest bardzo pomocne, ale nie jest z nim tożsame, a czasami może być nawet realizowane bez sprawowania formalnej władzy państwowej. W państwach demokratycznych o sprawowanie władzy ubiegają się przede wszystkim partie polityczne i desygnowani przez nie reprezentanci. W popularnej definicji politologicznej partia polityczna to organizacja dążąca do zdobycia władzy, czyli do pełnienia przywództwa państwowego. A zatem w systemie demokratycznym to partie polityczne powinny pełnić tę rolę lub aspirować do tej roli.
Ale definicja politologiczna wprowadza pewien fałsz. W tej definicji przywództwo jest bowiem utożsamione z pełnieniem władzy. To nie tylko definicja politologiczna partii politycznej, ale także praktyka polityczna. Partie polityczne w naszym kraju stały się rzeczywiście przede wszystkim partiami dążącymi do zdobycia władzy. Ale czy to znaczy, że praktyka potwierdzająca teoretyczną definicje jest słuszna? Otóż nie. Jest to definicja bardzo mocno uproszczona, aż fałszująca naturę partii politycznej. Bo partia, pełniąc najwyższe urzędy państwowe, powinna przede wszystkim wypełniać rolę narodowego przywództwa. Otóż samo pełnienie funkcji państwowych nie jest przywództwem. Przywództwo znaczy przewodzenie narodowi w jego historycznej drodze. Natomiast pełnienie funkcji państwowych często oznacza tylko ich okupację, stagnację czy zastój i może nie mieć nic wspólnego z przewodzeniem. W konsekwencji jest często dryfowaniem a nie przewodzeniem. A więc patrząc z narodowego punktu widzenia, jest marnowaniem największego daru, jaki ma człowiek i jaki mają narody do dyspozycji, czyli czasu. To jest niewykorzystanie możliwości, które stwarza historia, a poprzez zaniechanie, jest to demoralizowanie własnego narodu. Takie przywództwo państwowe staje się przeciwieństwem narodowego przywództwa, nie przewodzi, ale swoim bezrządem niszczy narodowe zasoby i blokuje, poprzez okupację najwyższych urzędów, możliwość narodowego rozwoju.
Co jest zatem istotą narodowego przywództwa? Otóż przywództwo, to przede wszystkim zdolność właściwego odczytania zasadniczych wyzwań, zagrożeń i szans, jakie stoją przed narodem, przynajmniej w perspektywie własnego pokolenia, czyli w perspektywie, którą można racjonalnie przewidywać. Zdefiniowanie tych wyzwań jest najważniejszym intelektualnym wyzwaniem stojącym przed politykami aspirującymi do przywództwa narodowego. Intelektualne przemyślenie wyzwań jest pierwszą i najważniejszą kwalifikacją przywództwa narodowego - znacznie ważniejszą, niż umiejętności "walki o władzę". Bo dopiero ich zdefiniowanie może określić charakter polityki i charakter przywództwa. To przede wszystkim przemyślenie kondycji narodu, jego atutów i słabości, braków i możliwości, zagrożeń i szans. To perspektywa przynajmniej własnego życia, a nie tylko najbliższych wyborów, jest perspektywą rzeczywistego przywództwa narodowego. Mogą się zmieniać rządy, ale zasadnicze wyzwania nie zmieniają się na ogół z roku na rok, czy z kadencji na kadencję. One trwają, przekraczając nie tylko kadencje parlamentarne, ale często nawet pokolenia. Dlatego myślenie w kategoriach długiego trwania jest jedyną realną perspektywą przywództwa narodowego. Na każdym bowiem pokoleniu spoczywa powinność obrony dotychczasowego dorobku i jego pomnożenia, wzmocnienia narodowego potencjału i wzbogacenia zarówno siebie, jak i innych narodów własna kulturową twórczością. Żyjemy bowiem, także jako naród, nie tylko dla siebie, ale także dla innych.
Myślenie w kategoriach długiego trwania oznacza nie tylko poczucie historycznej odpowiedzialności za przyszłość narodu, ale wyznacza także charakter odpowiedzi na te wyzwania. Bo dopiero w perspektywie długiego trwania można wyznaczyć kierunek narodowego rozwoju, to tylko w takiej perspektywie można formułować odpowiedzi na te wyzwania. Dopiero w takiej perspektywie można formułować cele cząstkowe - rozpisane na lata i kadencje. Dopiero wtedy polityka nie jest „dojutrkowaniem”, nie jest dryfowaniem wytracającym narodowe siły i zaprzepaszczającym wykorzystanie szans. Tylko w takiej perspektywie można zbudować rzeczywistą strategię wzmacniającą potencjał i pozycję narodu.
I dopiero wtedy, gdy są jasno wytyczone cele długo-, średnio- i krótkookresowe, jest możliwe szukanie sił zdolnych do realizacji narodowej strategii i celów rozpisanych na poszczególne etapy. Tu dopiero mamy do czynienia z działaniami praktycznymi, w tym także z walką o zdobycie władzy, czy wpływu na władzę. Ale możliwe jest też sprawowanie przywództwa narodowego, choć znacznie trudniejsze, bez pełnienia najważniejszych funkcji państwowych. Jest możliwe poprzez wyznaczanie agendy politycznej, poprzez inspirowanie publicznej debaty i nadawanie jej charakteru, poprzez wyznaczanie tematów i spraw zasadniczych dla przyszłości naszego narodu oraz poprzez podejmowane działań, w stosunku do których inne siły polityczne czują się zmuszone ustosunkować. Tak działał na przykład ZCHN na początku lat 90-tych - poprzez walkę o ochronę życia dzieci nienarodzonych nie tylko przeforsował prawną ochronę ich życia, ale nadał walce o zachowanie cywilizacji chrześcijańskiej w Polsce priorytetową pozycję w debacie publicznej. Podobnie było z inicjatywami prorodzinnymi - zainicjowanymi przez środowisko skupione od roku 2007 w Prawicy Rzeczpospolitej, czy w kwestii sprzeciwu wobec wprowadzenia euro - zapoczątkowanego także działaniami Prawicy. Z przeciwnych pozycji politycznych podobną metodę działania stosuje także GazetaWyborcza, realizując swój długofalowy program antynarodowy i poszukując sił politycznych do jego realizacji. To właśnie ta gazeta pełni rolę przywódczą w destrukcji narodowego etosu.
Rządząca dziś Platforma Obywatelska przez pierwszą kadencję praktycznie zupełnie zrezygnowała z pełnienia roli przywódczej. Zadowalała się okupowaniem najwyższych stanowisk państwowych i czerpaniem profitów z władzy. Poza bieżącym administrowaniem i wynikającymi z niego konsekwencjami inwestycyjnymi czy finansowymi mieliśmy tylko do czynienia z programem budowy tzw. orlików. Był to program, którym rzeczywiście żył premier – świetny piłkarz, jak na swój wiek. Ale rządzenie państwem nie ogranicza się do budowy boisk, których wartość kilkakrotnie przekraczała wartość analogicznego boiska o podobnych parametrach - zbudowanego przez samorząd w Chojnicach. Pomijając różne szkodliwe czy przypadkowe działania, był to czas niewykorzystany, czas straconych szans, zaprzepaszczony czas realizacji narodowych interesów, nawet tych, które PO sama głosiła, jak choćby odbiurokratyzowanie gospodarki. Koncepcja "ciepłej wody w kranie" to koncepcja bezrządu. Natomiast w drugiej kadencji rząd Tuska stał się już wyraźnie zakładnikiem GW i realizuje jej scenariusz destrukcji narodowego etosu. PO przez to nie odzyskała rangi narodowego przywództwa, ale uznała przywództwo zewnętrzne wobec siebie i to podwójnie: przywództwo niemieckie w UE a w wymiarze wewnętrznym przywództwo GW, która to gazeta w pełni popiera abdykację na rzecz niemieckiej hegemonii w UE.
Nie mniej duże partie odzwierciedlają w wymiarze socjologicznym dominujące orientacje ideowo-polityczne w naszym społeczeństwie. To stanowi o ich sile i zakorzenieniu społecznym i w związku z tym, przynajmniej czasowo, mogą one zrezygnować z pełnienia funkcji przywódczej bez radykalnego spadku społecznego poparcia. Jeżeli sytuacja społeczno-gospodarcza nie pogarsza się, mogą zachować przez dłuższy czas społeczne poparcie, bazując na naturalnym konserwatyzmie wyborców niechętnych zmianom. Takim przykładem jest zarówno SLD, jak i PSL, które ograniczyły się tylko do obsługi własnego elektoratu. To jest formuła partii ograniczonej jedynie do obrony egoistycznie pojętych interesów grupowych, ale świadomie rezygnującej z funkcji przywództwa narodowego. Ten przykład pokazuje, ze w życiu politycznym mogą funkcjonować środowiska, które pełnią rolę w najlepszym razie bezproduktywnego "wyrostka robaczkowego" w narodowym organizmie.
Ale taki model partii i model przywództwa państwowego - zredukowany tylko do przywództwa partyjnego i partyjnych interesów - nie może trwać w nieskończoność. Jest on podatny, zwłaszcza w sytuacji kryzysu gospodarczego i niezadowolenia społecznego, do gwałtownego erodowania własnej pozycji. Najskuteczniej taki model przywództwa państwowego może być zakwestionowany przez rzeczywistą, alternatywną koncepcję przywództwa narodowego. Nie znaczy to, że takie zakwestionowanie musi od razu przynieść efekt wyborczy, ale, nawet pomimo społecznego zakorzenienia, partia bez długofalowej koncepcji przywództwa narodowego, zacznie erodować i w końcu zostanie zmarginalizowana. Koncepcja polityki ograniczonej jedynie do sporów partyjnych o władzę jest niebezpieczna dla wszystkich partii politycznych uwikłanych w ten model polityki. Może on być bowiem zakwestionowany i odrzucony wraz ze wszystkimi partiami działającymi według takiego paradygmatu, wraz ze zmianami generacyjnymi w polskim życiu publicznym. Dziś wiele wskazuje, że PO, pomimo reprezentowania społecznie określonej orientacji, przeżywa głęboką erozję swego społecznego poparcia.
Ale oprócz zakwestionowania pozycji PO przez główną siłę opozycyjną, która ma największe szanse na objęcie władzy, mamy do czynienia z różnymi próbami zakwestionowania pozycji dominujących ugrupowań przez inne inicjatywy polityczne. I nie są to alternatywne koncepcje przywództwa narodowego, które inaczej postrzegają wyzwania teraźniejszości i nadchodzącego czasu, ale środowiska, które chcą przede wszystkim znaleźć sobie miejsce na scenie politycznej. W ostatnich latach mieliśmy do czynienie z różnymi próbami wejścia na polityczną scenę nowych sił. Była to Polska Plus, Libertas, Stronnictwo Demokratyczne - po przejęciu w nim władzy przez Pawła Piskorskiego, PJN, Solidarna Polska, Ruch Narodowy i teraz partia Jarosława Gowina. Większość tych inicjatyw powstała w wyniku sporów ambicjonalnych w partiach macierzystych i szukania swego miejsca na scenie politycznej. Nawet próbę reanimacji SD Pawła Piskorskiego można interpretować jako inicjatywę wynikającą z wyrzucenia go z PO. Także podobny charakter miał Libertas, który był przepoczwarzoną formą LPR i w swej istocie był przede wszystkim reakcją na działalność PIS-u, który doprowadził do usunięcia LPR ze sceny parlamentarnej. Jedynie Ruch Narodowy można interpretować jako w miarę samodzielną, choć i tak mocno osadzoną w dziedzictwie LPR, inicjatywę polityczną. Każda z tych partii starała się odwoływać do znanych nurtów społeczno-ideowych i głosić popularne kwestie programowe, mianując siebie ich polityczną reprezentacją. Polska Plus, PJN, partia Gowina określały się jako liberalno-konserwatywne, a wchodzący w skład partii Gowina "Republikanie" wprost nawiązują do tradycji tatcheryzmu i partii republikańskiej w USA."Libertas" przejął zagraniczną formułę działania i używając antyunijnej retoryki wystąpił jako prekursor "listy europejskiej', dziś będącej prawnym postulatem środowisk skrajnie euro-integracyjnych. Solidarna Polska zaś określała się jako partia prawicowa, ale o bardzo nieokreślonej tożsamości, raczej przedstawiała się jako "lepszy PIS". "Lepszy", bo w ich przekonaniu mający szanse "zwycięstwa”, której to szansy swojej byłej partii, na początku swego istnienia odmawiano. Ruch Narodowy nawiązywał do przedwojennej endecji, a szczególnie do ONR-u i pokrewnej mu ideologicznie w późnych latach 30-tych Młodzieży Wszechpolskiej, środowisk sprawnych z rozprawianiem się z wyzwaniami tamtego czasu. Mamy więc tutaj do czynienia z próbami budowania własnej tożsamości bardziej poprzez odwołanie się do mniej lub bardziej obecnych w polskim czy europejskim życiu politycznym nurtów ideowych i politycznych, niż z własną intelektualnie nowatorską próbą zbudowania tożsamości ideowo-politycznej odpowiadającej wyzwaniom nadchodzącego czasu.
Nie znaczy to, ze trzeba się radykalnie odcinać od istniejących orientacji ideowych, ale należy je przemyśleć i zweryfikować. Bo rzeczywistość stale się zmienia i nawet własne dziedzictwo ideowe, jeżeli nie ma być skostniałą formułą, musi stale być przewartościowywane. A tu nie mamy do czynienia z żadnymi tego rodzaju próbami. Te środowiska raczej zadowalają się jedynie pochwyceniem sztandaru popularnej orientacji i ograniczają się do wymachiwania tym sztandarem. Mamy zatem bardziej do czynienia z imitacją nurtów czy obozów politycznych, niż z działaniami twórczymi. W przypadku zaś RN mamy właściwie do czynienia z próbami rekonstrukcji historycznej jako formuły własnej tożsamości. Wszystko są to tylko próby zajęcia jakiegoś politycznego pola - uwiarygodniającego własne aspiracje do udziału w życiu publicznym, niż jakiekolwiek próby przemyślenia dziedzictwa historycznego w świetle współczesnych wyzwań. A zatem, już w punkcie wyjścia, imitacja ideowa jest tu podstawą budowania własnej tożsamości.
Jednak znacznie poważniejszym problemem jest brak przemyślenia wyzwań, jakie stoją przed naszym krajem. Postulaty, które bowiem te środowiska zgłaszają, nie wynikają z przemyślenia narodowych wyzwań, ale przede wszystkim z zainteresowania wyborców. Przeprowadzane są badania, które maja ujawnić zainteresowania i wrażliwość wyborców i pod te badania jest konstruowane przesłanie programowe. To co cechuje te inicjatywy, to rażący antyintelektualizm i brak myślenia o przyszłości naszego narodu w długiej perspektywie czasowej. Bo to nie narodowe wyzwania i sformułowanie odpowiedzi na te wyzwania jest celem tych partii. Nie ukrywają one nawet tego. To, co ich na prawdę interesuje, to wpisanie się tylko w oczekiwania elektoratu. To nie jest rozpoznawanie długofalowych wyzwań i zagrożeń, nie mówiąc już o jakiejkolwiek próbie sformułowania narodowej strategii w długiej perspektywie czasowej. To nie ma nic wspólnego ze wskazywaniem kierunku narodowego rozwoju i przewodzeniem narodowi w jego historycznej drodze. Mamy tylko do czynienia z próbą odpowiedzi na bieżący stan świadomości społecznej. I odpowiedź na bieżący stan świadomości stanowi podstawę zaistnienia na scenie politycznej. To szukanie pretekstów do zaistnienia na scenie politycznej, do znalezienia sobie pracy w "polityce" przez poszczególnych polityków i z koncepcją partii jako propozycji przywództwa narodowego te inicjatywy nie maja nic wspólnego. To jest ten sam typ postawy, jaką zaprezentował Bogusław Radziwiłł w sienkiewiczowskim "Potopie", mówiąc o wykrojeniu sobie czerwonego sukna na własny płaszcz władzy.
Nie znaczy to, że nie głoszą czasami poglądów wyrażających autentyczne oczekiwania społeczne i korzystnych z punktu widzenia narodowego rozwoju, a czasami nawet podejmują różne inicjatywy, aby te poglądy wcielić w życie. Na przykład PJN, partia, której pierwszą szefową była niejaka Kluzik-Rostkowska - zasłużona w zwalczaniu realizacji polityki prorodzinnej, za swój sztandar uznała właśnie potrzebę realizacji polityki prorodzinnej. I słuszności tego postulatu nie zmienia fakt, ze wszyscy posłowie tej partii, gdy byli jeszcze w PIS, głosowali przeciwko dużej uldze podatkowej na dzieci. Podobnie posłowie Solidarnej Polski odkryli wartość polityki prorodzinnej i szkodliwość traktatu lizbońskiego dopiero wtedy, gdy znaleźli się poza PIS. Odwagę w zwalczaniu traktatu lizbońskiego Ziobro i Kurski odkryli w sobie dopiero po opuszczeniu swej poprzedniej partii. Tak to zmiana własnego usytuowania politycznego pozytywnie wpływa na zdolności poznawcze w zakresie wiedzy politycznej i budzi odwagę głoszenia poglądów, którym się wcześniej czynnie przeciwstawiano. Solidarna Polska wystąpiła z PISu nie dlatego, że miała inny pomysł na politykę polską, ale tylko dlatego, że jej posłów nie satysfakcjonowała ich pozycja we własnej partii. Uznali wprost, że w przeciwieństwie do PISu, to oni mają szanse sukcesu wyborczego i to było ich zasadnicze uzasadnienie samodzielnej akcji politycznej. A poza tym nie bardzo wiadomo czym się realnie różnią od PISu, pomimo usilnych starań, aby to udowodnić i o co im chodzi.
Natomiast Ruch Narodowy powtarza systematycznie postulaty Prawicy Rzeczpospolitej. Po kilku latach naszej kampanii przeciwko wprowadzeniu euro, RN stara się nagłośnić jako jedyny obrońca waluty narodowej. Podobnie jest w kwestii paktu fiskalnego – RN powtarza argumenty przeczytane w naszej publicystyce. Sześć lat po naszej kampanii przeciwko ratyfikacji traktatu lizbońskiego, traktat ten staje się dla RN zasadniczym argumentem w krytyce PIS - uzasadniającym ich start do parlamentu europejskiego. Jest to przede wszystkim formacja będąca wyrazem pokoleniowej frustracji warunkami, w jakich żyje młode pokolenie. Z racji socjologicznych RN jest więc niezdolny do pełnienia funkcji przywódczych. Zaś partia Gowina nagłośniła inny stary postulat PR - głosowania rodzinnego, ogłaszając go nowatorskim i własnym wkładem w rozwiązanie problemu demograficznego.
Nie ma nic złego w przyjmowaniu słusznych postulatów politycznych przez inne ugrupowania polityczne. Dzięki temu mogą stać się bardziej znane i być może zwiększy się szansa ich urzeczywistnienia. Problem w tym, że te postulaty nie wynikają z przemyślenia kondycji narodowej, z narodowych wyzwań, a są tylko użytecznym instrumentem do zapewnienia sobie popularności i tym samym do zapewnienia wyborczej skuteczności. Jeżeli straciłyby swą atrakcyjność wyborczą, to także znikają z partyjnego zainteresowania. W tym modelu partyjnym postulaty wyborcze, poza wyborczym kontekstem nie mają żadnego znaczenia. Marketing polityczny stał się bowiem dla tego typu partii treścią życia politycznego. To jest zasadnicza przyczyna nagminnego traktowania programów wyborczych nie jako społecznego zobowiązania, a jedynie w kategoriach marketingu wyborczego jako instrumentu pozyskiwania wyborców. Przyczyna tego stanu jest prosta. Te partie, których zasadniczym celem jest "walka o władzę”, koncentrują się bowiem nie na budowaniu narodowego przywództwa, ale na realizacji celów przywództwa partyjnego - w postaci profitów wynikających ze sprawowania władzy. Dlatego mamy do czynienia nie z budzeniem fermentu intelektualnego, zachęcającego do najbardziej trafnego odczytania wyzwań i dania nań własnych długo- i krótkofalowych odpowiedzi programowych, a na wzajemnej walce poprzez konstruowanie najbardziej wyborczo atrakcyjnej "oferty", będącej jedynie instrumentem, "bronią” w walce partyjnej. W tej walce przesłanie wyborcze pełni zasadniczą rolę. Nie musi być ono ani oryginalne, ani nawet odpowiadać na rzeczywiste potrzeby kraju, wystarczy, aby było popularne i medialnie nośne. Aby zawładnęło, przynajmniej na czas wyborów, wyobraźnią społeczną. W przekonaniu tych politycznych podmiotów reszta jest mało ważna.
Dlatego jest ważne, aby nie popadać w entuzjazm w stosunku do nowo powoływanych tworów politycznych. Ich medialna popularność często wynika z bardzo różnych przyczyn i frustracji i jak pokazuje doświadczenie, często z nimi są wiązane nadmierne oczekiwania. Popularność tego typu inicjatyw stosunkowo szybko wygasa, bo w rzeczywistości okazuje się , że poza paroma w miarę chwytliwym hasłami i poza widowiskowym sporem partyjnym - budzącym zainteresowanie medialne, nie mają one nic interesującego do zaproponowania. Są to bowiem imitacje nie tworzące w rzeczywistości żadnej nowej jakości w polskiej polityce. A chęć zastąpienia kwestionowanej partii, przez własną pozycję, ma z pewnością fundamentalne znaczenie dla jej autorów, ale nie dla społeczeństwa. Co jakiś czas przeżywamy więc medialne fascynacje kolejnymi inicjatywami politycznymi, które po paru miesiącach więdną i zanikają. Nic dziwnego, ich powstanie i chwilowa popularność jest bowiem efektem sytuacji, które je powołały do życia, najczęściej są wyrazem problemów macierzystych partii, są próbą szukania własnego miejsca na scenie politycznej, ale nie są odpowiedzią na fundamentalne wyzwania i nie są propozycją alternatywnego przywództwa narodowego. Jako nowa sytuacja życiowa znanych postaci, budzi zainteresowanie przez krótki czas i w sposób naturalny to zainteresowanie wygasa .Te inicjatywy nie wnoszą nic nowego do polskiego życia politycznego. Ich słabość wynika z egoistycznych celów i z imitacji intelektualnej i politycznej. A imitacje, nawet jak się dobrze prezentują, nigdy nie maja wartości autentycznej. Mogą na jakiś czas skupić uwagę opinii publicznej, mogą zdobyć popularność, mogą też chwilowo pociągnąć opinię publiczną w kierunku swoich działań. W rzeczywistości jednak tworzą tylko zamieszanie i chaos, utrudniając tylko rozpoznanie rzeczywistej kondycji narodu, poprzez skupianie uwagi nie na wyzwaniach, a na personalno-partyjnych sporach. Imitacje polityczne tylko zaciemniają scenę polityczną i nie wnoszą w dłuższej perspektywie czasowej, żadnej realnej wartości.
Tymczasem Polsce jest potrzebne rzeczywiste przywództwo narodowe - zdolne odpowiedzieć na najważniejsze wyzwania stojące przed Polską. I nie chodzi tu tylko o zdobycie władzy, ale o fundamentalne rozpoznanie i odpowiedzenie szczególnie na najbardziej niebezpieczne wyzwania i zagrożenia, jakim jest katastrofa demograficzna, kryzys rodziny, zagrożenie w swym istnieniu cywilizacji chrześcijańskiej i laicyzacja naszej kultury, przekształcanie Unii Europejskiej w superpaństwo, neokolonizacja polskiej gospodarki czy wyzwanie budowy narodowego potencjału. Przywództwo narodowe musi odpowiedzieć na te wyzwania i miarą jego dojrzałości jest nie tylko zdefiniowanie tych wyzwań, ale także danie na nie odpowiedzi i zorganizowanie sił do ich urzeczywistnienia. Dalsze dryfowanie naszego państwa i działalność rządu, który nie jest w stanie przewodzić narodowi, a jedynie dokonuje destrukcji moralnych i politycznych zasobów naszego narodu, to bowiem w naszych czasach największe zagrożenie dla przyszłości naszego narodu. Polska, kraj o bardzo ograniczonych zasobach, nie może sobie pozwolić na brak efektywnego przywództwa i dalsze wytracanie własnych możliwości poprzez dryfowanie. Bezrząd, z jakim mamy dziś do czynienia, jest największym wrogiem naszej przyszłości. Dlatego pierwszym warunkiem realizacji narodowych interesów jest odsunięcie od władzy tego fałszywego przywództwa, jakim jest obecna partia rządząca i stworzenie możliwości wyłonienia rzeczywistego przywództwa narodowego.
Marian Piłka
historyk, wiceprezes Prawicy Rzeczypospolitej