Potrzebne są dalsze działania wspierające dzietność w naszym Narodzie.
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej upubliczniło wstępne dane GUS dotyczące urodzeń w pierwszym kwartale bieżącego roku. Urodziło się około 100 tysięcy dzieci, to jest o 7 proc. więcej niż w pierwszym kwartale 2016 roku. O 0,8 punktu poprawił się współczynnik urodzeń, który wyniósł 10,4 na 1000 urodzeń. Jednocześnie w pierwszym kwartale zmarło 117 tysięcy osób i w rezultacie mamy spadek ludności w porównaniu z końcem roku ubiegłego.
Dane za pierwszy kwartał są znacznie mniej optymistyczne, niż wynikało to zarówno z rządowych, jak i publicystycznych ocen poprzednich wskaźników statystycznych dotyczących urodzeń. W roku ubiegłym bowiem urodziło się około 15 tysięcy więcej dzieci, wzrost miał miejsce przede wszystkim w końcowych miesiącach, a zatem mógł wskazywać, że rodzice podjęli decyzję o posiadaniu dziecka pod wpływem zapowiedzi wprowadzenia programu „500+”.
Także dane za styczeń wskazywały, że urodziło się o 5 tysięcy więcej dzieci w porównaniu ze styczniem roku ubiegłego. Pierwszy kwartał tego roku jest istotny o tyle, że obecne urodzenia mają miejsce w sytuacji już nie zapowiedzi, ale wprowadzenia programu „500+”. Oczywiście pełna weryfikacja nadziei na poprawę demografii będzie możliwa w miarę upływu czasu. Niemniej dane te są już ważną przesłanką do oceny tego programu, jego uwarunkowań, perspektyw demograficznych naszego kraju oraz dalszych działań w zakresie wsparcia rodziny posiadającej dzieci.
Chcemy mieć dzieci
Trzeba przypomnieć, że kryzys, a właściwie katastrofa demograficzna, z jaką mamy do czynienia, nie jest zjawiskiem ostatnich lat. Już od początku lat 90. pokolenie dzieci nie odtwarza pokolenia rodziców. Systematycznie spadał wtedy poziom urodzeń, tak że najbardziej dokładny miernik jego poziomu – współczynnik zastępowalności pokoleń zmniejszył się na początku tego wieku do poziomu 1,2-1,3 i utrzymuje się do tej pory. Dopiero poziom 2,1 gwarantuje prostą zastępowalność pokoleń. W roku 2014 Polska na 224 państwa znalazła się na 212. miejscu pod względem współczynnika dzietności. Te dane pokazują dramatyzm polskiej sytuacji demograficznej, która prowadzi do systematycznego starzenia się polskiego społeczeństwa, wymierania naszego Narodu, a także kryzysu gospodarczego i zapaści systemu emerytalnego. Po prostu na zwiększającą się populację emerytów nie będzie komu pracować.
Nie ulega wątpliwości, że zasadniczą przyczyną spadku dzietności była bariera ekonomiczna, choć z czasem coraz bardziej uwidaczniają się bariery kulturowe. Badania postaw rodzicielskich niezmiennie wskazują na to, że polskie rodziny chcą mieć więcej dzieci. Te przekonania potwierdzają też doświadczenia rodzin polskich emigrantów w Wielkiej Brytanii, wśród których współczynnik dzietności wynosi 2,3-2,4, czyli bardzo wyraźnie powyżej prostej zastępowalności pokoleń.
Model 2+3
Wprowadzenie w roku ubiegłym programu „500+” jest właściwie najważniejszą formą wsparcia rodzin w sytuacji katastrofy demograficznej. Niestety, jest to krok mocno spóźniony, nawet w porównaniu z innymi krajami, które przeżywały podobne załamanie demograficzne jak Polska. W Rosji wprowadzono znaczącą pomoc dla rodzin w roku 2007, podobny pakiet rozwiązań mają także Białoruś i Węgry. I jest to wsparcie w wielu wymiarach bardziej znaczące niż w Polsce.
W naszym kraju pokolenie wyżu zaczęło już wychodzić z wieku prokreacyjnego, w ten wiek wkraczają roczniki niżu lat 90. Po prostu będzie coraz mniej rodzin, a w konsekwencji coraz mniej dzieci. Jedyną szansą na poprawienie tej sytuacji jest wylansowanie modelu dzietności 2+3, czyli rodziny posiadającej co najmniej troje dzieci. Ale to wymaga podjęcia dalszych działań wspierających polskie rodziny ze względu na posiadanie dzieci. Ministerstwo rodziny ma nadzieję na przekroczenie poziomu 400 tysięcy urodzeń w tym roku. Otóż po wprowadzeniu dużej ulgi podatkowej w latach 2008-2010 urodzenia zbliżyły się do 420 tysięcy, a współczynnik zastępowalności pokoleń osiągnął poziom 1,4. Jeżeli zgodnie z tymi nadziejami poziom urodzeń nawet znacząco przekroczy 400 tys. urodzeń, to jednak nadal nie będzie prostej zastępowalności pokoleń, a osiągnięcie właśnie tej zastępowalności powinno być podstawowym celem polityki państwa polskiego.
Co dalej?
Dlatego obecnie są potrzebne dalsze działania wspierające dzietność w naszym Narodzie. Przede wszystkim trzeba wydłużyć urlopy rodzicielskie, przynajmniej do dwóch lat przy urodzeniu drugiego dziecka i trzech lat przy urodzeniu trzeciego i następnego, tak aby koniec urlopu przy trzecim dziecku umożliwił bezpośrednią opiekę przedszkolną. Następnym działaniem powinno być dalsze uelastycznienie czasu pracy dla matek, tak aby praca nie kolidowała z obowiązkami macierzyńskimi.
Wreszcie trzeba wprowadzić system dodatków emerytalnych dla matek, które urodziły troje lub więcej dzieci, a od urodzenia i wychowania pięciorga dzieci powinny matkom przysługiwać emerytury. Bowiem polski system emerytalny opiera się na solidarności pokoleń i pokolenie pracujących dzieci pracuje na emerytury swoich rodziców. Nie jest sprawiedliwe, aby dzieci z rodzin wielodzietnych pracowały przede wszystkim na emerytury tych, którzy nie mają dzieci czy mają ich mało, a nie pracowały na emerytury własnych rodziców. Wreszcie media, które znajdują się w rękach obozu rządzącego, powinny propagować model rodziny przynajmniej z trojgiem dzieci, bo zauważamy wzrost wpływu znaczenia kultury masowej na model funkcjonowania rodziny. Niezwykle ważne jest, aby wycofać z obrotu medycznego preparat ellaOne, którego dostępność jest sprzeczna z polskim prawem.
Marian Piłka
Artykuł pochodzi z nr 107 (5860) "Naszego Dziennika", który został opublikowany 11 maja 2017 roku.