Na początku lutego 2015 roku Sejm głosami posłów Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i częściowo Polskiego Stronnictwa Ludowego ratyfikował Konwencję Rady Europy „O zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”. Przeciw przyjęciu konwencji byli posłowie Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski. Tak zwana konwencja antyprzemocowa została wprowadzona przy aktywnym udziale rządu premier Ewy Kopacz i wsparciu prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Konwencja Rady Europy obowiązuje w Polsce od 1 sierpnia 2015 roku. Jej zapisy bezpośrednio uderzają w porządek prawnomoralny Rzeczypospolitej, rodzinę i system edukacji. Artykuł 12 zobowiązuje państwa sygnatariuszy do „podejmowania działań niezbędnych do promowania zmiany społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn”.
W wyniku ratyfikacji Konwencji każde państwo zobowiązane jest wprowadzić do programów nauczania w szkołach, na wszystkich etapach edukacji, treści dotyczące „niestereotypowych” ról zgodnie z ideologią gender. Prowadzenie edukacji „antydyskryminacyjnej” w tym zakresie ma mieć charakter systemowy i obligatoryjny.
Rząd w okowach gender
W kampanii wyborczej Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało uchylenie Konwencji Rady Europy. W końcu 2016 roku Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało stosowny wniosek, który jednak nie był rozpatrywany przez rząd. W styczniu 2017 roku minister Adam Lipiński, pełnomocnik rządu do spraw społeczeństwa obywatelskiego, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, oświadczył, że rząd nie zamierza wypowiedzieć tzw. konwencji antyprzemocowej.
Zawartość strony internetowej pełnomocnika rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego i równego traktowania potwierdza, że rząd kierowany przez Prawo i Sprawiedliwość kontynuuje w tym zakresie działania poprzedników. Wśród obszarów dyskryminacji wymienione zostały „dyskryminacja ze względu na płeć” oraz „dyskryminacja ze względu na orientację seksualną”. Ta ostatnia wyrażać się ma w następujących formach: uzależnienie zatrudnienia od wcześniejszego ujawnienia swojej orientacji seksualnej, domaganie się od kandydata na pracownika zaświadczenia lekarskiego stwierdzającego, że kandydat nie jest nosicielem HIV i nie choruje na AIDS, dokuczanie pracownikowi z powodu jego orientacji seksualnej, odmowa zatrudnienia osoby orientacji homoseksualnej na określonym stanowisku pracy, zwolnienie z pracy pod nieuzasadnionym pretekstem po ujawnieniu się homoseksualnej orientacji pracownika.
Ze strony internetowej organu administracji rządowej dowiadujemy się, że rozróżnione są trzy „orientacje psychoseksualne”: heteroseksualna, biseksualna i homoseksualna. „W tym kontekście grupą, która zdecydowanie częściej pada ofiarą dyskryminacji, są osoby homo- i biseksualne”. Pełnomocnik do spraw równego traktowania przypomina, że dyskryminacji zakazuje zarówno prawo polskie, jak i prawo UE. Zgodnie z przedstawionym stanowiskiem polskie prawo powinno stać na straży uprzywilejowania tzw. mniejszości seksualnych. W tym kontekście np. odmowa zatrudnienia nauczyciela homoseksualisty byłaby złamaniem polskiego prawa. Przedstawione na stronie pełnomocnika rządu obszary i formy dyskryminacji wpisują się w promowanie politycznego ruchu homoseksualnego.
Tak zwana edukacja antydyskryminacyjna była jednym z priorytetów Ministerstwa Edukacji Narodowej w okresie rządów koalicji PO – PSL. 10 grudnia 2014 roku minister Joanna Kluzik-Rostkowska wystosowała list do kuratorów i społeczności szkolnych, w którym zaapelowała o „wzmocnienie edukacji antydyskryminacyjnej w szkołach”. W ujęciu Kluzik-Rostkowskiej: „Kształcenie i wychowanie młodego pokolenia w przekonaniu o równości wszystkich ludzi bez względu na płeć, pochodzenie rasowe lub etniczne, religię, przekonania, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną to jedyna droga w rozwoju świadomego, odpowiedzialnego i demokratycznego społeczeństwa obywatelskiego”.
W czerwcu 2015 roku Europejska Komisja przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji (ECRI) w kolejnym raporcie poświęconym Polsce wezwała rząd, aby w programach wszystkich rodzajów szkół, a nawet uniwersytetów znalazły się treści poświęcone genderyzmowi i zwalczaniu dyskryminacji wobec tego zjawiska.
6 sierpnia 2015 roku Joanna Kluzik-Rostkowska wydała rozporządzenie w sprawie wymagań wobec szkół i placówek. Zapisano w nim, że w przedszkolu, szkole lub placówce są realizowane działania antydyskryminacyjne obejmujące całą społeczność tych instytucji. Zapisy o edukacji antydyskryminacyjnej podane w Rozporządzeniu Ministra Edukacji Narodowej umożliwiają promowanie ideologii gender i homoseksualizmu przez organizacje reprezentujące interesy LGBTQ. Na ten stan rzeczy w wystąpieniach do ministra edukacji narodowej Anny Zalewskiej zwracały kilkakrotnie uwagę m.in. Obywatelska Inicjatywa Rodzin, Stop Seksualizacji Naszych Dzieci, Stowarzyszenie Rodzin Wielodzietnych Warszawy i Mazowsza. Bez rezultatu.
Dlaczego minister milczy?
W latach 2011-2012 Ministerstwo Edukacji Narodowej organizowało we współpracy z podległym mu Ośrodkiem Rozwoju Edukacji (ORE) szkolenia dla rzeczoznawców podręczników do kształcenia ogólnego „w celu uwrażliwienia ich na treści o charakterze antydyskryminacyjnym”. W trakcie tych szkoleń poruszana była tematyka stereotypów płci w podręcznikach szkolnych, sposobów zapobiegania stereotypowaniu oraz roli rzeczoznawcy w tym zakresie.
Obecne kierownictwo Ministerstwa Edukacji Narodowej – jak się wydaje – akceptuje ten stan rzeczy i zadania, które w procesie edukacji antydyskryminacyjnej mają realizować przeszkoleni rzeczoznawcy. Potwierdzeniem może być pismo wiceministra Macieja Kopcia z 4 marca 2016 roku do Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej i Koalicji na rzecz Edukacji Antydyskryminacyjnej – organizacji wspieranych finansowo przez Fundację im. Stefana Batorego: „Rzeczoznawcy podręczników do kształcenia ogólnego są uwrażliwieni na konieczność analizy treści znajdujących się w podręcznikach pod kątem równego traktowania oraz przeciwdziałania dyskryminacji ze względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne, narodowość, religię lub wyznanie, poglądy polityczne, wiek, orientację seksualną, stan cywilny i rodzinny”.
Organizacje pozarządowe broniące praw rodziców do pierwszeństwa w wychowaniu swych dzieci alarmują, że przedstawiciele różnych środowisk podejmują intensywne działania na rzecz realizacji edukacji antydyskryminacyjnej. Zwracają uwagę, że pod tą nazwą kryje się plan promowania w szkole zachowań i zwyczajów odrzucających wszelkie normy społeczne w sferze seksualności. Przykładem są tworzone w szkołach z inspiracji Fundacji na rzecz Różnorodności Społecznej Kodeksy Równego Traktowania. Program dotyczący szkolnych kodeksów równego traktowania został objęty patronatem Rzecznika Praw Obywatelskich, Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania i Ośrodka Rozwoju Edukacji.
ORE wspólnie z Fundacją na rzecz Różnorodności Społecznej prowadzi szkolenia w zakresie Kodeksu Równego Traktowania. Według Ośrodka, taki Kodeks to narzędzie wspierające kadrę pedagogiczną w pracy ze społecznością szkolną zróżnicowaną m.in. ze względu na narodowość, pochodzenie etniczne, kolor skóry, wyznanie, stopień znajomości języka polskiego, a także inne cechy. Pojęcie „inne cechy” pozwala na dowolną interpretację zróżnicowania realizacji tematyki. Projekt ten jest realizowany i finansowany ze środków UE oraz budżetu państwa.
20 sierpnia 2016 roku Stowarzyszenie Rodzin Wielodzietnych Warszawy i Mazowsza w piśmie skierowanym do dyrekcji szkół, nauczycieli, pedagogów szkolnych i rad rodziców przestrzegało: „Kodeksy Równego Traktowania tworzone są w szkołach z inspiracji Fundacji na rzecz Różnorodności Społecznej (FRS) na podstawie gotowych wytycznych w taki sposób, aby stwarzało to pozory, że jest to własne osiągnięcie szkolnego środowiska. W rzeczywistości otwiera się w ten sposób szkołę dla działaczy LGBTQ i realizacji groźnych dla młodzieży ich celów ideologicznych. Szlachetne hasła troski o niepełnosprawnych, ubogich, cudzoziemców są jedynie fasadą ukrywającą główny cel – promocję homoseksualizmu i innych zaburzonych zachowań seksualnych”.
Zagrożenia wynikające z zapisów Rozporządzenia z 6 sierpnia 2015 roku, w wyniku których wprowadzana jest edukacja antydyskryminacyjna i związany z nią kodeks równego traktowania, wymagają ich odrzucenia, a w przypadku ich realizacji, ostrożności w wyborze podręczników i programów nauczania – przez dyrekcję, nauczycieli i rodziców. Przede wszystkim jednak minister edukacji narodowej Anna Zalewska powinna wycofać szkodliwe rozporządzenie.
Kontrowersyjne fundusze
W okresie rządów PO – PSL jednym z najważniejszych instrumentów prowadzących do destrukcji ładu prawnego i moralnego w naszym kraju, także na terenie placówek oświatowych, były Fundusze Norweskie i Fundusze Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG), przekazywane przez Norwegię, Islandię i Liechtenstein. Pieniądze te stanowią rekompensatę za dostęp Norwegii do wspólnego obszaru gospodarczego Unii Europejskiej.
Decyzją rządu Donalda Tuska operatorem funduszy dla organizacji pozarządowych w ramach programu „Obywatele dla Demokracji” została Fundacja im. Stefana Batorego. Projekty w celu uzyskania wsparcia finansowego muszą wpisywać się m.in. w następujące obszary: prawa człowieka z uwzględnieniem praw mniejszości etnicznych, religijnych, językowych i seksualnych; zwalczanie dyskryminacji; równouprawnienie płci. Założyciel Fundacji Batorego George Soros przeznacza ogromne pieniądze dla międzynarodowych organizacji propagujących aborcjonizm i działania wymierzone w rodzinę. Fundacja Batorego przekazała miliony złotych organizacjom politycznego ruchu homoseksualnego i organizacjom propagującym również na terenie szkół genderyzm. Fundusze Norweskie były głównym sponsorem tzw. parady równości w Warszawie, w której tradycyjnie uczestniczy norweski ambasador i przedstawiciele rządu tego kraju.
Polska nadal pozostaje największym beneficjentem Funduszy Norweskich i EOG na lata 2014-2021. Do naszego kraju ma trafić 809,3 mln euro. Rząd premier Beaty Szydło podjął, jak się wydaje, decyzję o odebraniu Fundacji Batorego zarządzania Funduszami Norweskimi w obszarze organizacji pozarządowych, co uchroni przed działalnością wywrotową różnych lewackich organizacji na terenie polskich szkół. Funkcję operatora ma przejąć rządowe Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Jak jednak trafnie zauważył poseł PE Marek Jurek, właściwym rozwiązaniem byłoby, aby ich operatorem zostały niezależne instytucje społeczne o wypróbowanym autorytecie – jak (przykładowo) Caritas, Fundacja Lux Veritatis, Fundacja Mamy i Taty czy Instytut Jagielloński.
Takie rozwiązanie daje gwarancję działań zgodnych z porządkiem prawnym Rzeczypospolitej zapisanym w art. 72 Konstytucji RP: „Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka. Każdy ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją”.
Dr Krzysztof Kawęcki
Artykuł pochodzi z nr 115 (5868) "Naszego Dziennika", który został opublikowany 20 maja 2017 roku.