Nadal utrzymuje się model rodziny z jednym dzieckiem, najwyżej dwojgiem. Wzrost urodzeń tylko o 14 tys. w porównaniu ze skalą finansowego wsparcia jest zdecydowanie niezadowalający. Za przykładem Rosji powinniśmy postawić na wsparcie rodzin wielodzietnych – twierdzi polityk Prawicy Rzeczypospolitej.
GUS podał wstępne dane dotyczące urodzeń w pierwszym półroczu bieżącego roku. Urodziło się ok. 200 tys. dzieci, co według minister Elżbiety Rafalskiej daje szanse na przekroczenie poziomu 400 tys. urodzeń w ciągu roku. Poziom ten minister uznaje za sukces 500+. Te dane oznaczają, że do lipca urodziło się o 14 tys. więcej dzieci niż w pierwszym półroczu 2016. Otóż wszystkie urodzenia, z którymi mamy do czynienia w tym roku, są już następstwem obowiązującego od 1 kwietnia ubiegłego roku programu, dlatego dają one podstawę do pierwszych ocen skuteczności 500+ w przezwyciężaniu kryzysu, z jakim mamy do czynienia w Polsce. Od początku lat 90. bowiem pokolenie dzieci nie odtwarza pokolenia rodziców, a od przełomu wieków współczynnik reprodukcji prostej, czyli zastępowalności pokoleń, oscyluje wokół 1,3 – czyli pokolenie dzieci jest mniejsze o około 35–40 proc. od pokolenia rodziców. To już nawet nie jest kryzys, ale katastrofa demograficzna.
Nieodpowiedzialna decyzja
Poziom urodzeń uznawany przez minister Rafalską za sukces to osiągnięcie w najlepszym razie współczynnika reprodukcji prostej na poziomie 1,4. Taki współczynnik w obecnym stuleciu został osiągnięty tylko raz – w roku 2009 po wprowadzeniu dwa lata wcześniej tzw. dużej ulgi podatkowej wynoszącej około 1200 zł rocznie na dziecko, czyli 100 zł miesięcznie. Wówczas nastąpił wzrost urodzeń o około 30 tys. w trzech kolejnych latach w porównaniu z poziomem urodzeń roku 2007. Warto przypomnieć, że przeciwko takiej wysokości ulgi podatkowej w 2007 r. głosował rządzący wówczas PiS.
Warto również przypomnieć, że zamysł przezwyciężenia katastrofy demograficznej, sformalizowany w koncepcji 500+, znalazł się w programie wyborczym PiS w 2005 r. Autorem tego pomysłu był Cezary Mech, a wpisanie go do programu wyborczego forsowało środowisko, które później utworzyło Prawicę Rzeczypospolitej. Niestety, po wyborach Jarosław Kaczyński zdecydował o wyrzuceniu tego programu do kosza i zastąpieniu go neoliberalnym programem społeczno-gospodarczym realizowanym przez Zytę Gilowską. Cezary Mech wtedy stwierdził, że polityka prorodzinna zostanie wprowadzona dopiero wówczas, gdy nie będzie w stanie odwrócić już katastrofalnych skutków załamania demograficznego. Gdyby w 2005 r. została wprowadzona w życie koncepcja 500+, dziś prawdopodobnie w Polsce byłoby o około milion dzieci więcej. Program ten powstrzymałby też w znacznym zakresie emigrację z Polski, a także, co widać obecnie bardzo wyraźnie, przyczyniłby się – poprzez poszerzenie rynku wewnętrznego – do wzrostu gospodarczego. Obecnie bowiem ten program odpowiada za wzrost o ok. 0,2–0,5 proc. PKB, co w skali dziecięciu lat dałoby odczuwalny wzrost dobrobytu w naszym kraju. Niestety, ówczesna nieodpowiedzialna decyzja Jarosława Kaczyńskiego o wyrzuceniu tego programu do kosza, ma skutki nieodwracalne...
Czytaj więcej na stronie "Rzeczpospolitej".