W sprawach kryzysu imigracyjnego Tusk z jednej strony manifestował „cichą empatię” wobec państw Europy środkowej, z drugiej - nie zrobił nic, żeby wyhamować działania przewodniczącego Junckera, faktycznie nakręcające kryzys imigracyjny — powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Marek Jurek, europoseł i prezes Prawicy Rzeczypopolitej.
wPolityce.pl: Donald Tusk chciałby UE, która skupiłaby się na pragmatycznym rozwiązywaniu problemów obywateli, jak również postuluje, aby usprawnić działania Rady Europejskiej. Zaskoczyła Pana Marszałka taka inicjatywa ze strony wysokiego urzędnika UE?
Marek Jurek: Deklaracja przewodniczącego Tuska to raczej apel o rozmowy, niż proponowanie jakichś konkretnych wniosków. W tym sensie jest reakcją na próby naginania państw do zunifikowanych rozwiązań, co uruchomiło jedynie nowe podziały w Europie.
Jak ocenić słowa Donalda Tuska o roli jedności UE w obliczu kryzysu migracyjnego i Brexitu, skoro ciężko wskazać jakiekolwiek zaangażowanie szefa RE w tych sprawach?
W sprawach kryzysu imigracyjnego Tusk z jednej strony manifestował „cichą empatię” wobec państw Europy środkowej, z drugiej - nie zrobił nic, żeby wyhamować działania przewodniczącego Junckera, faktycznie nakręcające kryzys imigracyjny. Przecież na deklaracje, że zahamować nielegalną imigrację można jedynie poprzez otwarcie legalnych dróg imigracji - Jean-Claude Juncker nie ma na to żadnego mandatu ze strony państw Europy. A Donald Tusk - jako przewodniczący Rady - powinien właśnie reagować na takie nadużycia ze strony kierownictwa Komisji.
Widzimy, że w UE już zachodzi zmiana (przykład wyników wyborczych w Niemczech, Austrii, silna postawa państw V4). Czy w takim razie takie deklaracje - jak ten „pragmatyczny program” Tuska - będzie „chwytliwy” w Europie? Czy to kolejny dokument bez większego znaczenia?
Jeśli Unia Europejska ma służyć swoim państwom - konieczna jest zmiana jej kierownictwa. A ta zmiana może przyjść tylko poprzez zmiany wewnątrz państw. Austria dała ważny sygnał, zmiany mogą nastąpić właśnie tą drogą. Wzmocnienie opozycji wobec polityki Unii Europejskiej powinno wywołać zmiany wewnątrz partii dzisiejszego głównego nurtu, a to łącznie powinno zmienić politykę państw i Unii. Takie właśnie znaczenie ma wynik ÖVP i FPÖ.
Trzeba zadać ważne pytanie, dlaczego tak późno Donald Tusk wychodzi z tego typu inicjatywami. Spodziewalibyśmy się tego kroku raczej przy okazji jakiegoś exposé po wyborze na II kadencję. Czy nie jest za późno?
Tusk chce przypomnieć o sobie, że jako przewodniczący Rady Europejskiej może być pierwszym mediatorem sporów europejskich. To nie tworzy dziś żadnej nowej jakości. Przecież powinien nie tylko mediować, ale interweniować, choćby wtedy, gdy okazało się, że forsowanie dyslokacji imigrantów w państwach Europy napotyka na powszechny bierny opór ze strony państw. Jako rzecznik państw w Unii - powinien przypomnieć Komisji Europejskiej, że państwa które otwarcie odrzucają dyktat imigracyjny postępują zgodnie z powszechnym odczuciem dominującym w Europie. Niestety, gdy przypomnimy sobie mające już prawie trzy lata decyzje (!) Rady Europejskiej o zwalczaniu infrastruktury nielegalnej imigracji - widać, że nawet tam, gdzie miał bardzo mocny mandat - nie decydował się na konkretne działania.
Źródło: wPolityce.pl