Unia Europejska otwarcie przekroczyła granicę, przez którą do tej pory urządzała jedynie ciche, „hybrydowe” wypady. Odpowiedzialna za kwestie sprawiedliwości w Komisji Europejskiej komisarz Věra Jourová (z czeskiej liberalnej partii ANO 2011) oświadczyła 23 stycznia tego roku otwarcie i publicznie, że jeśli Polska nie uzna Prokuratury Europejskiej, powinna mieć zmniejszony udział w najbliższym budżecie europejskim.
Oczywiście krok pani Jourovej nie miałby tej przełomowej rangi, gdyby pozostał incydentem. Członkowie Komisji są odpowiedzialni przed jej przewodniczącym, więc przewodniczący Juncker mógłby za tę skandaliczną wypowiedź udzielić komisarz Jourovej dymisji. Tymczasem nawet jego milczące poparcie będzie oznaczać ustrojową zmianę Unii Europejskiej. Presja finansowa na niepokorne rządy stanie się uznaną i akceptowaną praktyką. Ta z kolei wzmocni i tak już znaną presję na wyborców. Nastawione na wysługiwanie się eurokratom partie będą się licytować, która ma większe poparcie Brukseli i która więcej „załatwi”. Dotychczasowe rządy zostaną zamienione w obieralne krajowe administracje, działające w ramach politycznego i finansowego przyzwolenia Unii. Tak właśnie – w życiu, nie na papierze – powstaje realnie funkcjonujące prawo. Rzecz naprawdę wymaga mocnej reakcji władz Rzeczypospolitej, zanim będzie za późno.
Tymczasem nasz Klub Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim wystąpił ze zdecydowanym protestem do przewodniczącego Junckera, wzywając go do „niezwłocznego podjęcia kroków koniecznych do naprawienia sytuacji” powstałej po oświadczeniu komisarz Jourovej i wykluczenie w przyszłości przypadków „takiej niedopuszczalnej presji”. To ważny krok i jestem wdzięczny naszym kolegom za poparcie w tej sprawie. Ale do sprawy trzeba wracać, aż do uzyskania zadowalającej reakcji, albo – dostatecznie szerokiego sprzeciwu.
Władze Unii Europejskiej straszą szantażem finansowym i same wyciągają ręce po pieniądze. Parlament większością dziewięćdziesięciu głosów wezwał rządy państw Unii, by „z całą mocą potępiły” wprowadzony przez prezydenta Trumpa zakaz finansowania praktyk aborcyjnych na świecie oraz aby ze środków narodowych i europejskich uruchomiły (!) „międzynarodowy fundusz” aborcyjny, „aby wypełnić lukę w finansowaniu powstałą w związku z działaniami administracji Trumpa”. Na szczęście zdecydowana większość polskich posłów głosowała przeciw temu skandalicznemu stanowisku.
Ostatnie decyzje rządu amerykańskiego – nie tylko ta napiętnowana w Strasbourgu, ale również udział wiceprezydenta Pence’a w Narodowym Marszu Życia i nominacja Neila Gorsucha do Sądu Najwyższego – po raz kolejny dowodzą, że cywilizacja życia może i musi prowadzić swoją politykę. Ale w jeszcze większym stopniu potrzebę tej polityki potwierdziło przegłosowanie w Parlamencie Europejskim utworzenia europejskiego funduszu aborcyjnego. Chowając głowę w piasek, nie zatrzymamy rewolucji przeciw życiu i rodzinie. Kontrkultura śmierci na pewno nie zrezygnuje ze swojej polityki.
Idziemy nr 9 (595), 26 lutego 2017 r.