Jean-Claude Juncker wygłosił doroczne Orędzie o stanie Unii. W formie było długie i monotonne, i była to chyba najlepsza forma, żeby uśpić uwagę tych, którzy powinni wysłuchać go uważnie i krytycznie. Jego radykalne wnioski skupiły się na płaszczyźnie instytucjonalnej, ale w pełni wpisywały się w cichą rewolucję, która maszeruje dziś przez Europę.
Przede wszystkim Juncker zapowiedział kontynuację dotychczasowej polityki imigracyjnej i po raz kolejny oświadczył, że jedyną alternatywą dla nielegalnej imigracji jest „otwarcie dróg” dla imigracji legalnej. Zapowiedzi dotyczące spraw finansowo-ekonomicznych w praktyce oznaczają dalsze zacieranie granic między państwami i narodami. Przewodniczący Komisji oświadczył, że wszystkie państwa powinny przyjąć jedną walutę, bo tylko Dania pozostaje z tego „obowiązku” zwolniona. Juncker nie ukrywał, że unifikacja walutowa ma być jedynie drogą do przejęcia kontroli nad polityką gospodarczą i społeczną państw. Do tego będzie prowadzić wprowadzenie do spraw podatkowych decyzji większościowych (a więc podejmowanych niezależnie od zgody tak Polski, jak i – w praktyce – Europy Środkowej) i wreszcie powołanie unijnego ministra finansów i gospodarki. Abyśmy dobrze zrozumieli konsekwencje, warto przywołać obecny kontekst. Dziś władze Unii atakują prawo Polek do wcześniejszego odpoczynku emerytalnego. Jutro mogą zaatakować 500+, oczywiście również w imię „niedyskryminacji” – bo „nowoczesne społeczeństwo otwarte” nie może traktować rodziców lepiej od par, które nie chcą mieć dzieci. Absurd? Owszem, ale oficjalnie obowiązujący.
Kolejne kroki mają służyć osłabieniu państw w imię rodzącego się Ludu Europejskiego. Pierwszym ma być przekazanie przewodnictwa na szczytach międzyrządowych przewodniczącemu Komisji Europejskiej. W ten sposób mechanizm międzyrządowy stanie się stopniowo jedynie organem doradczym władz unijnych. Drugim ma być jutro ograniczenie (a pojutrze zapewne likwidacja) wyborów do Parlamentu Europejskiego na poziomie narodowym. Temu ma służyć przekazanie części mandatów obsadzanych dziś w poszczególnych krajach – do podziału między listy międzynarodowe. Co to oznacza w praktyce? Niech to zobrazuje dokonana w ubiegłym tygodniu unijna ratyfikacja konwencji genderowej („antyprzemocowej”), o czym jeszcze osobno napiszę. Za włączeniem się do niej Unii Europejskiej głosowała zdecydowana większość posłów „chadeckiej” Europejskiej Partii Ludowej. I takimi posłami będzie te międzynarodowe listy obsadzać jej kierownictwo.
Zmiany mają objąć również politykę zewnętrzną Unii, która też ma być objęta mechanizmem większościowym, a siła jej władz ma być wzmocniona powołaniem unijnej jednostki wywiadowczej. Budowa Państwa Europa postępuje. To nie jest już czas na kolejne oświadczenia przed Parlamentem, że „chcemy zbudować Polskę taką, jaka jest Unia Europejska”. Bo może się tak naprawdę stać, jeśli nie zaczniemy organizować zasadniczej opozycji wobec obecnych unijnych władz.
Idziemy nr 39 (625), 24 września 2017 r.