Kim jest Soros? Papieżem Unii Europejskiej?
Wtym tygodniu George Soros ma spotkać się z przewodniczącym Komisji Europejskiej Junckerem, z wiceprzewodniczącymi Timmermansem i Katainenem, a także z odpowiedzialną za genderowe równouprawnienie komisarz Věrą Jourovą. Soros ma łatwiejszy dostęp do kierownictwa Unii niż komisje Parlamentu Europejskiego. Kim więc właściwie jest ów prywatny „filantrop”? Papieżem Unii Europejskiej?
Jedno jest zupełnie jasne. Głównym tematem rozmów Sorosa będzie mobilizacja przywódców Unii do ataku na Węgry, które postanowiły zdecydowanie przeciwstawić się finansowym wpływom sponsora (czy może raczej skarbnika) światowej rewolucji. Wstępne decyzje zostały już zresztą podjęte. Kierownictwo Parlamentu umieściło w porządku obrad tego tygodnia „sytuację na Węgrzech”. W ten sposób pod unijnym pręgierzem stanie kraj, który broni granic Europy, i to za to, że próbuje ograniczyć wpływy głównego adwokata nielegalnej imigracji do Europy.
Prawica Rzeczypospolitej (mija właśnie dziesięć lat naszej aktywności) zajęła się działalnością instytucji Sorosa w Polsce. Zaapelowała do rządu o odebranie Fundacji Batorego funkcji operatora Funduszy Norweskich. Polska dostaje te pieniądze w zamian za dostęp Norwegii (a także innych krajów spoza Unii) do naszego rynku. Pieniądze te powinny być przeznaczone na umacnianie społeczeństwa obywatelskiego i różnorodności społecznej, więc przede wszystkim regionalnej, zawodowej, politycznej. Tymczasem Fundacja Batorego przekazuje setki tysięcy złotych organizacjom politycznego ruchu homoseksualnego, jak Kampania Przeciw Homofobii, Stowarzyszenie Lambda, Stowarzyszenie na rzecz Lesbijek, Gejów, Osób Biseksualnych, Osób Transpłciowych oraz Osób Queer „Pracownia Różnorodności” i wiele innych podobnych, w szczególności na działalność na terenie naszych szkół. Jeśli serio traktuje się zasady rządów prawa (o których tak często mówią ostatnio władze Unii), środki te powinny być dysponowane w szacunku dla potwierdzonych w polskiej konstytucji wartości społecznych, takich jak rodzina, wychowawcze prawa rodziców czy wolność od demoralizacji. Będę bronił Węgier przed atakami Sorosa i klasy rządzącej w UE (co w Parlamencie Europejskim i poza nim robię od wielu lat), ale najskuteczniejszą ich obroną ze strony Rzeczypospolitej będzie otwarcie drugiego frontu i odebranie Sorosowi jego najważniejszego narzędzia działalności na terenie Polski. To będzie nie werbalne, ale realne wsparcie Węgier. I do takiej solidarnej obrony własnych praw należy wezwać i inne państwa Unii, szczególnie w środkowej Europie. Wicepremier Piotr Gliński powiedział niedawno, iż „nie wydaje się, żeby Fundacja Batorego mogła ponownie pełnić funkcję operatora” Funduszy Norweskich, aczkolwiek zastrzegł, że Norwegia „stawia pewne warunki, często bardzo ostre, co do sposobu operowania tymi pieniędzmi i kryteriów, według których będą one rozdzielane”. Nasza odpowiedź powinna być prosta i zdecydowana: fundusze te, należne Polsce z racji dostępności naszego rynku, będą rozdzielane zgodnie z zasadami polskiego prawa i potrzebami polskiego społeczeństwa.
Polska powinna bronić praw naszych rodzin i naszych szkół, ale przeciwstawienie się Sorosowej rewolucji to również kwestia solidarności europejskiej, przynajmniej w dwóch wymiarach. Presja instytucji unijnych będzie tym słabsza, im szerszy będzie sprzeciw, im więcej krajów będzie go wyrażać. To naturalne, że wiele innych państw będzie oglądać się na Polskę – największy kraj Europy Środkowej, jedyne wielkie państwo w naszym regionie i jednocześnie najbardziej katolicki kraj Europy w ogóle. Nie łudźmy się, że inni będą mówić, jeśli my będziemy milczeć. Co więcej – taki solidarny sprzeciw leży w interesie samej Unii. Opozycja jest koniecznym elementem istnienia wolnego społeczeństwa, szczególnie gdy mamy do czynienia z nieodpowiedzialną władzą. Tylko opozycja wobec władz Unii może powstrzymać je od prowokowania kolejnych konfliktów, atakowania kolejnych państw, od kolejnych aktów arogancji, dominacji, pogardy.
Tymczasem głos w sprawach Europy zabrała Francja w czasie pierwszej tury wyborów prezydenckich. Wybory trwają, ale pierwsze decyzje Francuzi już podjęli. Porażka François Fillona to kolejny sygnał, że narody Zachodu w coraz mniejszym stopniu traktują partie oficjalnej centroprawicy jako alternatywę dla liberalnej lewicy. Przecież w sprawach zwiększania uprawnień Unii Europejskiej, unifikacji walutowej, imigracji, praw rodziny – nie ma między nimi większych różnic. Tymczasem Europa potrzebuje zmian. A Polska potrzebuje Europy, która w końcu zrozumie, że my chcemy pozostać sobą.
Źródło: Gość Niedzielny.