Referendum konstytucyjne może otworzyć drogę do wprowadzenia euro.
W ubiegłym roku podczas uroczystości z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja Andrzej Duda ogłosił inicjatywę przeprowadzenia referendum w sprawie zmiany Konstytucji Rzeczypospolitej. Zaznaczył, że nie będzie to „referendum konstytucyjne”, ale „referendum konsultacyjne”, które określi, w jakim kierunku powinny zmierzać zapisy Ustawy Zasadniczej. Prezydent zapowiedział, że referendum odbędzie się w roku 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, najlepiej w dniach 10-11 listopada 2018 roku. Jego przedmiotem będą kwestie odnoszące się do systemu politycznego, w tym relacji między prezydentem a premierem i sprawy społeczne.
Nie ulega jednak wątpliwości, że niezależnie od zasadności i wagi pytań, które zostaną przedstawione w referendum, najważniejszym zagadnieniem może być sprawa stworzenia możliwości wejścia Polski do strefy euro. Wymagałoby to zmiany artykułu 227 obecnej Konstytucji RP, który stwierdza, że centralnym bankiem w Polsce jest Narodowy Bank Polski, któremu przysługuje wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej.
Prezydent Andrzej Duda 15 maja 2017 roku na konferencji prasowej z udziałem prezydenta Łotwy w odpowiedzi na pytanie, czy ze strony Francji i Niemiec są oczekiwania dotyczące poszerzenia strefy euro, przyznał, że kwestia przyjęcia euro może się znaleźć wśród pytań referendalnych. Dodał, że jest to temat ważny: „Pytanie w sprawie waluty euro sprowadza się do tego, czy powinniśmy mieć walutę ’polski złoty’ określoną w Konstytucji jako polska waluta, czy też nie”.
Kilka dni później szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski potwierdził, że kwestia wprowadzenia w Polsce waluty euro jest jednym z możliwych pytań w sprawie zmian w Konstytucji. Jak jednak zaznaczył, pytanie nie powinno dotyczyć wejścia do strefy euro, ale tego, czy Konstytucja ma gwarantować możliwe wejście do strefy euro, czy znieść konstytucyjne gwarancje dla polskiego złotego: „Co nie oznacza, że wejdziemy do strefy euro, tylko czy Konstytucja ma to gwarantować”.
Co przyniosą konsultacje?
Minister Szczerski wymienił trzy bloki tematów, które zostaną przedstawione Polakom w referendum: ustrojowy, społeczno-gospodarczy, relacje z Unią Europejską i NATO oraz światem zewnętrznym. W tym ostatnim przypadku chodzi o kwestię przystąpienia do strefy euro. Można zatem uznać, że przyjęta przez prezydenta taktyka ma na celu otworzenie drogi do wprowadzenia Polski do strefy euro.
23 maja 2017 roku prezydent Andrzej Duda powołał ministra Pawła Muchę, zastępcę szefa Kancelarii Prezydenta RP, na stanowisko pełnomocnika do spraw referendum konsultacyjnego. Z wypowiedzi pełnomocnika wynika, że w referendum konsultacyjnym pojawi się około 10 pytań. Pierwsze: „Czy jesteś za utrzymaniem Konstytucji z 1997 roku? Czy jesteś za jej zmianą? Czy przyjęciem nowej?”. Kolejne pytania mogą dotyczyć wyboru modelu ustrojowo-parlamentarno-gabinetowego lub prezydenckiego, sposobu wyboru prezydenta, zakresu kompetencji głowy państwa w relacji do premiera i obu izb parlamentu; kwestii relacji między prawem europejskim a krajowym, kompetencji samorządów, społecznej gospodarki rynkowej, zabezpieczenia w Ustawie Zasadniczej wieku emerytalnego oraz programów takich jak „Rodzina 500+”; możliwości bezpłatnej, powszechnej edukacji na każdym etapie (studia wyższe) oraz finansowania systemu opieki zdrowotnej. Poza tym mogą pojawić się kwestie dotyczące zasad funkcjonowania sędziów i działania samorządu terytorialnego.
Do końca lutego we wszystkich województwach mają zostać zakończone spotkania konsultacyjne z udziałem przedstawicieli Kancelarii Prezydenta RP w sprawie zmiany Konstytucji i proponowanych rozwiązań. Pełnomocnik do spraw referendum konsultacyjnego poinformował, że na podstawie korespondencji, która napływa do Kancelarii Prezydenta, oraz dyskusji z różnymi środowiskami, w tym organizacjami pozarządowymi, zostaną sformułowane pytania referendalne. Zapewne zakres i kształt tematów wyszczególnionych w referendum będzie wynikiem konsultacji prezydenta z premierem Mateuszem Morawieckim, a przede wszystkim z kierownictwem PiS. W tym kontekście sprawa porzucenia konstytucyjnego zapisu chroniącego walutę narodową wydaje się przesądzona. W poprzednich latach różnice między PiS i PO oraz prezydentem Lechem Kaczyńskim i premierem Donaldem Tuskiem w sprawie zastąpienia waluty narodowej europejską nie dotyczyły samej zasady, ale czasu realizacji. W 2008 roku premier Tusk w Krynicy zapowiedział, że w ciągu trzech lat zlikwiduje walutę narodową, a Polska znajdzie się w strefie euro w 2011 roku. W tym celu powołał pełnomocnika rządu do spraw wprowadzenia euro. Lech Kaczyński w 2008 roku opowiedział się za wprowadzeniem euro, ale z datą późniejszą niż lata 2011-2012. Stwierdził, że Polska może dążyć do przystąpienia do strefy walutowej, kiedy jej gospodarka będzie dużo silniejsza. Zastrzeżenia prezydenta budził fakt, że rząd Donalda Tuska miał prowadzić potajemne rozmowy w sprawie wejścia do strefy euro, bez uzgodnienia z nim i Narodowym Bankiem Polskim.
Euro w dekadę
Warto również przypomnieć, że projekt Konstytucji PiS z 2010 roku likwidował – „z powodów oszczędności” – Radę Polityki Pieniężnej, która ustala założenia polityki pieniężnej państwa. Ostatnio prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński prezentuje bardziej sceptyczny pogląd w kwestii euro, który jednak – jak się wydaje – nie oznacza fundamentalnej zmiany stanowiska, ale podejście mocno pragmatyczne. Zwraca uwagę, że przyjęcie euro oznaczałoby nowy wstrząs społeczny, kolejne zmarnowane lata i trwałą peryferyzację Polski. Zmiana myślenia w tej kwestii może nastąpić w ciągu 10-15 lat wtedy, kiedy Polska będzie na poziomie gospodarczym takich krajów jak Niemcy, Belgia czy Holandia: „Możemy przyjąć wspólną walutę – mówił – jak będziemy mieli 85 procent PKB Niemiec per capita”. Podobne stanowisko wyraża Mateusz Morawiecki. W październiku 2017 roku w czasie jednej z debat gospodarczych powiedział, że nie jest przeciwnikiem wprowadzenia w Polsce euro, ale trzeba zaczekać jeszcze 5-10 lat, gdy będziemy na to przygotowani. Zaraz po desygnowaniu na premiera zadeklarował: nie spieszymy się do strefy euro. Przed kilku dniami na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos Mateusz Morawiecki oświadczył, że warunkami wejścia Polski do strefy euro są silny wzrost gospodarczy w kolejnych latach, tak aby Polska osiągnęła średni dochód w wysokości 82-90 procent (dochodów) takich państw jak Niemcy czy Holandia; „konwergencja systemów gospodarczych” i większa „swoboda świadczenia usług”. W tym samym duchu wypowiedział się prezydent Andrzej Duda: „Polska powinna wejść do strefy euro wtedy, kiedy zarobki przeciętnego Polaka mniej więcej zbliżą się do średniej unijnej”.
Uwzględnienie w referendum dotyczącym zmiany Konstytucji pytania o możliwość przyjęcia waluty euro oznacza otwarcie drzwi do unii fiskalnej, radykalnie ograniczającej podmiotowość narodów i państw europejskich i przystąpienie do federalistycznego modelu UE. Potwierdzają to słowa Romano Prodiego, byłego przewodniczącego Unii Europejskiej, który mówił, że „dwoma filarami państwa narodowego są miecz i waluta: właśnie obaliliśmy jeden z tych filarów”. I przyznał, że wprowadzenie euro nie było koncepcją gospodarczą, ale polityczną.
Włączenie Polski do unii walutowej, nawet w perspektywie kilkunastu lat, oznacza oddanie Brukseli – Europejskiemu Bankowi Centralnemu i Komisji Europejskiej – kontroli nad budżetem i systemem podatkowym państwa polskiego. Władze Rzeczypospolitej powinny w imię ochrony fundamentów rozwoju Polski złożyć deklarację woli trwałego zachowania waluty narodowej i nietykalności art. 227 Konstytucji. W przeciwnym razie referendum przeprowadzone w roku 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości otworzy procedurę wymiany waluty narodowej na europejską i wejścia do eurolandu, co będzie oznaczało likwidację suwerenności ekonomicznej i obywatelskiej wolności Polaków.
Źródło: Nasz Dziennik.