Zamiast potulnie realizować dewastującą społecznie genderową konwencję stambulską, Polska powinna stać się na forum międzynarodowym promotorem konwencji praw rodziny.
Projekt powstał z inicjatywy europosła Marka Jurka. Ma afirmować wartości rodzinne zgodnie z tradycyjnie pojętym rozumieniem małżeństwa, rodzicielstwa, wychowania czy płci. Nie pomija trudnych problemów, jak przemoc, ale odpowiada na nie tak, by pomagać rodzinom, a nie je osłabiać i niszczyć. Opierając się na zasadzie pomocniczości, zapobiega patogennej ingerencji państwa usiłującego przejmować zadania i kompetencje obywateli tworzących rodziny.
Te zasady mają szansę zostać podniesione na płaszczyźnie międzynarodowej, m.in. po to, żeby doszło do integracji politycznych i dyplomatycznych wysiłków państw chcących przeciwstawić się światowemu trendowi na rzecz destrukcji rodziny i cywilizacji śmierci.
– Jest rzeczą właściwą, żeby państwa chcące identyfikować się z wartościami życia rodzinnego, z podstawowymi zasadami, na których życie rodziny się opiera, przyjęły wspólny dokument międzynarodowy i wspierały się, również na forum międzynarodowym, w obronie wartości rodzinnych jako fundamentu praw ludzkich – mówi Marek Jurek.
Polityk liczy na to, że z projektem na forum międzynarodowym wystąpi Polska. Dokument ma zostać wkrótce przekazany prezydentowi, rządowi, wszystkim siłom politycznym, a także zaprezentowany w Parlamencie Europejskim. Powodzenie całej inicjatywy byłoby wielkim sukcesem międzynarodowym naszego kraju i pokazaniem jego roli lidera pewnego bloku politycznego w Europie.
Potencjalni sojusznicy
Politycznie moment na tę inicjatywę jest dobry. W Europie dochodzi do władzy coraz więcej partii prawicowych, niekiedy nawet konserwatywnych, jak ostatnio w Austrii i we Włoszech. Rumuni chcą wpisania definicji małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny do konstytucji. Oburzenie wywołał wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości nakazujący uznanie zawartego w Belgii homoseksualnego „małżeństwa” obywatela tego kraju z pewnym Amerykaninem. Silny nacisk społeczny w kierunku obrony praw rodziny istnieje też w Chorwacji, Bułgarii i Estonii. W stronę obrony życia poszła wyraźnie administracja amerykańska, co ośmieliło też inne kraje.
W warunkach europejskich prawom rodziny przeciwstawia się przede wszystkim konwencja stambulska o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie z 2011 r., firmowana przez Radę Europy. Projekt konwencji o prawach rodziny to model wolny od wad i ideologicznego podłoża tej ostatniej.
– Konwencja powinna być zaadresowana w pierwszym rzędzie do tych państw, które nie ratyfikowały konwencji stambulskiej i chcą pozostać przy monogamicznej rodzinie jako naturalnym wzorze społecznym, przy szacunku dla naturalnej tożsamości kobiety, mężczyzny, obronie takich zasad, jak autorytet rodzicielski – tłumaczy „Naszemu Dziennikowi” Marek Jurek.
Konwencję stambulską podpisały, ale nie ratyfikowały Armenia, Bułgaria, Czechy, Grecja, Irlandia, Liechtenstein, Litwa, Luksemburg, Łotwa, Mołdawia, Słowacja, Ukraina, Węgry i Wielka Brytania, a w ogóle nie podpisały Azerbejdżan i Rosja.
Oczywiście pomysłodawcy są otwarci także na inne kraje, które dojrzeją do zmiany swojego nastawienia wobec praw rodziny. Dotyczy to też samej Polski, która ratyfikowała konwencję stambulską w kwietniu 2015 roku. Marek Jurek liczy również na Włochy, gdzie ministrem rodziny jest od niedawna Lorenzo Fontana, polityk znany z przywiązania do tradycyjnego pojmowania wartości życia i rodziny. Nowa konwencja może stać się punktem odniesienia także dla milionów zwykłych ludzi niezadowolonych z wrogiej rodzinie polityki swoich rządów.
Pomagać, nie zastępować
We współczesnej rzeczywistości europejskiej sens takiego dokumentu jest oczywisty. – Mimo że szereg międzynarodowych dokumentów z Europejską Konwencją Praw Człowieka i Podstawowych Wolności na czele zawiera gwarancje praw rodziny, obserwujemy coraz dalej idące próby ingerowania zarówno w tożsamość małżeństwa, jak i autonomię rodziny wychodzące od gremiów sądowniczych, doradczych i innych, niemających do tego formalnych podstaw – tłumaczy dr Tymoteusz Zych z Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, jeden z autorów projektu.
W konwencji stambulskiej rodzina jest definiowana jako siedlisko przemocy. Cały dokument jest oparty na neomarksizmie i ideologii gender, postrzega tradycyjną rodzinę jako z założenia podejrzaną, bo podtrzymującą stereotypowe role społeczne mające być źródłem wszystkich jej problemów i braków.
Projekt konwencji praw rodziny definiuje natomiast małżeństwo jako dobrowolny i trwały związek kobiety i mężczyzny, stąd strony konwencji nie będą „uznawać skutków prawnych związków jednopłciowych, poligamicznych i kazirodczych zawartych w jakiejkolwiek formie w kraju lub za granicą”. Stwierdza też, że „relacje między rodziną a państwem powinny być oparte na zasadzie pomocniczości” (czyli tyle wolności, ile to możliwe i tyle pomocy, ile to konieczne), a instytucje powinny wszelkie „wątpliwości rozstrzygać tak, aby zachować integralność rodziny”.
Wobec skandali takich jak sprawa Alicji Tysiąc konwencja zawiera zakaz roszczeń odszkodowawczych z tytułu poczęcia lub urodzenia dziecka. Władze nie mają prawa ograniczać płodności i utrudniać małżeństwom posiadania dzieci.
Konwencja przyznaje rodzicom pełną wolność „wyboru metod wychowawczych” z przyznaniem równych praw (także pod względem finansowym) edukacji domowej. Daje rodzicom prawo „do udziału w tworzeniu podstaw programowych edukacji szkolnej” oraz „decydowania o udziale ich dzieci w zajęciach mających wpływ na ich moralność”.
Źródło: Nasz Dziennik.