W krośnieńsko-przemyskim okręgu wyborczym do obsadzenia jest mandat po zmarłym 21 marca senatorze Prawa i Sprawiedliwości Andrzeju Mazurkiewiczu. Wybory uzupełniające odbędą się 22 czerwca. Wystartuje w nich m.in. lider Prawicy Rzeczypospolitej Marek Jurek. Poniżej publikujemy wywiad z byłym marszałkiem.
Jeździ pan po kraju, krytykuje Traktat Lizboński. Wierzy pan w to, że Polska mogłaby go po przyjęciu podważyć?
To zły traktat, jego wejście w życie obniży pozycję Polski i źle wpłynie na charakter Unii. Przede wszystkim jednak uważam, że premier Tusk oraz marszałek Komorowski za szybko wnieśli ustawę ratyfikacyjną do Sejmu. Polska powinna była spokojnie przyglądać się debacie w innych krajach Europy, dziś szczególnie w Czechach i w Irlandii. W przypadku odrzucenia Traktatu przez Irlandię (referendum jest 15 czerwca), Polska powinna pozostać wśród krajów bez ratyfikacji. To może otworzyć możliwość powrotu w negocjacjach do polskich postulatów. Tak też było w przypadku Konstytucji dla Europy, którą rząd Belki podpisał, ale Polska jej nie ratyfikowała. Została odrzucona przez Francję i Holandię, a my mogliśmy wrócić do wcześniejszego stanowiska. Przypomnę, że Polska nie miałaby zdolności negocjacyjnej w dotychczasowym procesie, gdyby nie to, że najpierw wspólnie z hiszpańskim rządem odrzuciliśmy pierwszą wersję Konstytucji dla Europy a potem nie ratyfikowaliśmy Konstytucji przyjętej przez rząd Belki. Prezydent chce traktat ratyfikować – nie zgadzam się z tym, ale zachęcam Prezydenta do poczekania przynajmniej na wynik irlandzkiego referendum.
Nie tylko chce ratyfikować, ale w obecnej sytuacji chyba już musi – tego wymaga Konstytucja.
W tej akurat kwestii opinie konstytucyjne są rozbieżne, ale to problem abstrakcyjny, bo Prezydent nie zamierza odmawiać ratyfikacji. Rzecz w tym, że jeżeli Irlandczycy odrzucą traktat – ratyfikacja stanie się bezprzedmiotowa, a Polska będzie miała otwartą drogę do dalszych negocjacji.
Gdyby dostał się pan do Senatu, jakie zadania uznałby pan za priorytetowe?
Począwszy od aktywnej roli Polski w Europie przez poprawę infrastruktury na Podkarpaciu po systemową naprawę systemu politycznego, zadań do wykonania jest mnóstwo. Ale najpilniejsza jest kontynuacja polityki prorodzinnej. Trzeba wyjść naprzeciw rodzinom, które wychowują dzieci. Obecnie mamy wielką dyskryminację podatkową rodzin. Przy każdym zakupie ubrań, żywności czy podręczników, rodzice muszą płacić bardzo wysoki podatek praktycznie od utrzymania swoich dzieci. Wprowadzenie mechanizmu wyrównawczego, który zrobiliśmy wprowadzając wielką ulgę na dzieci, było absolutnie konieczne. Określenie jej wysokości było dziełem Prawicy Rzeczypospolitej, którą kieruję. Ale konieczne jest wprowadzenie analogicznego zmniejszenia obciążeń podatkowych dla rodzin rolniczych, które przecież nie płacą PIT-u. Potrzebne są lepsze ubezpieczenia dla kobiet w okresie urlopów wychowawczych. Ale patrząc bardziej generalnie – trzeba zmienić sposób uprawiania polityki w Polsce – trzeba przywrócić w niej znaczenie zasad, przekonań i odwagi cywilnej.
Andrzeja Leppera, kandydata do Senatu z Podkarpacia, zaskoczono pytaniem jakie wymogi trzeba spełnić, aby założyć Uniwersytet Rzeszowski w Rzeszowie. Były poseł Samoobrony zaczął udzielać wskazówek – najwidoczniej nie wiedział, iż U.Rz. istnieje już oficjalnie od 2001 roku. To była dziennikarska prowokacja, aby zbadać poziom wiedzy pana Leppera na temat Podkarpacia. Nie boi się pan podobnej akcji ze strony dziennikarzy?
W artykule „Super Expressu” dotyczącym pana Leppera wymieniono także moje nazwisko, co uważam za absurdalne i niestosowne. Byłem posłem zaangażowanym w rozwój Uniwersytetu Rzeszowskiego, współpracowałem z nim, spotykałam się ze studentami, popierałem wszystkie kluczowe decyzje dotyczące tej uczelni… Nawet w okresie kiedy wśród posłów z Podkarpacia Uniwersytet budził kontrowersje z powodu postawy rektora Bonusiaka. Ja uważałem wtedy, że kontrowersje wokół rektora trzeba odsunąć na bok, gdy chodzi o studentów i samą uczelnię. Tak samo jak w Rzeszowie, trzeba wspierać szkolnictwo akademickie w Przemyślu i wszędzie. Dlatego udzielałem i będę udzielał wsparcia planom przekształcenia PWSW w Akademię Wschodnioeuropejską. To plan całkowicie realny. W interesie całego kraju, a nie tylko studentów, ich rodzin i przemyskiego środowiska naukowego, leży by z PWSW stworzyć główny ośrodek studiów ukraińskich i politologii Europy Wschodniej. Ta uczelnia powinna w przyszłości dostarczać całej Polsce wiedzy na temat polityki, kultury, historii i gospodarki Ukrainy.
Zgadza się, w sprawie Uniwersytetu Rzeszowskiego jest pan bardzo dobrze zorientowany. Ale czy nie boi się pan, że może okazać się, iż jest pan mniej obeznany w innej, bardzo istotnej kwestii związanej z województwem podkarpackim?
Nie ma ludzi wszechwiedzących. Ci, którzy twierdzą, że wiedzą wszystko, są po prostu nieuczciwi.
Opowiada się pan za „budowaniem chrześcijańskiej opinii w Europie”. Mógłby pan rozwinąć to założenie?
Chodzi o obecność na forum europejskim poglądów opowiadających się za cywilizacją życia i prawami rodziny. Tak myślą ludzie w całej Europie. Rok temu w Madrycie odbyła się milionowa manifestacja w obronie praw rodziny. Podobne wystąpienia widzieliśmy w Rzymie czy w Brukseli. Nie tylko Polska występuje w obronie wartości chrześcijańskich. Dlatego ważne jest, aby w debacie o przyszłości Unii Europejskiej, Polska współdziałała z rządami i siłami politycznymi identyfikującymi się z cywilizacją chrześcijańską. Kiedy prowadziłem w Warszawie konferencję Partnerstwa Regionalnego, czyli przewodniczących parlamentów Europy Środkowej, wspólnie wystąpiliśmy o uznanie praw rodziny za zasadę polityki społecznej w Unii Europejskiej. Większość z nas w tamtym okresie reprezentowała prawicowe większości parlamentarne, ale na przykład Katalin Szili, kierująca Węgierskim Zgromadzeniem Narodowym, reprezentowała większość lewicową. Można osiągnąć wszystko, trzeba tylko mieć ambicje, abyśmy naszym dzieciom w przyszłości zostawili i Polskę, i Europę, w której życie chrześcijańskie będzie odgrywać podobną rolę, jaką odegrało dla nas w czasach Jana Pawła II i „Solidarności”.
Nigdy nie ukrywał pan swojego stosunku do religii. Jestem bardzo ciekawa jakie zdanie ma pan natomiast na temat budowy Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie czy bogactwa sanktuarium w Licheniu. Nie gorszy to pana?
Dlaczego ma gorszyć? Mam nadzieję, że będą w przyszłości odgrywać taką rolę w polskim życiu katolickim, jak dzisiaj Jasna Góra czy katedra na Wawelu. Również Muzeum Kardynała Wyszyńskiego, które ma powstać przy Świątyni Opatrzności Bożej, powinno stać się ważnym ośrodkiem dokumentacji i badań. Nie zdajemy sobie często sprawy jak wielką rolę odegrał kardynał Wyszyński w historii nie tylko Polski, ale Europy drugiej połowy dwudziestego wieku. Nie każdy wie, że kardynał Wyszyński nie tylko zainicjował pojednanie z Niemcami, ale w największym stopniu informował papieża Pawła VI o życiu religijnym na Ukrainie i w Związku Sowieckim. Polska już w tamtych czasach była wschodnim obserwatorium Zachodu.
Powiedział pan, że uzupełniające wybory czerwcowe to szansa, że Podkarpacie w imieniu Polski upomni się o zmianę polityki. Wszyscy wiemy, iż Podkarpacie reprezentuje najbardziej skrajne prawicowe poglądy z całego kraju. Czy ma prawo w takim wypadku upominać się o cokolwiek w imieniu całego narodu?
Podkarpacie przoduje w bardzo wielu wskaźnikach społecznych w Polsce. Na Podkarpaciu jest najmniej przestępczości. Należy do tych województw, które mają najlepiej wygląda życie rodzinne. Cała Polska może wiele nauczyć się od Podkarpacia, natomiast Podkarpacie ma prawo do większej solidarności ze strony kraju. Skoro główna droga na Euro 2012 ma przebiegać tędy, województwo ma prawo upomnieć się o przyspieszenie budowy autostrady A-4, o przyspieszenie budowy lotniska rzeszowskiego, czy przynajmniej o budowę dwóch podstawowych dróg ekspresowych z Podkarpacia do Łodzi i wzdłuż wschodniej granicy. Podkarpacie ma prawo i powinno się upomnieć o lepszą politykę prorodzinną i o lepszą opiekę nad Polakami pracującymi w krajach UE. I może to zrobić w najbliższych wyborach –
bo głos Podkarpacia usłyszy cała Polska. A trzeba upomnieć się o zmianę stylu i sposobu uprawiania polityki. Obecnie koncentruje się uwagę opinii publicznej wokół tematów sztucznych i zastępczych. Czasami aż ogarnia przerażenie, kiedy główne siły polityczne wywołują absurdalne konflikty, by tylko na chwilę przyciągnąć zainteresowanie … Kto do kogo zadzwonił, kto się na kogo obraził, kto komu remont zrobił przed urzędem… Tymczasem dzisiejszej polityce polskiej potrzeba z jednej strony zdolności porozumienia, a z drugiej – jasnych przekonań i debaty o sprawach najważniejszych dla przyszłości.
Wracając do tematu Euro 2012, który pan poruszył... Ukraina wyprzedziła nas w przygotowaniach. A z nami co będzie? Zdążamy? Jak pan sądzi?
Mam nadzieję, ale jeśli mamy zdążyć, potrzebny jest stały nadzór parlamentarny nad realizacją przygotowań.
Apeluje pan o podjęcie prac nad Nową Umową Medialną. Jaka według pana, byłego członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, powinna ona być?
Po pierwsze, powinno się zagwarantować dobre, bezstronne kierownictwo telewizji publicznej, złożone z menedżerów lub dziennikarzy o wypróbowanej niezależności. Bronisław Wildstein miał tę cechę, ale niestety zmuszony do odejścia. Wśród członków Krajowej Rady RTV są ludzie, którzy nie powinni tam zasiadać, a na dodatek w działania tego urzędu wprowadzono kompletną blokadę decyzyjną. Po drugie, powinno się zagwarantować materialne warunki działania mediów publicznych, w tym regionalnych. Po trzecie, potrzebne jest zagwarantowanie pluralizmu w mediach, ale nie pluralizmu polegającego na ingerencjach partyjnych, tylko na pracy dziennikarzy o różnych poglądach. Dziennikarze nie powinni epatować brakiem przekonań, ale powinni po prostu być uczciwi w swoich poglądach. Wszystkie ważne pytania do polityków czy osobistości życia społecznego powinny padać, ale nie może być tak, iż media są polem jednostronnych ataków politycznych.
Był pan współzałożycielem Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, jego wiceprezesem i przewodniczącym rady naczelnej. Jak pan wspomina z tego okresu Stanisława Zająca – wówczas również lidera tej formacji a dziś także kandydata na senatora?
Staszka wspominam jako sprawnego szefa organizacji podkarpackiej ZChN i dobrego wicemarszałka Sejmu w latach 1997-2001. Zawsze był ceniony za to, że zbudował silną organizację regionalną. Miałem do niego żal, że w ZChN wystąpił przeciw dobrej prezesurze Mariana Piłki, który zrobił bardzo wiele, by rząd AWS działał na rzecz praw rodziny. Staszek był rzecznikiem nurtu pragmatycznego w ZChN, a potem i tak przyszedł w ślad za nami do PiS, choć dopiero w przeddzień objęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Dziś pracuje w Sejmie i nie bardzo rozumiem w imię czego kandyduje... Powinien raczej wewnątrz PiS zabiegać o politykę wartości chrześcijańskich w Polsce i w Europie, a nie bronić zaniechań w tej dziedzinie. Skoro zrozumiał szkodliwość Traktatu Lizbońskiego, mimo, że wcześniej ani nie przeciwdziałał jego zawarciu, ani go nie krytykował, powinien teraz podjąć działania by naprawić to, co popsuło się w polityce PiS-owskiej. Ale niezależnie od wyborów – jeśli je wygram, będę oczywiście współpracował ze Staszkiem działającym w Sejmie.
Weźmy pod lupę kolejnego kandydata z Podkarpacia – pana Krzysztofa Rutkowskiego…
Nie znam jego działalności, więc nic ciekawego Pani nie powiem.
Kto jest według pana najpoważniejszym kontrkandydatem do wyborów w czerwcu?
Poważni kandydaci to doktor Maciej Lewicki i Stanisław Zając. To z nimi będę konkurował w tych wyborach. Podkarpacie ma wybór – czy poprzeć kandydatów partii, które zajmują się przede wszystkim wzajemnymi atakami, czy opowiedzieć się za naprawą polityki polskiej. To mój cel.
Dziękuję za wywiad.
Autor: Kamila Masłyk
Źródło: Portal Krosmedia.pl z dnia 17 maja 2008 r.