Zamiast ochrony polskiego rynku pracy przed tanią siłą roboczą ze strony obcokrajowców rząd forsuje politykę otwarcia na imigrantów.
Wbrew deklaracjom o sprzeciwie wobec polityki migracyjnej Unii Europejskiej rząd realizuje program proimigracyjny, otwierając polski rynek pracy już nie tylko na obywateli Ukrainy, ale też z krajów spoza Unii Europejskiej, w tym arabskich i azjatyckich. Argumentem za otwarciem na imigrację ekonomiczną ma być brak rąk do pracy w wielu sektorach gospodarki. Polska, otwierając się na imigrantów ekonomicznych, zaczyna podążać tą samą zgubną drogą, którą 40-50 lat temu przebyły kraje Europy Zachodniej.
Republika Federalna Niemiec już w latach 60. XX wieku, na podstawie umów dwustronnych z innymi państwami, w pierwszej kolejności z Włochami, Turcją i Jugosławią, sprowadziła na swój rynek pracy cudzoziemców. Wkrótce rząd niemiecki podjął działania umożliwiające imigrantom ekonomicznym łączenie rodzin. W ten sposób pracownicy kontraktowi zwani „gastarbeiterami” i ich potomkowie z imigracji czasowej stali się stałymi mieszkańcami tego kraju. Polityka otwartości na imigrację ekonomiczną doprowadziła w krajach Europy Zachodniej do niekontrolowanego napływu imigrantów. Stymulowana przez rządy imigracja ekonomiczna była pierwszym etapem na drodze do społeczeństwa wielokulturowego.
Kuszący socjal
Niestety Polska powiela scenariusz realizowany wcześniej w Europie Zachodniej. W maju tego roku przybyła do Polski delegacja rządowa Uzbekistanu. Efektem spotkania było podpisanie porozumienia, na mocy którego przybędzie do naszego kraju trzy tysiące uzbeckich imigrantów, mających dostać u nas zatrudnienie. Już w ubiegłym roku obywatele Uzbekistanu otrzymali 1200 wiz pracowniczych w Polsce. Uzbekistan to kraj w Azji Środkowej, w którym około 97 procent ludności stanowią wyznawcy islamu.
Podobne porozumienia jak z Uzbekistanem mają zostać zawarte przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych z kilkoma innymi krajami azjatyckimi, w pierwszej kolejności z Filipinami, Nepalem, Wietnamem. Rząd jest na etapie wstępnych rozmów z ministerstwem Filipin w sprawie dwustronnej umowy o zatrudnieniu pracowników. Filipiński rząd podkreślił, że zależy mu na tym, aby osoby, które przyjechałyby do Polski, miały zagwarantowaną nie tylko pracę, ale i mieszkanie. Według rządowych założeń Filipińczycy i Wietnamczycy będą otrzymywali kartę pobytu na czas nieokreślony. Pozostali obywatele innych państw – aż na pięć lat. Dzisiaj z uproszczonej procedury dostępu do rynku pracy w Polsce korzystają obywatele Armenii, Białorusi, Ukrainy, Rosji, Grecji i Mołdawii. Już w tym roku Polska przyjęła ponad 3 tysiące imigrantów z takich krajów jak: Afganistan, Algieria, Irak, Iran, Maroko, Tunezja, Turcja, Egipt, Bangladesz, Syria, Libia. Większość z nich dostała zezwolenie na pobyt czasowy.
Założenia rządowe doprowadzą do przyjęcia zasady, która pozwoli imigrantom na pobieranie wszystkich świadczeń socjalnych, łącznie z programem „Rodzina 500+”. Prawo to przysługuje cudzoziemcom spoza Unii Europejskiej, jeśli mają dostęp do polskiego rynku pracy i mieszkają z rodzinami, oraz osobom, które uzyskały status uchodźcy. Ustawa wprowadzająca te zapisy pozwala na przyznanie 500 złotych miesięcznie na dziecko rodzinom, które posiadają kartę pobytu czasowego oraz zamieszkują na terenie Polski. Wniosek o przyznanie świadczenia musi zawierać deklarację o zamieszkaniu na terenie naszego kraju. Nie ma jednak narzędzi, które zweryfikowałyby te informacje. Wystarczy, że imigranci ekonomiczni sprowadzą do Polski rodziny, a uzyskają świadczenia socjalne.
Przez pierwsze trzy miesiące 2017 roku rząd polski z programu „Rodzina 500+” wypłacił obcokrajowcom ponad 12 milionów złotych, z tego 4,8 miliona złotych trafiło do obywateli Ukrainy. W ciągu pierwszego półrocza 2017 roku wypłacono obcokrajowcom około 25 milionów złotych.
W Polsce brakuje rąk do pracy – alarmują największe firmy biznesowe, które opowiadają się za nieograniczonym otwarciem granic dla pracowników z innych krajów, w tym z krajów arabskich. Nie chcą one przyznać, że brakuje rąk do pracy za pieniądze, które oferują przesiębiorcy w Polsce. Wielu przedsiębiorców nie jest zainteresowanych inwestowaniem w technologię i organizację produkcji, gdyż wystarcza im tania siła robocza z Ukrainy i innych krajów. Imigracja ekonomiczna jest w ich interesie, gdyż wpływa na zaniżanie wynagrodzeń. Ten stan rzeczy osłabia skłonność do inwestycji, których brak stanowi główny problem polskiej gospodarki.
Polacy „za drodzy”
Ekonomista dr Cezary Mech przypomina, że zwiększenie podaży na rynku zmniejsza jego cenę. Dotyczy to również wysokości wynagrodzeń w przypadku zwiększenia podaży pracowników w postaci imigrantów z Ukrainy. Instytucje gospodarcze w Polsce, w znacznej części kontrolowane przez zagraniczne podmioty, dążą do maksymalizacji zysku przez redukowanie wynagrodzeń i zastępowanie „drogich” Polaków tańszymi imigrantami. Tymczasem wkrótce może się okazać, że ukraiński imigranci okażą się zbyt drodzy. Tym bardziej że ich pensje rosną szybciej niż przeciętne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach. Czy wówczas pracodawcy nie będą zainteresowani zastępowaniem obywateli Ukrainy tańszymi imigrantami z krajów pozaeuropejskich? Taki proces może być kontynuowany latami.
Rok temu wicepremier Jarosław Gowin stwierdził, że Polska powinna otworzyć się na imigrantów ze Wschodu, głównie z Ukrainy, włącznie z ułatwianiem im otrzymania polskiego obywatelstwa. Polityka państwa polskiego otwarcia na imigrację ekonomiczną, wsparcia jej świadczeniami socjalnymi i ułatwieniami w uzyskaniu obywatelstwa i stałego pobytu w naszym kraju pozbawia młodych Polaków perspektyw. Zrealizowały się już postulaty niektórych publicystów apelujące, aby uprościć dla obywateli Ukrainy procedury otrzymywania karty stałego pobytu i polskiego obywatelstwa. Pojawiły się także wypowiedzi sugerujące wprowadzenie systemu państwowych stypendiów dla ukraińskich studentów, zniesienie dla nich opłat za studia, a nawet otworzenie polskiej armii na Ukraińców, aby w ten sposób przyspieszyć uzyskanie obywatelstwa polskiego państwa. Wydaje się, że proimigracyjna polityka wobec obywateli Ukrainy ukierunkowana jest bardziej racjami politycznymi niż ekonomicznymi.
Zasadniczym wyzwaniem polskiej polityki gospodarczej powinno być wspieranie wzrostu wynagrodzeń. W Polsce wynagrodzenia są trzy-, czterokrotnie niższe niż w krajach Europy Zachodniej. Jedynie wzrost wynagrodzeń stworzy perspektywy dla młodego pokolenia Polaków i może stać się istotnym czynnikiem skłaniającym emigrantów ekonomicznych z Wielkiej Brytanii i innych krajów do powrotu do Ojczyzny. Aby ten stan rzeczy osiągnąć, należy relacje między popytem a podażą w tym zakresie pozostawić wolnemu rynkowi. Oznacza to, że rząd powinien przynajmniej wycofać się z ingerencji w tę sferę gospodarki. Polityka wsparcia imigracji ze Wschodu zakłóca mechanizmy rynkowe.
Rządowa polityka konkurowania niską płacą prowadzi do ekstensywnego modelu polskiej gospodarki. Imigracja ekonomiczna hamuje wzrost płac. Konkurowanie niską płacą stanowiło jeden z zasadniczych elementów „planu Balcerowicza”, realizowanego w latach 90. ubiegłego wieku. Zamrażanie wzrostu wynagrodzeń eliminuje z rynku pracy polskich pracowników na rzecz cudzoziemców i prowadzi do wypływu pieniądza z Polski. Ukraińcy wysyłają do swoich rodzin coraz więcej pieniędzy. Według danych Narodowego Banku Polskiego, w 2017 roku przekazali oni na Ukrainę 11,7 miliarda złotych.
Polska z twarzą imigranta
W Polsce działa co najmniej kilkaset wyspecjalizowanych agencji, które zajmują się legalizowaniem pobytu imigrantów. Tworzą one fikcyjne firmy, które deklarują zapotrzebowanie na pracowników z zagranicy. Dzięki temu do Polski przybywają imigranci, rzekomo do pracy. Teraz – według założeń rządowych – będą otrzymywali pozwolenie aż na pięć lat pracy. Tymczasem instytucje rządowe nie są w stanie oszacować liczby przebywających imigrantów ekonomicznych.
Jeśli nie nastąpi zmiana polskiej polityki migracyjnej, to mogą spełnić się szacunki Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego, które przewidują, że w 2050 roku w Polsce będzie mieszkać prawie 4 miliony cudzoziemców, przede wszystkim z Azji. Zdaniem Ośrodka, dziesięć lat później cudzoziemcy stanowić będą w naszym kraju 12-14 procent populacji. Jeśli te prognozy się potwierdzą, Polska stanie się krajem imigracyjnym, nieróżniącym się w tym zakresie od innych państw zachodnich.
Po 2004 roku z Polski wyjechało ponad 2 miliony osób, w znakomitej większości młodych, przedsiębiorczych ludzi. Szacuje się, że tyle samo obcokrajowców może przebywać w naszym kraju. Według danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, w Polsce pracuje około 1,5 miliona obywateli państw trzecich. Niektóre dane mówią, że w naszym kraju może przebywać nawet 2 miliony obcokrajowców.
Rząd, zamiast zwrócić się do polskich emigrantów ekonomicznych, tworzy „zachęty” dla imigranckich gastarbeiterów. Terenowa administracja rządowa (wojewodowie) masowo przyznaje zezwolenie na pracę obcokrajowcom. Niestety rząd, zamiast ochrony polskiego rynku pracy przed tanią siłą roboczą ze strony obcokrajowców, prowadzi politykę otwarcia na imigrację ekonomiczną.
Dr Krzysztof Kawęcki
Źródło: Nasz Dziennik.