Z Markiem Jurkiem, marszałkiem Sejmu V kadencji, liderem Prawicy Rzeczypospolitej, kandydatem w wyborach uzupełniających do Senatu w okręgu przemysko-krośnieńskim, rozmawia Maria Cholewińska
Jak Pan ocenia dotychczasowe działania Prawa i Sprawiedliwości dotyczące sprawy moratorium?
- Na razie tych działań nie ma. Są indywidualne odpowiedzi posłów na ankietę "Naszego Dziennika". Wiem też, że jest jakaś dyskusja na ten temat w Prawie i Sprawiedliwości, że działa zespół, ale to jest działalność, którą według określenia Jarosława Kaczyńskiego należałoby określić raczej jako klubową, a nie polityczną, zmierzającą do tworzenia faktów społecznych.
Zna Pan skład tego zespołu?
- Nigdy nie czytałem pełnej listy, a wiem, że było kilka zmian. Natomiast charakterystyczne jest to, że brakuje tam członków Komitetu Politycznego, nie mówiąc o wiceprezesach partii. To pokazuje właśnie ten klubowy charakter i obojętność kierownictwa PiS wobec ochrony życia. A zobowiązania dotyczące cywilizacji życia dotyczą wszystkich ludzi dobrej woli, wszystkich środowisk i partii politycznych.
PiS jest największą partią opozycyjną. Co mogłoby zrobić, Pana zdaniem, na forum parlamentu, żeby przeforsować ideę moratorium?
- Apel, który skierowałem do prezydenta, premiera i marszałków obu izb, dotyczył dwóch spraw. Po pierwsze, żeby parlament (najlepiej w porozumieniu z prezydentem i rządem albo w formie dezyderatu do rządu) zwrócił się o poparcie przez Polskę na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ idei moratorium, potępienia zabijania poczętych jako drastycznego łamania praw człowieka. A po drugie, jeżeli to nie ma być akt deklaratywny, tylko realne działanie, podjęcia metodycznego wysiłku polskiej dyplomacji, żeby wesprzeć stanowisko Stolicy Apostolskiej, zachęcać inne rządy i siły polityczne do zaangażowania na rzecz cywilizacji życia. Tę pracę powinny wykonywać zarówno rząd i dyplomacja, jak i poszczególne partie polityczne, szukając dla sprawy sojuszników również wśród środowisk politycznych i społecznych tam, gdzie rządy opowiadają się przeciw prawu do życia.
Natomiast w Sejmie i w Senacie sprawa powinna była zostać podjęta międzypartyjnie. Gdy dwa lata temu polski parlament większością 84 proc. głosów potępił zabijanie dzieci w najwcześniejszej fazie życia - eksperymenty biomedyczne kosztem życia ludzkiego - inicjatywę w tej sprawie podjąłem w imieniu Prezydium Sejmu. Sama forma inicjatywy nadawała jej autorytet i charakter ponadpartyjny. Wicemarszałek Putra powinien już dawno przeprowadzić inicjatywę w tej sprawie w Prezydium Sejmu. To mogłoby dać 80-90-proc. większość na rzecz prawa do życia (bo wziąć udział powinny wszystkie partie od centrum w prawo). To dałoby oparcie dla działań i w ONZ, i w Radzie Europy.
Prawa nienarodzonych to prawa człowieka, nie subiektywny postulat światopoglądowy. Państwa aborcyjne nie korzystają z uprawnionego pluralizmu, ale łamią prawa człowieka. To stanowisko trzeba postawić na forum międzynarodowym ze względów zasadniczych, ale również pragmatycznych - tak długo będziemy atakowani i poddawani presji, jak długo będziemy zgadzać się na skandaliczną uzurpację przedstawiania zabijania poczętych jako wolności.
Musimy pamiętać - mówił o tym Jan Paweł II - że najskuteczniejszym "układem" niszczącym dzisiaj życie narodów Europy jest "układ aborcyjny", tak precyzyjnie opisany w art. 17 "Evangelium vitae". I to dziwne, że PiS wobec działania tego akurat układu jest tak obojętne.
Jeżeli to moratorium zostałoby przyjęte na forum Narodów Zjednoczonych, miałoby realne przełożenie na wzmocnienie ochrony życia poczętych w Polsce?
- Zmiany są bardzo potrzebne: przede wszystkim potwierdzenie w Konstytucji, że prawa nienarodzonych to prawa człowieka, że chodzi o bezdyskusyjną wolność i prawo. Oczywiście, sprawy takie jak objęcie ochroną prawno-karną dzieci chorych przed urodzeniem wymagają osobnych działań w procesie ustawodawczym. Natomiast nadal najpilniejsza jest sprawa konstytucyjnego potwierdzenia praw dziecka nienarodzonego jako praw człowieka. Bez tego prawo do życia zawsze będzie zagrożone, presja kontrkultury śmierci z zagranicy i w kraje ciągle będzie je podważać. Potępienie zabijania nienarodzonych przez ONZ bardzo wzmocniłoby działania na rzecz cywilizacji życia.
Pana zdaniem pilniejsze jest wprowadzenie moratorium w ONZ niż Polsce?
- Nie, to są kwestie równoległe. Natomiast inicjatywa Stolicy Apostolskiej otwiera pole (i jednocześnie zobowiązuje) do działań międzynarodowych. Działania na rzecz potwierdzenia praw nienarodzonych trzeba prowadzić na wszystkich planach: Konstytucji RP, Rady Europy, Unii Europejskiej i ONZ. Ze wszystkimi konsekwencjami, jakie z tego wynikają: potępienia tego procederu, zaniechania jego praktyki, odpowiedzialności państw, które go popierają i utrzymują.
W ONZ koniunktura jest lepsza niż w instytucjach europejskich, bo wiele państw Ameryki Łacińskiej czy Afryki jest gotowych kierować się odpowiedzialnością i solidarnością wobec nienarodzonych. Z kolei co do Rady Europy i Unii Europejskiej, tu też nie można rezygnować z działania, bo chociaż większość państw UE to państwa aborcyjne, jednak w każdym praktycznie istnieje opozycja społeczna broniąca cywilizacji życia. Dlatego jest w pełni realne zbudowanie co najmniej 30 proc. opozycji w instytucjach europejskich, występującej na rzecz prawa do życia i przełamanie konsensusu kontrkultury śmierci, na który dziś zgadza się większość polityków - również takich, którzy twierdzą, że prywatnie stoją po stronie nienarodzonych.
W projekcie stanowiska PiS czytamy m.in., że Prawo i Sprawiedliwość wzywa rząd do podjęcia działań mających na celu uchwalenie przez Zgromadzenie Ogólne ONZ moratorium na wykonywanie aborcji, a także "uwrażliwienie opinii międzynarodowej na potrzebę ochrony ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci".
- Trudno mi oceniać tekst, którego jeszcze nie ma. Jeżeli jednak takie stanowisko zostanie przyjęte, będzie krokiem w dobrą stronę, pod warunkiem, że przybierze postać rezolucji Sejmu i Senatu domagających się działań od rządu, a nie tylko proponujących. I że spowoduje energiczne i konkretne działania na rzecz przyjęcia takiej rezolucji przez parlament. Mam nadzieję, że znowu nie potrwa to kilka miesięcy.
Ale wiadomo, jaka będzie odpowiedź rządu na taką rezolucję...
- Właśnie dlatego apele opozycji nie mają żadnego sensu, mają charakter pozorny. Działanie realne to rezolucja parlamentarna domagająca się podjęcia działań na forum międzynarodowym. To jest działanie realnie budujące stanowisko Rzeczypospolitej i wykorzystujące w pełni możliwości opozycji. Niestety, w tej chwili mówimy o nieokreślonych projektach, bo do tej pory w tej sprawie praktycznie jeszcze nic nie zrobiono.
To stanowisko będzie miało real ne przełożenie na wzmocnienie ochrony życia w Polsce?
- Jeśli realnie doprowadzimy do potępienia przez Zgromadzenie Ogólne ONZ zbrodni aborcji, jeżeli z podobną propozycją w sposób stanowczy i konsekwentny będziemy występować na forum instytucji europejskich, to zaczniemy realnie zmieniać Polskę w państwo cywilizacji życia. Trzeba zacząć budować opinię na rzecz cywilizacji życia w instytucjach międzynarodowych i trzeba to robić w sposób ciągły, stały, systematyczny.
Trzeba pozytywnie oceniać każdy krok idący w dobrą stronę, właśnie tak sprawom dobra wspólnego nadajemy charakter ponadpartyjny, tak rozumiem solidarność narodową. Ale oczywiście, jeżeli przygotowywane oświadczenie ma być tylko wyrazem opinii grona posłów, bez żadnych realnych działań na rzecz szybkiego przekształcenia jej w stanowisko i politykę naszego państwa, jeżeli chodzi o to, by posłowie w klubie mogli sobie podyskutować, a nawet spisać jakąś konkluzję takiej klubowej dyskusji, to jest to tylko niepoważne kanalizowanie reakcji na inicjatywę międzynarodową najwyższej wagi.
Zasadnicze pytanie brzmi: czy PiS chce - działając zarówno w organach parlamentu, jak Prezydium Sejmu czy komisje sejmowe, czy przez debatę publiczną - nakłonić Platformę Obywatelską i większość parlamentarną do efektywnego zaangażowania Rzeczypospolitej na forum międzynarodowym na rzecz cywilizacji życia, czy wręcz przeciwnie: chce się tak w tej kwestii zaopiekować Platformą, żeby ta nie musiała niczego popierać. Chyba nie trzeba przypominać, jak to wyglądało rok temu przy Konstytucji - członkowie kierownictwa PiS tak "popierali" zmianę Konstytucji, żeby inni w ogóle nie musieli jej poprzeć. Teraz też tej sofistyki nie brakuje. Przed PiS i jego posłami jest wybór: czy będą realizować zobowiązania społeczne polskiej opinii katolickiej, czy będą częścią układu pragmatycznego, który opinię katolicką chce pozbawić realnego wpływu na politykę państwa.
"Nasz Dziennik" z dnia 2 czerwca 2008 r.