ROZMOWA z Markiem Jurkiem, posłem do Parlamentu Europejskiego
– Projekt konwencji przedstawiałem w Parlamencie Europejskim, w Zgromadzeniu Narodowym w Paryżu, na konferencjach w Budapeszcie, w Zagrzebiu i w Rolduc w Holandii. Poparł go Europejski Chrześcijański Ruch Polityczny. Bardzo ważne jest, że projekt był przedstawiony również na zebraniu biskupów Europy Środkowej w Bratysławie, w którym uczestniczyli przedstawiciele Konferencji Episkopatów od Polski i Ukrainy po Słowenię i Włochy.
– Środkowoeuropejscy biskupi zaapelowali do rządów o nieratyfikowanie konwencji stambulskiej i wypowiedzenie jej przez te państwa, które ją już ratyfikowały. A Międzynarodowa Konwencja Praw Rodziny adresowana jest do rządów, które współpracę międzynarodową chcą oprzeć na rzeczywiście uniwersalnych wartościach: szacunku dla życia, wychowania, rodziny.
– Przede wszystkim potwierdza zasadniczą rolę rodziny jako pierwszej wspólnoty społecznej, którą państwo ma wspierać, ale której wolności nie może naruszać. Uznaje monogamiczne małżeństwo za fundament rodziny i jej praw, a uczestniczące w niej państwa deklarują solidarność w obronie wyłącznego statusu prawnego naturalnego małżeństwa, szczególnie wobec presji zagranicznej na uznawanie za małżeństwa związków homoseksualnych. Gwarantuje wychowawcze prawa rodziców i ich decydujący wpływ na kierunek edukacji szkolnej i na programy nauczania. Potwierdza prawo rodzin do solidarności materialnej ze strony państw. Chroni kobietę przed jakąkolwiek presję aborcyjną i potwierdza prawo dziecka do ochrony w każdej fazie życia.
– Wszędzie słyszałem głosy poparcia, bo do tej pory musieliśmy uzasadniać obronę praw rodziny jedynie kulturą narodową i prawami do suwerennych decyzji państwa, co oczywiście jest argumentacją ważną, ale za słabą wobec uniwersalistycznych pretensji ideologii gender i jej wywrotowej presji na politykę państw. Genderowcy powołują się na prawa człowieka. Jeśli my nie zaczniemy mówić wprost o uniwersalnym znaczeniu rodziny, o tym, że prawa człowieka – jak uczył święty Jan Paweł II – wyrażają się przede wszystkim w prawach religii, rodziny i narodu, że są z nimi współistotne – nie obronimy naszej cywilizacji. I bardzo ważna jest solidarność państw w ochronie tych uniwersalnych zasad, a przede wszystkim wzajemne wsparcie w ich wykonywaniu. We wszystkich państwach, gdzie konwencję przedstawiałem, słyszałem, że taki dokument jest bardzo potrzebny i że dobrze, że w końcu się pojawił.
– Międzynarodowa Konwencja Praw Rodziny jest alternatywą i ochroną przed genderową konwencją stambulską. W pierwszym rzędzie jej adresatem są państwa, które konwencji genderowej nie przyjęły, w drugim zaś te, które ją wypowiedzą. Na tę decyzję ze strony władz czekamy. Żaden z tych mocnych argumentów, które sformułowali przeciw konwencji stambulskiej przedstawiciele obecnych władz, będąc w opozycji, nie stracił na aktualności. Wręcz przeciwnie. Konwencja, po przystąpieniu do niej Unii Europejskiej, jest tym groźniejsza, że może być przedmiotem codziennej presji ze strony unijnych władz. Pamiętajmy jednak, że ciągle sześć państw Europy Środkowej konwencji tej nie ratyfikowało. Dla nich propozycja alternatywna jest bardzo ważna, ale przede wszystkim Polska musi jak najszybciej do nich dołączyć.
– Projekt konwencji bardzo dobrze przyjęli ministrowie spraw zagranicznych i rodziny, minister Elżbieta Rafalska i minister Jacek Czaputowicz. Wsparcie dla tej inicjatywy wyraził również Prezydent Rzeczypospolitej. Władze muszą odpowiedzieć sobie, jakiej roli dla Polski chcą w Europie. Czy mamy budować oparcie dla naszych zasad i wartości, krąg państw i nurt opinii, który będzie nas wspierać i chronić w dążeniu do zachowania cywilizacji chrześcijańskiej, czy po prostu chcemy być, jak powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński, za piętnaście lat tacy jak Niemcy. To jest wybór podstawowy, ale jeśli pozostaniemy bierni – za parę lat nie będziemy mieć żadnego wyboru.