Prawica Rzeczypospolitej
Prawica Rzeczypospolitej na Facebook
Prawica Rzeczypospolitej na YouTube
ECPM

Wsparcie

Newsletter Prawicy
Jeżeli chcesz otrzymywać informacje o nowościach na stronie i działalności Prawicy.
» Zamawiam
Struktury lokalne
Do pobrania
Logo Prawicy Rzeczypospolitej.
Logo Prawicy Rzeczypospolitej
Szukaj
Aktualności
18-02-2019
Gość Niedzielny - Jurek: Czas przebudzenia?

Opinia społeczna nie zwraca uwagi na wypowiedzi polityków, tymczasem sprawy zaszły naprawdę daleko.

Minął rok, więc znów jest okazja do zastanowienia się, gdzie stoimy. Dokąd zmierza Polska i nasza cywilizacja? Unia Europejska po decyzji Wielkiej Brytanii o odejściu znalazła się na rozdrożu. Jej władze mogły dostosować politykę do rzeczywistych oczekiwań narodów Europy. Uznały jednak, że to narody powinny dostosować się do polityki władz Unii. W ostatnich miesiącach coraz częściej powtarzającym się motywem debaty publicznej stała się armia europejska, narzędzie „suwerenności europejskiej”, która – jak powiedział Jean-Claude Juncker – „jest naszym przeznaczeniem”.

Przeciętny Europejczyk jeszcze w połowie lat dziewięćdziesiątych nie wierzył, że za parę lat nie będzie marki, franka, lira. Podobnie dziś. Opinia społeczna nie zwraca uwagi na wypowiedzi polityków, tymczasem sprawy zaszły naprawdę daleko. Nie chodzi tylko o deklaracje kanclerz Merkel i oficjalnego kandydata na przyszłego przewodniczącego Komisji, Manfreda Webera. Już rok temu jeden z dyrektorów w Komisji Europejskiej, Herald Ruijters, wyznał, że „efektywna obrona europejska” powinna powstać już za siedem lat. Nie łudźmy się, że będzie to przedmiotem normalnej dyskusji. Klasa rządząca dziś w Unii debaty politycznej nie uznaje; każdą krytykę traktuje jako „populizm”, każdą obronę suwerennych kompetencji państw – jako „nacjonalizm”. W ubiegłym roku sam Donald Tusk został przez innych liderów UE (chwilowo) oskarżony o nastawienie „antyeuropejskie”, gdy wyraził sceptycyzm wobec sankcji finansowych nakładanych na państwa za nieprzyjmowanie delegowanych przez Unię imigrantów. Ci, którzy krytykują pomysł armii europejskiej, zostaną jutro uznani za „wrogów Europy”. Trzeba to przyjąć do wiadomości i wyciągnąć wnioski. Pierwszy jest najprostszy: bez politycznej, głębokiej wymiany władz Unii nie będzie zmiany jej polityki.

Narody nie chcą rezygnować ze swej wolności, z prawa kształtowania swego życia i ich głos odzywa się często w najmniej spodziewanych miejscach i momentach. Mark Rutte, premier Holandii, wystąpił przeciw pomysłom wyposażenia Parlamentu Europejskiego w prawo nakładania podatków na obywateli państw Unii i w prawo Komisji Europejskiej do zaciągania (faktycznie w imieniu państw) europejskiego długu. To stanowisko momentalnie poparły państwa skandynawskie, bałtyckie i Irlandia. Państwa Europy wcale nie zgadzają się z sugerowanym przez władze Unii wnioskiem, że unifikacja polityk gospodarczych to „oczywista konsekwencja” unifikacji walutowej.

Nie będzie jednak naprawdę głębokich zmian w Europie (więc również wymiany władz Unii) bez przebudzenia poczucia odpowiedzialności za dobro wspólne narodów, bez zmian moralnych, bez wzniesienia się ponad egoizm konsumpcji. Niestety, u nas był to rok upartej obstrukcji władzy wobec prawa do życia. Prawie dwa lata temu Jarosław Kaczyński oświadczył, że „zakaz aborcji eugenicznej ma szanse na wprowadzenie w stosunkowo nieodległym czasie”. Mijały miesiące, zapowiedź „nieodległej” zmiany stawała się coraz bardziej odległa i wiosną tego roku abp Marek Jędraszewski oświadczył, że „mamy prawo oczekiwać podjęcia szybko wszystkich niezbędnych [działań], aby chroniono życie dzieci, [które] są już dotknięte jakąś chorobą”. Arcybiskup wyraził też nadzieję, że „ludzie odpowiedzialni za politykę naszego państwa wsłuchają się w głos obywateli, którzy mówią jednoznacznie: stop aborcji”. Na to ważne oświadczenie minister Marek Suski odpowiedział, że „jeżeli mamy się wsłuchiwać w głos społeczeństwa, to zdecydowana większość jest przeciw”. Szef Gabinetu Politycznego Premiera, reprezentujący więc nie tylko siebie, z dumą oświadczył również, że jest „jednym z nielicznych posłów, którzy nie głosowali za zaostrzeniem prawa aborcyjnego”, wskutek czego miał „okupację biura (poselskiego) przez pewną organizację pro life”. Polacy wierni cywilizacji życia ciągle pytają, „kiedy oni to uchwalą”, tymczasem cała ta obstrukcja trwająca od niemal trzech lat – niezależnie od tolerancji dla zła, które dzieje się cały czas – wyrządziła już niepowetowane straty w sferze opinii publicznej. Władza sugeruje, że czeka na korzystną zmianę nastrojów społecznych, tymczasem sama wytrwale zmienia je na gorsze.

I skutki społeczne są widoczne. Tylko w ostatnim czasie – mimo intensywnych zmian sądowych – polskie sądy dwukrotnie uznały zagraniczne dokumenty „ojcostwa” kobiet żyjących w związkach lesbijskich. Tego typu wydarzenia nie wywołują już protestów, w każdym razie nie takich jak awantury wokół składu Trybunału Konstytucyjnego czy Krajowej Rady Sądownictwa. Ktoś złośliwie powie, że zadziałało osławione „wahadło”, i będzie miał sporo racji. Przede wszystkim jednak przestała działać opinia katolicka i czas ją obudzić.

Źródło: Gość Niedzielny.



Copyright © Prawica Rzeczypospolitej

[ wykonanie ]