– Oczywiście będą to trudne święta. Jednak im bardziej będziemy pozbawieni ich materialnego wymiaru, tym bardziej powinniśmy je przeżywać w wymiarze duchowym. Ten czas naprawdę warto wykorzystać na myślenie o tym, co istotne – mówi portalowi DoRzeczy.pl Marek Jurek, były marszałek Sejmu, założyciel i pierwszy prezes Prawicy RP.
__________________________________________________
Niektóre media donosiły, że w Wielkiej Brytanii w związku z koronawirusem mają być segregowani pacjenci, a pomocy medycznej ma się odmawiać ludziom o poglądach "homofobicznych i seksistowskich". Jednocześnie rząd Wielkiej Brytanii miał ułatwić procedurę aborcyjną – kobiety miały łatwiej zabić dzieci we własnym domu. Oświadczenie sekretarza stanu do spraw zdrowia i opieki społecznej usunięto z rządowej strony internetowej, a rzecznik Departamentu Zdrowia poinformował, że deklaracja opublikowana została „przez pomyłkę”. Co jednak oznacza fakt, że w ogóle takie pomysły się pojawiły?
Marek Jurek: Należy starannie sprawdzać wiadomości, czy to propozycje, czy już wdrożone praktyki. Jednak same pomysły ilustrują totalitarny dryf współczesnych państw liberalnych i pokazują wyzwania, przed którymi staniemy, gdy pandemia wygaśnie. Pamiętajmy, że każdy kryzys zachęca władze do sięgania po środki nadzwyczajne.
Są one chyba uzasadnione w obliczu pandemii i ogólnoświatowego zagrożenia?
Oczywiście, tam gdzie chodzi o walkę z chorobą są wręcz konieczne. Mimo wszystko zawsze należy uważać, by kryzys nie stał się pretekstem do działań, które już walki z nim nie dotyczą.
Jak na to wszystko powinniśmy reagować w naszym kraju?
Walkę z pandemią rząd prowadzi o wiele skuteczniej niż w innych krajach, oczywiście ze wsparciem społeczeństwa. I choć uważam, że prędzej, czy później będzie musiał przełożyć wybory, a lepiej, by zrobił to sam, niż pod presją – z całą pewnością jest to dziś optymalny gabinet na czasy kryzysu. Mając w świadomości, że gdyby doszło do fali powrotnej epidemii z Azji Wschodniej, gdyby jeszcze bardziej trzeba było wzmocnić ochronę granic – nikt tego lepiej nie zrobi.
Jak należy reagować na te pomysły w innych krajach, o których mówiliśmy na początku?
To pokazuje, jak bardzo potrzebne są realne zmiany ustrojowe w Polsce. Mam na myśli rzeczywiste kwestie ustrojowe, a nie drugorzędne instytucjonalne. Chodzi o zasadniczy wybór: państwo dobra wspólnego, a więc cywilizacji życia i praw rodziny, czy państwo liberalne, a więc relatywistyczne i roszczące sobie prawo do wywrócenia całego naturalnego porządku. Przede wszystkim to kwestia zasad i pojęć społecznych. Nie wystarczy, że są zapisane w prawie, choć często już są, ale muszą być jeszcze aktualizowane w polityce, działaniach władz, debacie publicznej. Zasadniczym czynnikiem państwa dobra wspólnego jest u nas consensus wojtyliański, czyli prządek wartości, który określał naszą kulturę w okresie walki o niepodległość i potem, za pontyfikatu św. Jana Pawła II. To ogromny kapitał społeczny, którego nie można roztrwonić.
Czy słowo consensus, nie jest jednak przesadzone biorąc pod uwagę fakt, że wielu ludzi również w latach 90. nie zgadzało się z nauką św. Jana Pawła II?
Consensus nie oznacza jednomyślności, która w naturze nie występuje. Współczesny consensus wyklucza karę główną, mimo, że wielu ludzi ciągle ją popiera. W Polsce consensus wojtyliański polegał na tym, że we wszystkich partiach byli ludzie, którzy nie chcieli kwestionować zasad cywilizacji życia, a w większości tacy, którzy byli gotowi je popierać. To że była taka mniejszość w partiach liberalnych, to że nawet lewica postkomunistyczna miewała skrupuły, żeby je naruszać, zarówno umożliwiało dobre zmiany, jak i realnie hamowało osławione demokratyczne wahadło. Tym bardziej pozytywne sformułowania w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego. Ta względna jedność, którą przeżywamy dziś, powinna być przeniesiona na czas po kryzysie. To niezbędne dla dobra wspólnego i życia ludzi. Szczególnie warto o tym mówić w tym tygodniu, w którym obchodziliśmy Narodowy Dzień Życia, którego uchwalenie było zresztą doskonałą manifestacją consensusu. Szkoda, że w tak niewielu mediach Narodowy Dzień Życia był obecny.
W ostatnią niedzielę miał się odbyć Narodowy Marsz Życia, który z powodu pandemii został odwołany.
Od początku marca rozważaliśmy odwołanie Marszu. Organizatorzy aborcyjno-feministycznych „manif” nie mieli takich skrupułów, mimo, że odbywały się już po pojawieniu się pierwszych zarażeń. Za to było wiele ataków na ludzi, którzy nadal, z zachowaniem daleko posuniętej ostrożności, chodzili na Mszę.
W trudnej sytuacji znaleźli się katolicy. Wielki Post obchodzimy bez nabożeństw, z mszami głównie w domach, z ograniczonym dostępem do sakramentów. W Wielkanoc nie będzie mszy Triduum Paschalnego oraz tradycyjnej święconki.
Oczywiście będą to trudne święta. Jednak im bardziej będziemy pozbawieni ich materialnego wymiaru, tym bardziej powinniśmy je przeżywać w wymiarze duchowym. Ten czas naprawdę warto wykorzystać na myślenie o tym, co istotne.
Źródło: Tygodnik Do Rzeczy