Z każdym tygodniem, a nawet z każdym dniem rozwiewają się nadzieje rządu na bezbolesne przeczekanie światowego kryzysu gospodarczego. Kolejne prognozy ekonomiczne coraz bardziej obniżają przyszłoroczne tempo wzrostu w naszym kraju. Tymczasem analizując działania rządu, nie widać żadnego pomysłu, żadnej sensownej koncepcji przeciwdziałania narastającemu spowolnieniu naszej gospodarki.
Brak diagnozy kryzysu
Wydaje się, iż rząd Donalda Tuska liczy na to, że przeczeka kryzys i ograniczy jego wpływ na polską gospodarkę zasłaniając się działaniami państw zachodnich i instytucji unijnych. Brak właściwej diagnozy kryzysu powoduje, iż zamiast realnej polityki przeciwdziałania zjawiskom kryzysowym mamy do czynienia jedynie z dążeniem do polaryzacji społeczeństwa na tle rezygnacji z suwerenności monetarnej. W tym dążeniu ujawnia się cały brak zrozumienia istoty obecnego kryzysu światowego, wynikającego między innymi z braku kontroli nad procesami globalizacyjnymi. Polaryzacja na zwolenników i przeciwników polskiej waluty jest wygodna dla głównych sił politycznych, podczas gdy w celu zaradzenia nadchodzącemu kryzysowi konieczne są skoordynowane działania broniące interesów Polaków zarówno przed finansowymi grupami interesów, jak i szerzącym się egoistycznym postawom wysokorozwiniętych państw Unii Europejskiej. Bierność ta wynika też z lęku przed przyznaniem się do bankructwa dotychczasowej ideologii gospodarczej, wyznawanej przez partię rządzącą i intelektualną nieporadnością w sytuacji, gdy wszystkie „pryncypia” tej ideologii okazały się źródłem zagrożenia naszej gospodarki. Zasadniczym czynnikiem wystawiającym polską gospodarkę na niebezpieczeństwo światowego kryzysu była sprzedaż większości polskich banków i innych największych przedsiębiorstw inwestorom strategicznym z państw dzisiaj dotkniętych kryzysem instytucji finansowych. Dziś „strategiczni” właściciele polskich banków podejmują próby wytransferowania środków finansowych z Polski w celu ratowania płynności „spółek-matek” przy bierności organów nadzorczych i pasywności rządu. Drugim zasadniczym czynnikiem wystawiającym polską gospodarkę na niebezpieczeństwo była wieloletnia polityka schładzania gospodarki przy pomocy wysokich stóp procentowych, co doprowadziło do wypchnięcia polskiego długu za granicę i wysokich obecnie kosztów „rolowania” tego długu. Polityka ta zagraża krachem finansowym, w sytuacji, gdy koncerny zagraniczne, będące największymi polskimi eksporterami, wobec spadku popytu na rynkach międzynarodowych przede wszystkim ograniczają produkcję w zagranicznych, a nie macierzystych zakładach. Ograniczenie eksportu, który w dominującej części znajduje się w rękach zagranicznych, może spowodować radykalny spadek rezerw walutowych ze wszystkimi konsekwencjami tego faktu. Obecny kryzys gospodarczy ujawnia w całej rozciągłości obłudę szeroko lansowanej tezy o anacjonalnym charakterze międzynarodowego kapitału.
Euro dla Polski?
Efektem „umiędzynarodowienia” polskiego systemu bankowego jest dziś polityka wytransferowywania środków finansowych z polskich banków i tym samym radykalne ograniczenie możliwości kredytowania polskiej gospodarki. Radykalny wzrost restrykcyjności polityki kredytowej uderza nie tylko w budownictwo mieszkaniowe, ale w całą sferę produkcyjną i eksportową. Ta sytuacja prowadzi do skokowego spowolnienia rozwoju gospodarczego naszego kraju. Dlatego jedynie marketingowym chwytem jest w tej sytuacji pomysł rządu, by przyspieszyć wprowadzenie Polski do strefy euro. Zamiast wspierać eksporterów, rząd prowadzi politykę, która w najbliższych latach doprowadzi do wzmocnienia polskiej waluty i dalszego ograniczenia polskiego eksportu. Upowszechnianie przekonania, iż euro jest ratunkiem na obecny kryzys wynika albo z niezrozumienia obecnej sytuacji i mechanizmów funkcjonowania gospodarki, albo z uwzględniania wyłącznie interesów kapitału spekulacyjnego, lobby „kredytowo-turystycznego” i importerów wypychających polskich pracowników na bezrobocie lub zmuszających do emigracji.
Najważniejszym obecnie działaniem rządu i instytucji nadzorujących polski rynek finansowy powinny być działania, które z jednej strony zapobiegną wytransferowywaniu środków finansowych za granicę, z drugiej zaś doprowadzą do utrzymania akcji kredytowej polskiej gospodarki na przedkryzysowym poziomie.
Niezbędny jest wysiłek dyplomatyczny, który nie dopuści do powołania ponadnarodowych form nadzoru finansowego, co pozbawiłoby nasze państwo możliwości skutecznego nadzoru nad własnym rynkiem finansowym, i przerzuciłoby koszty kryzysu międzynarodowych instytucji finansowych na barki państw satelickich, do których próbuje się wtłoczyć Polskę. Dlatego zadziwiająca jest bezradność rządu i Komisji Nadzoru Finansowego przy wytransferowywaniu środków finansowych z Polski. Konieczne jest wzmocnienie, także ustawowe w trybie pilnym, możliwości przeciwdziałania takim praktykom i zwiększenia przejrzystości rynku finansowego.
Racjonalne rozwiązania
Konieczne jest dekapitalizowanie państwowych banków i gwarancje rządowe tylko dla nich, bowiem wzmocniłoby to możliwości finansowania tych obszarów gospodarki, z których wycofują się banki zagraniczne. Gwarancje dla wszystkich banków, także zagranicznych, które wytransferują środki z naszego systemu finansowego, byłyby działaniem nieodpowiedzialnym i przerzucającym koszty ich kryzysu na barki polskich podatników. Za nieporozumienie należy więc uznać rozważanie nad spełnieniem żądań instytucji zagranicznych w przedmiocie gwarancji dla ich potencjalnie przynoszącego straty działania. W tym rozwiązaniu polski podatnik nie dość, że jest dotknięty błędami instytucji zagranicznych, to jeszcze nie mając na nie wpływu, miałby gwarantować wysokie wynagrodzenia w tych podmiotach, a w razie błędnych, a czasami szkodliwych działań, ponosić ich konsekwencje.
W związku z wycofywaniem się instytucji zagranicznych państwo powinno wesprzeć finansowanie infrastruktury oraz budownictwa mieszkaniowego, z finansowania którego gremialnie wycofały się banki. Te działania muszą być wsparte przyśpieszeniem pozyskiwania środków unijnych i z międzynarodowych instytucji finansowych przeznaczonych na inwestycje infrastrukturalne. Niepokojące jest ogromne opóźnienia w pozyskiwaniu środków unijnych na polskie inwestycje. Napływ tych środków przeciwstawiłby się także nadmiernej deprecjacji polskiej waluty.
Ważne dla przeciwdziałania narastaniu kryzysu gospodarczego jest zablokowanie pakietu energetyczno-środowiskowego, lansowanego przez Unię Europejską, oraz nowe inwestycje w energetykę opartą o węgiel, będące źródłem naszej przewagi konkurencyjnej. Zgoda prezydenta Kaczyńskiego na ubiegłorocznym marcowym szczycie Unii Europejskiej na wdrożenie pakietu energetyczno-klimatycznego mogłaby nas pozbawić wszelkich korzyści finansowych płynących z członkostwa w tej organizacji.
Inne działania lansowane przez Unię, takie jak likwidacja limitów inwestycji zagranicznych i w instrumenty pochodne przez Otwarte Fundusze Emerytalne, nie tylko wystawiłyby polskich emerytów na niebezpieczeństwo utraty zabezpieczenia emerytalnego, jak dowodzi obecny kryzys, ale także osłabiłyby możliwości inwestycyjne polskiej gospodarki.
Kto straci?
Polska nie uniknie negatywnych skutków obecnego kryzysu instytucji finansowych i kryzysu gospodarczego, ale można je wyraźnie ograniczyć. Bierność rządu czy koncepcja wejścia do strefy euro oraz gwarancje dla pożyczek międzybankowych są działaniami potęgującymi zjawiska kryzysowe. Podobne skutki może mieć także polityka finansowego wspierania wszystkich banków w Polsce zagrożonych utratą płynności. Na barki podatników nie można bowiem przerzucać odpowiedzialności za chciwość zagranicznych instytucji finansowych.
Trudne sytuacje zawsze wymuszają sprawdzenie umiejętności rządzenia. Jednak obecny kryzys odsłania słabość i rządu, i opozycji niezdolnych do przeciwstawienia się temu wyzwaniu. Brak realnej reakcji na zagrożenia kryzysowe powoduje, iż cały naród będzie ponosił koszty błędów dotychczasowej polityki gospodarczej, i za kryzys zapłacimy więcej, niż gdyby główne siły polityczne były zdolne do prowadzenia polityki opartej na fundamencie patriotyzmu gospodarczego. Najbardziej niepokojące w obecnej sytuacji jest to, że dominujące partie polityczne, zamiast pracować nad ograniczeniem skutków kryzysu, poświęcają się polaryzowaniu społeczeństwa w sprawie wprowadzenia euro, a nie zapobieganiu narastającego kryzysu.
"Przewodnik Katolicki" nr 49/2008