Niepodległość Polski – najpierw jej odzyskanie, potem utrwalenie – to dziedziczne zadanie polskiej inteligencji, jako grupy szczególnie odpowiedzialnej za zachowanie tożsamości narodowej i przywództwo polityczne. Zapewne niedowład w wypełnianiu tych funkcji jest przyczyną słabego dziś – w szerszej opinii publicznej – uświadomienia zadań odzyskanego państwa. Zadań – bo państwo ponosi odpowiedzialność za przyszłość, za rozwój i przetrwanie wspólnoty narodowej, a nie jest ani celem dla siebie, ani jedynie agencją organizacji wygodnego życia.
Debaty takie jak europejski system liczenia głosów są niewątpliwie ważne, ale znaczenie, jakie się im przypisuje jest nieproporcjonalne do tego, co Amerykanie nazywają narodową grand strategy. W naszej debacie politycznej zastępują ją cele etapowe: wejście do struktur zachodnich, ich rozszerzenie na kraje uwolnione spod dominacji sowieckiej na Wschodzie, walka o polską pozycję w Unii Europejskiej.
Już ten ostatni cel pokazuje konieczność zasadniczych wyborów naszej narodowej przyszłości: jaki model społeczny ma realizować Unia – społeczeństwa konsumpcyjnego czy organicznego? czy ma być nowym państwem czy zrzeszeniem narodów zachowujących suwerenność? ma być rzeczniczką cywilizacji europejskiej, otwartą na tych, którzy chcą z nią wiązać los, czy nowym społeczeństwem multikulturalnym, wyrzekającym się tożsamości w imię „otwartości”?
To ważne kwestie, ale pytanie o przyszłość Polski nie jest pochodną ich rozstrzygnięcia – odwrotnie, to z woli odbudowy niepodległego państwa wynikać musi odpowiedź na te problemy. Każda będzie jednak tylko częścią narodowej strategii.
Szukamy wzmocnienia naszego bezpieczeństwa, utrwalenia naszej niepodległości, ochrony przed naciskiem rosyjskim – w strukturach świata zachodniego. Wzmocnienie nie może jednak oznaczać delegowania na organizmy zewnętrzne odpowiedzialności za naszą przyszłość. Polska potrzebuje wsparcia dla naszego bezpieczeństwa, ale sama może wzmacniać własną siłę, tak w interesie własnym, jak również współpracy całego Zachodu. Stając się potrzebni – wzmacniamy naszą podmiotowość. To wymaga jednak wzmocnienia narodowego potencjału – tak, by wobec spraw europejskich nabierać znaczenia państwa centralnego, które dziś mają Niemcy i Francja, w mniejszym stopniu Wielka Brytania.
Postulat wzmocnienia potencjału narodowego nie budzi żadnych kontrowersji na planie ekonomicznym. Często jest do niego redukowany. Choć w podejściu ekonomistycznym kryją się wewnętrzne sprzeczności – szczególnie między państwem opiekuńczym, konsumpcją i rozwojem. Polska potrzebuje zarówno długiego okresu wzrostu gospodarczego, jak i zmiany naszej struktury społecznej – w kierunku wzmocnienia przedsiębiorczości i upowszechnienia własności. Bez zwiększenia ilości przedsiębiorstw, ułatwienia inwestycji i uczciwej kumulacji majątku nasz wzrost nie będzie miał trwałych podstaw. Kraj również nie będzie miał siły magnetycznej, zatrzymującej młodych i przedsiębiorczych ludzi przed pokusą wyjazdu na stałe.
Jednak potencjał narodowy to nie tylko gospodarka – to również potencjał demograficzny, kulturowy i moralny. Dopiero suma tych czynników stanowi o sile państwa, wyrażającej się w pozycji politycznej i militarnej. Suma, a raczej iloczyn – bo brak któregokolwiek z tych czynników nie może być skompensowany przez inne; gdy równy jest zeru – sprowadza do zera siłę całości.
Struktura demograficzna wpływa dziś na proces pokojowy w Irlandii Północnej, na politykę Niemiec i Francji wobec świata Islamu, czy wreszcie na ustrój Unii Europejskiej. Przekonaliśmy się o tym podczas swoich negocjacji. Jednak zrozumienie znaczenia to jedno, a podjęcie odpowiedzialności to drugie. Dziś Polska ma najsłabszy przyrost ludności w całej Europie. Na przeciętne cztery Polki w wieku macierzyńskim przypada tylko pięcioro dzieci, i co więcej – na ogół większość z nich rodzi jedna kobieta. Mimo to jej rodzina jest obłożona ogromnymi podatkami (najczęściej „niewidzialnymi”, bo pośrednimi), a ona sama nie doświadcza ze strony państwa prawie żadnych oznak uznania dla wartości swego macierzyństwa.
Potencjał gospodarczy i demograficzny da się skwantyfikować, policzyć. Także można go porównać z innymi narodami i określić na współrzędnych narodowej siły. Trudniej uchwytna jest pozycja kultury i siła moralna.
Kultura tymczasem to rdzeń tożsamości. Stanowi nie tylko o odrębności narodu, ale o poczuciu wspólnoty niezależnym od przeciwstawiania się innym zbiorowościom. Niestety, w polityce jest często lekceważona – bo refleksem ponurego wpływu marksizmu jest zarówno wyolbrzymianie znaczenia ekonomicznej „bazy”, jak i lekceważnie wpływu duchowej „nadbudowy”. Na szczęście dla dzisiejszego pokolenia Polaków rzecz ma nie tylko znaczenie teoretyczne. Myśmy wiedzieli – w osobie Jana Pawła II – jaki wpływ w historii może wywierać wiara, przekonania moralne, siła wewnętrzna.
Jan Paweł II ponownie i na wiele sposobów uświadomił nam znaczenie katolicyzmu jako esencji naszego zbiorowego życia. Oczywista prawda o Polsce wchodzącej w historię wraz z chrztem, jej historii splecionej ze świętością od czasów Biskupów Wojciecha i Stanisława po Ojca Kolbe i Księdza Popiełuszkę, o naszej roli w Europie, najściślej związanej z przynależnością do świata chrześcijańskiego, została potwierdzona przez epopeję „Solidarności”. Ten związek duchowych i politycznych dziejów narodu jest dziś fundamentalnie zakwestionowany przez współczesny europejski multikulturalizm, wcale nie będący drogą do (wymagającego tożsamości) dialogu kultur, ale po prostu fasadą dechrystianizacji.
Nadanie znaczenia społecznego tym trzem potencjałom – gospodarczemu, demograficznemu i kulturowemu – wymaga również potencjału moralnego; woli kontynuacji zbiorowego życia narodu. Bez niego nie ma ani przeliczenia indywidualnych korzyści materialnych na dobro wspólnoty, ani zdolności przekazywania życia w rodzinach i wspierającej je polityki solidarności, ani ciągłości kulturowej – wymagającej aktywnego przekazu tradycji w życiu rodzinnym i instytucjach społecznych.
Potencjał moralny to przekonanie o odpowiedzialności za własne życia i za innych – wobec Boga i własnego sumienia. To również przekonanie o wartości życia narodowego, które warto zachować – dla bliskich i dla innych. To radość codzienności, nadzieja przyszłości oraz gotowość poświęcenia i wysiłku, wynikające z realnej, analogicznej do rodzinnej, przynależności. Potencjał moralny, to historyczny optymizm, który daje siłę do przezwyciężania trudności i wyznaczania ambitnych celów. To przekonanie o duchowej i moralnej wartości więzi narodowej, o jej znaczeniu – jako nośnika wartości uniwersalnych – dla poszczególnych ludzi i innych narodów.
Ten styl życia zderza się dziś z powszechnym, rzutującym również na politykę i myślenie o społeczeństwie – konsumpcjonizmem. Jeśli porównamy historyczny dynamizm Ameryki i bierność Europy – wyjaśnienia trzeba szukać przede wszystkim w planie moralnym.
Silna Polska to nie postulat nacjonalistycznej próżności. To odpowiedź na dar wolności – którą trzeba umocnić i zachować. Trzeba jej też nadać sens moralny, tak by niepodległa Polska była przede wszystkim gwarantem ciągłości i obecności polskiej kultury, a także wsparciem dla przekraczającego wymiar kultury życia duchowego narodu, konkretyzującego się w prawym, dobrym życiu rodzin i poszczególnych ludzi.
Silna Polska potrzebna jest dziś Zachodowi, bo jesteśmy narodem o najsilniejszym w Europie poczuciu solidarności atlantyckiej. Potrzebna jest Europie – jako jeden z jej najliczniejszych narodów, z kluczową pozycją w regionie. Potrzebna jest naszym sąsiadom na Wschodzie, by być oparciem w ich wydobywaniu się z zależności i chaosu postkomunizmu. Potrzebna jest następnym pokoleniom, by przekazać im wartości, które otrzymaliśmy my sami.
Polska w przeszłości była ważnym czynnikiem jedności i bezpieczeństwa w Europie. W czasach jagiellońskich zbudowaliśmy wspólnotę realnie centralną w polityce Europy. Dziś nasza sytuacja jest inna – ale tak my potrzebujemy zbudowania na nowo naszej pozycji w otoczeniu międzynarodowym, jak i w Europie kształtuje się nowy porządek polityczny. Będziemy jego podmiotem lub przedmiotem.
Najpierw to kwestia naszego wyboru.