Ganley widzi Europę pod wodzą prezydenta Unii i silnego europarlamentu - pisze o liderze partii Libertas Marian Piłka z Prawicy Rzeczpospolotej.
Sukces Declana Ganleya, irlandzkiego biznesmena, w obaleniu traktatu lizbońskiego w Irlandii stał się nadzieją wielu różnorakich środowisk w poszczególnych krajach Unii Europejskiej na stworzenie paneuropejskiego ruchu politycznego przeciwnego wprowadzeniu w życie tego traktatu.
Wizyty Ganleya w Polsce doprowadziły do rejestracji partii Libertas także w naszym kraju. Jest to jedyna partia w Polsce, której liderem jest cudzoziemiec nieposiadający obywatelstwa polskiego. I jest to jedyna partia, która deklaruje się jako część paneuropejskiego ruchu politycznego, w przeciwieństwie do innych polskich partii, które nawet blisko współpracując ze swymi odpowiednikami, zachowują pełną polityczną, organizacyjną, a nawet ideową suwerenność.
Partia Ganleya w poszczególnych krajach Unii skupia w swoich szeregach środowiska bardzo różne pod względem ideowym i politycznym. To, co ich łączy, to sprzeciw wobec traktatu lizbońskiego i pewna, dość ogólnikowa, ale wyraźna wizja Unii Europejskiej. Zasadniczym motywem sprzeciwu irlandzkiego ruchu wobec ratyfikacji tego traktatu był zarzut braku w Unii demokracji, a ten traktat ten deficyt demokracji wyraźnie zwiększa.
Otóż jest prawdą, że z demokracją w Unii nie jest najlepiej. Sam sposób ratyfikacji traktatu lizbońskiego o tym świadczy. Jest on bowiem tylko kosmetyczną zmianą traktatu konstytucyjnego odrzuconego w referendach we Francji i w Holandii. Drobne kosmetyczne zmiany, wprowadzone do tego traktatu, uruchomiły ponownie proces jego ratyfikacji, pod zmienioną nazwą i pod pozorem, że jest to nowy traktat. Żeby przepchnąć jego ratyfikację, rządy państw unijnych odrzuciły metodę referendum, w którym społeczeństwa europejskie mogłyby wyrazić swoją decyzję, nawet tam - jak w Portugalii czy Wielkiej Brytanii - gdzie obiecały przeprowadzenie referendum, i postanowiono ratyfikować ten traktat drogą parlamentarną.
Pełen tekst znajduje się na stronie www.polskatimes.pl