Jacek Żakowski: Cała Polska zastanawia się, kiedy będą wybory. A Pan jak sądzi?
Marek Jurek: Najwcześniej za dwa miesiące, najpóźniej za dwa lata.
Mówi Pan to z uśmiechem. Ja też zadaję to pytanie z uśmiechem. Czy to jeszcze jest dramat polityczny, czy to jest już farsa?
Sytuacja generalnie jest mało przyjemna, dlatego, że można odnieść wrażenie, że wszystko, co się dzieje jest rozgrywaniem jakiejś ambicji i woli władzy a z drugiej strony reakcji psychologicznych wręcz paru liderów partyjnych. Tak ten parlamentaryzm jest skonstruowany, że parlament, który powinien wyłonić przynajmniej dwie, trzy możliwe większości i powinien być przygotowany na różne awarie w koalicji, staje na brzegu zdolności pracy, dlatego, że doszło do tych napięć między premierem i wicepremierem w gruncie rzeczy przecież o to chodzi.
Ale też doszło do napięć między premierem a największą partią opozycyjną, czyli PO, miedzy premierem a drugą partią opozycyjną, czyli SLD.
Ja myślę, że to są sprawy merytoryczne. Ja nawet broniłem bardzo tej decyzji i do tej pory uważam ją za bardzo właściwą, decyzji premiera Kaczyńskiego, kiedy prawie rok temu usunął z rządu wicepremiera Leppera. Wbrew temu, co wtedy mówiła, pisała większość komentatorów, to nie była kwestia tego, że obie strony nawzajem obrzuciły się ostrymi słowami. To była obrona równowagi budżetowej i premier podjął bardzo zdecydowaną i racjonalną decyzję w sytuacji, gdy wicepremier chciał stanąć na czele czegoś w rodzaju związku zawodowego ministrów, popierając wszystkie aspiracje budżetowe i tworząc jakiś księżycowy deficyt budżetowy. To wtedy było racjonalne. A dzisiaj tak naprawdę nie spieramy się o politykę. Spór miedzy rządem a opozycją w moim przekonaniu jest sporem o dwie koncepcje polityki w wielu sprawach, natomiast oprócz tych, w których niestety różnicy nie ma, dlatego, że rząd nie realizuje swoich deklaracji. Mówię o takich sprawach, jak polityka pro rodzinna, czy na przykład konstytucja europejska. Ale w innych sprawach to jest spór rzeczywisty. Natomiast spór wewnątrz koalicji jest sporem dla mnie gorszącym i ja tylko szczęśliwy jestem, że mogę po decyzji o opuszczeniu partii rządzącej, patrzeć trochę z boku na to.
Ale to też jest źródło pewnego bólu głowy, jak zgaduję, bo sondaże nie wskazują, żeby Prawica Rzeczypospolitej mogła wejść do Sejmu samodzielnie. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że rozmawia Pan z różnymi potencjalnymi koalicjantami. Jak Pan sobie wyobraża swój udział w wyborach, gdyby odbyły się trzydziestego września, czyli w najbardziej prawdopodobnym dziś terminie?
Jesteśmy przygotowani na udział w szybkich wyborach. Oczywiście, jeśli taka będzie decyzja premiera, chociaż to byłaby zła decyzja, bo tak naprawdę wybory trzydziestego września mogłyby wyniknąć wyłącznie z tego, że Jarosław Kaczyński zdecydowałby się poprzeć wniosek SLD o skrócenie kadencji. Ja pamiętam rok 1993, kiedy PC wspólnie z lewicą postkomunistyczną obalały rząd Hanny Suchockiej, co otworzyło na dwanaście lat drogę do władzy, do wpływu postkomunistów. Poparcia wprost wniosku SLD o skrócenie kadencji, ja sobie nie wyobrażam. Gdyby to się stało, to stało by się coś bardzo zaskakującego i w konsekwencjach bardzo złego. My oczywiście na ten wariant jesteśmy przygotowani. Uważam, że byłoby to niedobre, ale jesteśmy przygotowani. Natomiast sondaże są ważne, ale to jeszcze nie wybory. My istniejemy ledwie sto dni. Prawica Rzeczypospolotej, moja partia powstała sto dni temu. Prowadzimy również swoje badania. Wielu ludzi, którzy zgadzają się z naszymi poglądami, deklaruje zaufanie do moich decyzji i nie identyfikuje jeszcze nazwy z, ludźmi którzy partię tworzą. Wymaga to pracy. Pan najlepiej o tym wie, bo kwestie komunikacji społecznej i mediów to są już sprawy dosyć spokrewnione.
Gdyby to był trzydziesty września to już niecałe sto dni byłoby przed Panem, raczej sześćdziesiąt do ciszy wyborczej. Zatem z kimś musiałby Pan chyba szukać sojuszu. Czy te rozmowy, które Pan prowadzi do czegoś doprowadziły?
Dla mnie jest oczywiste, że w Polsce jest potrzebna prawica, dlatego, że jest potrzebne rzeczywiste a nie pozorowane zaangażowanie.
Ale z kim by Pan poszedł? Z PiS, z PSL?
Powtórzę, że jest oczywiste, że potrzebna jest prawica. Jeżeli się spotkamy po decyzji za dwa miesiące, za pół roku, czy po decyzji podjętej w konstytucji, że wybory są za dwa lata, to na pewno się Pan dowie.
Ile jest prawdy w tym, że powstaje jakaś konfiguracja z Panem, z marszałkiem Płażyńskim, może Marcinkiewicz, może Rokita? Jak jest z tą partią? Próbujecie cos takiego tworzyć? Jest taka perspektywa? Są takie rozmowy?
Jeszcze raz powtórzę prawica w Polsce na pewno jest potrzebna.
Ale w Polsce jest tylko prawica, bo jest PO, jest LID, który jest prawicowy, jest PiS, LPR.
W Polsce wszystkie wybory od 1990 roku były wygrane dzięki temu, że odwoływano się do wyborców o poglądach prawicowych, ale z polityka potem było różnie. W Polsce potrzeba głębokiej reformy politycznej dzisiaj. Parlamentaryzmowi trzeba przywrócić rzeczywiste znaczenie. Trzeba przywrócić sens przekonań w polityce. Zdolność parlamentu do kontroli rządu. Teraz parlament targany jest przez kilku bossów partyjnych w rożne strony, jest jak lina, którą się przeciąga w jedną i drugą stronę. To można zmienić. My przygotowaliśmy pakiet reformy politycznej, mamy podpisy pod ustawą o zmianie finansowania partii politycznych, zniesienie przymusowego finansowania.
To znaczy?
Partie dostaną mniej pieniędzy, ale tyle, ile społeczeństwo uważa, że powinny dostać. W tej chwili partie dostają z budżetu na pięć lat pieniądze, dlatego, że kiedyś tam wygrały wybory i nie podlega to żadnej weryfikacji. My uważamy, że trzeba wprowadzić równoległy do mechanizmy 1% na organizacje pozarządowe, mechanizm 1% na partie polityczne. Jeśli ktoś chce, żeby pieniądze, które oddaje, trafiły do wybranej partii politycznej, to tam idą. Ale za rok może tych pieniędzy w ogóle nie dać i partie dostają tyle pieniędzy, ile społeczeństwo uważa, że powinny dostać. Nie jest to w żaden sposób gwarantowane.
To jest liberalne rozwiązanie. Pan stał się liberałem?
Dlaczego liberalne? Liberalizm to jest dowolność moralna a reszta to jest wolność.
Chodzi tu o ten 1%, który w przypadku pana Kulczyka jest wart trochę więcej, niż w przypadku pielęgniarki. Stąd wniosek, że partia popierana przez zamożnych, miałaby nieporównanie większe budżety.
Zna Pan strukturę PIT-u. Jeżeli ktoś zgłosi poprawkę, to Sejm będzie o takiej poprawce decydował. To jest mechanizm powszechnie korzystny. Podatnicy nic nie tracą, bo to są pieniądze jadące do budżetu. Partie prawdopodobnie dostaną mniej, bo w tej chwili partie dostają dziewięćdziesiąt milionów złotych rocznie a organizacje pozarządowe dostają decyzjami adresowymi dostają sześćdziesiąt milionów złotych, czy prawdopodobnie powstałaby oszczędność w budżecie i dostaną ci, którym społeczeństwo chce dać bez żadnej gwarancji, że to są pieniądze na odtworzenie władzy. Zgodnie z artykułem jedenastym Konstytucji, partie to zrzeszenia dobrowolne, które powinny powstawać do wywierania wpływu na decyzje rządzących. I ten mechanizm powinien to wspierać, a nie odtwarzanie raz zdobytej władzy. Druga rzecz to reforma wyborcza. Prowadzenie realnej polityki na rzecz rodziny. Oddziaływanie na politykę europejską, by kształtować solidarną Europę szanującą interesy Polski i innych krajów środkowoeuropejskich. Prawica jest Polsce potrzebna.
Nich Pan powie wyborcą. Czy mogą na przełomie września i października jechać na wakacje, nie ryzykując, że stracą prawo głosu w wyborach?
Sam chciałbym wiedzieć. To praktycznie dzisiaj zależy od paru ludzi. Jesteśmy w takiej sytuacji, że tak naprawdę, jeżeli premier Kaczyński zdecyduje się poprzeć wniosek opozycji o skrócenie kadencji, to te wybory będą. Jeżeli premier ma mieć w Polsce taka władzę, jak w Wielkiej Brytanii, gdzie decyzja o tym, że premier wnioskuje do królowej, jest rozwiązaniem parlamentu, to wpiszmy to do konstytucji. Ale parlamentowi zagwarantujmy rzeczywistą funkcje przedstawicielstwa społecznego a nie przedstawicielstwa interesów paru bossów partyjnych.
Jarosław Kaczyński stał się bossem partyjnym?
W Polsce rządzi paru bossów partyjnych. Kiedy ja pracowałem nad zmianami w konstytucji, rozmawiałem z wieloma posłami ze strony koalicji i opozycji i wiem, jak bardzo posłowie poddani są kurateli politycznej w realizacji swoich przekonań. A to zupełnie znosi odpowiedzialność społeczna Parlamentu. Mimo tych wszystkich zjawisk gorszących, które się w Lidze dzieją, ja wolę się emocjonować Orange Ekstraklasą i o sezonie mówić w wypadku otwarcia Orange Ekstraklasy.
Czy polityka jest gorsza od Orange Ekstraklasy?
Nie. Może jest bardziej przykra, bo od polityki więcej oczekujemy. W polityce takie zjawiska, jak w piłce nożnej nie występują. Tu musimy być sprawiedliwi.
Rozmawiał Jacek Żakowski
Posłuchaj wywiad.
Źródło: TOK FM