Program 2 TVP zawiesił emisję kolejnych odcinków podróżniczego programu Wojciecha Cejrowskiego "Boso przez świat". Powód? Podróżnik i publicysta wystąpił w spocie wyborczym Prawicy Rzeczypospolitej. Biuro prasowe TVP milczy na ten temat. Prawica Rzeczypospolitej, której obecność w telewizyjnej kampanii wyborczej w ocenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji jest ograniczana, podkreśla, iż sprawa Cejrowskiego to dowód na cenzurę w mediach publicznych i kneblowanie ust dziennikarzom.
Nie wiadomo, jakie były przyczyny tego, że Cejrowskiemu odmówiono przyjęcia do emisji odcinku zaplanowanego na najbliższą niedzielę. I to po wielokrotnym odsyłaniu nas kolejno od biura dyrektora telewizyjnej Dwójki do biura sekretarza programowego i z powrotem. Do sprawy nie ustosunkowało się też biuro prasowe TVP.
Wojciech Cejrowski jest oszczędny w słowach. - Nie otrzymałem żadnego oficjalnego zawiadomienia. Dowiedziałem się o tym drogą pantoflową - stwierdził autor popularnego programu. Od komentarzy nie powstrzymuje się jednak Prawica Rzeczypospolitej.
- To skandaliczny przykład cenzury. Sytuacja byłaby groteskowa, gdyby nie była tak groźna dla wolności słowa. Cejrowski to jeden z najpopularniejszych twórców programów telewizyjnych. A informację o tym, że zawieszony został jego program, otrzymał zupełnie nieformalnie. I to tylko dlatego, że wystąpił w materiałach telewizyjnych, udzielając mi poparcia. To bardzo przykre, gdy tak trudno zachęcić do aktywności obywatelskiej, telewizja publiczna, która ma ustawowy obowiązek kształtowania postaw obywatelskich, w ten sposób szykanuje twórcę popularnych programów i książek. Tylko dlatego, że zachęca Polaków, by wzięli udział w wyborach i że żywi zaufanie do jednego z biorących w nim udział kandydatów - mówi Marek Jurek, lider PR. - W TVP pod obecnym zarządem dzieją się niepokojące rzeczy. Nie widziałem takiej jednostronności politycznej w TVP nawet za czasów Roberta Kwiatkowskiego - stwierdził.
Jurek podkreślił też, iż w reklamie, w której wystąpił Cejrowski, nie ma żadnego odwołania do jego telewizyjnego programu. Mówi on, że nie głosuje na żadną partię, ale na konkretne osoby. I wskazuje Marka Jurka, który już teraz deklaruje, iż wystąpi z oficjalnych pismem do władz TVP w sprawie przywrócenia programu.
Przypadek telewizyjny ma swój odpowiednik w radiu. W ubiegły czwartek przedstawiciel biura Polskiego Radia w rozmowie telefonicznej przekazał informację, że decyzją zarządu Radia lider Prawicy Rzeczypospolitej nie będzie zapraszany do radiowej Jedynki.
Kiedy jeden z przedstawicieli komitetu wyborczego byłego marszałka Sejmu próbował dowiedzieć się, jakie są oficjalne powody, usłyszał: "To nie jest obowiązkowy czas ustawowy, tylko taki, który dajemy jakby z własnej i nieprzymuszonej woli komitetom. I jest decyzja zarządu, jeżeli chcieliby się Państwo nam podporządkować, byłoby nam bardzo miło. Dlatego zapraszamy komitety, ponieważ przekazałam taką, a nie inną informację. Prośba, by był ktoś od Państwa, ale nie pan Marszałek". Pracownik Polskiego Radia zignorował też prośbę PR o otrzymanie oficjalnego pisemnego wyjaśnienia w tej sprawie od zarządu Radia: "Tak jak panu powiedziałam, jest to decyzja zarządu, więc proszę prosić o to zarząd, natomiast ja przekazuję informację, że zapraszam przedstawiciela, którym nie będzie Marek Jurek". Rozmowa ta to następstwo zażalenia, które Prawica Rzeczypospolitej złożyła do zarządu Polskiego Radia w sprawie pomijania kandydatów Prawicy w audycjach Radia rządzonego przez Roberta Wijasa.
- Takich praktyk jak teraz nigdy jeszcze nie widziałem. Po 1997 roku serwisy informacyjne były wykorzystywane do kampanii samorządowej SLD, pokazywano kolejne spotkania premiera Millera z kandydatami lewicy na prezydentów miast. Ale tego, co w tej chwili oglądamy, takiego wykorzystywania czasu antenowego na konferencje prasowe preferowanych partii, nie widziałem - dodaje Jurek.
- Widzimy, że małe komitety wyborcze są zdecydowanie dyskryminowanie na korzyść Libertasu. Jedyne, co mogę zrobić, to wzywać prezesa radia i telewizji do wyrównania tych proporcji. Również TVP, bo to samo dzieje się w TVP Info. Nadawcy oprócz udzielania bezpłatnego czasu antenowego komitetom wyborczym poświęcają tym wybranym również inny, swój własny czas - ocenia Witold Kołodziejski, przewodniczący KRRiT.
- To ograniczanie wolności wypowiedzi. Media publiczne mają pełnić określoną misję. Nie można ograniczać osobom publicznym czasu antenowego. Niestosowna jest odpowiedź typu, że kogoś w audycjach nie chcemy - twierdzi dr Wojciech Jurkiewicz, medioznawca z Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Zdaniem dr Joanny Taczkowskiej-Olszewskiej z WSKiM, to łamanie zasad Konstytucji przez Zarząd Polskiego Radia, które może liczyć czas przeznaczony dla poszczególnych komitetów wyborczych tak, by nie było dysproporcji.
- Żaden z organów wewnętrznych nie może podejmować decyzji dyskryminującej konkretną osobę i zabierania jej głosu w sprawach publicznych na antenie radia publicznego - mówi. Według Taczkowskiej-Olszewskiej, sprawą powinna zająć się Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, która ma czuwać nad respektowaniem wolności wypowiedzi. W opinii Wojciecha Reszczyńskiego, byłego wicedyrektora IAR, to jawna dyskryminacja osoby byłego marszałka Sejmu. Poszczególne komitety muszą mieć ten sam czas antenowy, by mieć równe szanse u wyborców. Inaczej traci sens demokracja i jej realizacja w mediach.
Marek Jurek podkreślił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", iż nieznane są mu powody odejścia z PR jego dawnego współpracownika Artura Zawiszy i przejścia do Libertasu. - Nie mam pojęcia, co może go łączyć z panem Borysiukiem. Nie brał udziału w naszych władzach już wcześniej, ale mimo wszystko nie spodziewałem się, że zobaczę go obok pana Borysiuka, który w czasach stanu wojennego był redaktorem neostalinowskiej "Rzeczywistości", podżegającej przeciwko "Solidarności" i popierającej represje stanu wojennego. Słyszałem, jak pan Zawisza mówi o pani Danucie Hübner. Myślę, że przy panu Borysiuku jest ona co najwyżej bladoróżowa - ironizuje były marszałek Sejmu.
"Telewizja Polska podjęła decyzję o zawieszeniu na okres kampanii wyborczej cyklu 'Wojciech Cejrowski - boso przez świat' z powodu zaangażowania się Pana Wojciecha Cejrowskiego w kampanię wyborczą KW Prawica Rzeczypospolitej" - brzmi komunikat TVP. Zdaniem władz spółki, decyzja ta podjęta została "w trosce o zapewnienie rzetelności i bezstronności przebiegu kampanii wyborczej".
Prawica Rzeczypospolitej domaga się zawieszenia na okres kampanii wyborczej prezesa Piotra Farfała z powodu stronniczości przekazu TVP SA na rzecz kampanii wyborczej KW Libertas. - To była jedyna możliwa reakcja z naszej strony pokazująca absurdalność całej sytuacji. Doprawdy, nie wiadomo, jak skomentować inaczej fakt wyrzucenia dziennikarza tylko dlatego, że pojawił się w naszym spocie. Tak samo TVP powinna postąpić z panem Lisem, którego poglądy są nam wszystkim znane i z którymi on sam się jakoś nie kryje - powiedział nam Piotr Strzembosz, rzecznik PR.
Anna Ambroziak
Zobacz artykuł w "Naszym Dzienniku"