Słowacja ujawniła skalę swego załamania gospodarczego po przyjęciu euro. Na Litwie znane są konsekwencje ograniczenia narodowych kompetencji w polityce pieniężnej i wejścia w korytarz walutowy ERM II. Litwa nie może wykonywać już adaptacji swej waluty do potrzeb eksportu, a eksport i produkcja spadają. O tym, że deklaracja premiera Tuska o porzuceniu waluty narodowej była manifestacją skrajnej nieodpowiedzialności – mówiłem i pisałem wielokrotnie. Niestety, rząd w tej sprawie natrafił w Parlamencie jedynie na retoryczną opozycję. PiS wyraził zgodę na przyjęcie wspólnej waluty, na wykreślenie z Konstytucji instrumentów narodowej polityki pieniężnej – byle po referendum. A referendum – to okazja zarówno do kolejnej awantury, jak i do podzielenia opinii w ramach układu PO-PiS.
W czasie kampanii rozmawiałem w redakcji Frondy z Arkadiuszem Mularczykiem, moim młodym kolegą z Sejmu i miarodajnym reprezentantem „konserwatystów” PiS. Gdy zarzuciłem PiS gotowość wprowadzenia euro – poprzez referendum – pokazał, że na temat międzynarodowej waluty ma aż dwa zdania, krytyczne i pozytywne. Każde na właściwy etap polityki partii. Czas już na zakończenie tych gier. Dziś cała opinia broniąca naprawdę narodowej waluty (szczególnie jako instrumentu polskiej polityki w czasach kryzysu) powinna domagać się jasnego stanowiska opozycji. Partia, która ma i chce mieć ponad jedną trzecią mandatów w Sejmie, ma obowiązek wykonywać władzę przyjętą od społeczeństwa: władzę ochrony konstytucyjnych praw Rzeczypospolitej. Jeśli PiS jest za zachowaniem złotego, przynajmniej w ciągu najbliższych lat, już dziś powinien powiedzieć jasno – że ani w tej, ani w przyszłej kadencji Sejmu, nie wyrazi zgody na zmianę 227-go artykułu Konstytucji.
Źródło: Blog Marka Jurka, 4 lipca 2009 r.