Artykuł opublikowany dziś w „Gazecie Wyborczej” jest bardzo ciekawy, zasługuje na uwagę i odpowiedź. W istocie można go sprowadzić do czterech tez: dwóch na temat historii Europy, jednej na temat przyszłości Europy i jednej na temat stosunku Polaków do własnej historii.
Po pierwsze – Władimir Putin wpisuje się w starą tezę międzywojennych rewizjonistów o wojnie wywołanej przez traktat wersalski, który „upokorzył Niemcy”. Sama ta teza stanowi zamaszysty ukłon w stronę Berlina. Po drugie – Putin pisząc o Związku Sowieckim traktuje go cały czas jako normalne państwo, takie jak przedwojenne zachodnie demokracje. To bardzo mocne, choć dyskretne, rozgrzeszenie historyczne komunizmu, który dziś zasługuje na potępienie, ale go nie wymaga – jako przebrzmiałe dzieło swojej epoki. Tak właśnie premier Rosji opisuje pakt Ribbentrop-Mołotow. Po trzecie – Putin proponuje nam w istocie reorientację geopolityczną i szukanie dla siebie miejsca w Europie zorganizowanej przez Rosję i Niemcy. Jeśli zaakceptujemy ten nowy motor europejskiej polityki – możemy liczyć na materialne korzyści. Wreszcie po czwarte – Putin potępia Katyń, ale warunkowo – o ile choć milcząco przyjmiemy zarzut zbrodni na jeńcach bolszewickich w ’20 roku.
Ten ciekawy manifest polityczny nie powinien być przedmiotem ani naiwnej fascynacji, ani jałowego oburzenia. Jest ciekawym sformułowaniem rosyjskiej racji stanu. Zasługuje na odpowiedź w podobnej konwencji, w jakiej został napisany: na temat historii Europy w pierwszej połowie XX wieku, na temat Europy XXI wieku i warunków normalizacji naszych stosunków. I oczywiście nie można nie reagować na historyczne pomówienia. Bo jeśli będziemy milczeć – test naszej słabości wypadnie pozytywnie; pozytywnie dla strony, która testuje naszą słabość.
Skomentuj - Blog Marka Jurka, 31 sierpnia 2009 r.