Dziś mija dwadzieścia lat od powstania Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. ZChN pozostał partią pierwszej dekady naszej niepodległości. W jego działalności odbijają się jej blaski i cienie. ZChN przede wszystkim przywrócił obecność opinii katolickiej w naszym życiu publicznym. To było jego najbardziej podstawowe osiągnięcie. Był jak klin, który nie pozwolił domknąć poprawności politycznej, według której zasady naturalnej sprawiedliwości (niedopuszczalne według lewicy, konieczne według centroprawicy) to „ograniczenia wolności”. Broniliśmy nierozłączności dobra wspólnego, ładu moralnego i wolności politycznej. Największym sukcesem ZChN było ustawodawstwo uznające ludzkie prawa dziecka poczętego – częściowe i niedoskonałe, ale będące realną odpowiedzią na powszechne wyzwania kontrkultury śmierci. Walczyliśmy o dekomunizację (zgłaszaliśmy pierwszy projekt ustawy o przejęciu na Skarb Państwa majątku PZPR), o prawa rodziny i obniżenie podatków dla rodzin wychowujących dzieci, o samodzielną pozycję Polski w Europie.
Słabością ZChN było, że o te wszystkie cele trzeba było walczyć najpierw w samym ZChN-ie. Zawsze w nim był (i w końcu wziął górę) nurt oportunistyczny, chcący nie tyle reprezentować, co eksploatować poparcie katolickich wyborców, nurt władzy deklamujący o skuteczności itp. To nie on zbudował trwałe osiągnięcia naszej partii, natomiast dostarczył solidnej porcji pretekstów do ataków na nią.
Dziś ZChN to już historia, ale historia bliska i żywa. Większość spraw podjętych dwadzieścia lat temu przez Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe jest nadal aktualna.
Skomentuj - Blog Marka Jurka, październik 2009 r.