W ciągu ostatnich tygodni byliśmy atakowani niezależnie od stanowiska: gdy proponowaliśmy współpracę PiS-Prawica, gdy stwierdziliśmy, że propozycja nie została podjęta. Stwierdziliśmy nie podjęcie inicjatywy porozumienia, bo dialog polityczny polega na interakcji. Ma wymiar reakcji publicznych i kontaktów bezpośrednich: na gest dobrej woli odpowiada się podobnym, zbliżenie stanowisk jest jakąś rękojmią dobrej woli. Jeśli podejmuje się propozycję rozmów - uzgadnia się ich warunki, ale jeśli przez dłuższy czas nie ma pozytywnego odzewu, jeśli reakcje są przeciwne – odpowiedzialna polityka konkluduje niepowodzenie dialogu.
Znając Jarosława Kaczyńskiego wiedziałem, że z życzliwością u niego ciężko, więc sami otworzyliśmy „kanał kontaktu” już dwa tygodnie temu. Jeden z naszych wiceprezesów skontaktował się z Joachimem Brudzińskim, przekazując mu, że jest upoważniony do przygotowania ewentualnych rozmów. Poseł Brudziński zapowiedział, że oddzwoni, ale przez tydzień nie było żadnej odpowiedzi. W tym czasie pytany wielokrotnie przez dziennikarzy potwierdzałem gotowość współpracy, natomiast wypowiedzi publiczne PiS (jak na przykład wiceprezesa Adama Lipińskiego) były po pierwsze niechętne, po drugie – w ogóle nie odnoszące się do przedmiotu porozumienia. Taka asymetria w polityce nie może trwać długo.
Jarosław Kaczyński, który na sposób wałęsowski chce być „za, a nawet przeciw”, twierdzi, że nie musiał podejmować rozmów, bo nie mogłem – w dość nagłym i niemożliwym terminie – przyjść do wspólnego znajomego na spotkanie, w którym miał brać udział. Spotkania u wspólnych znajomych, wśród innych zaproszonych gości, nie są dwustronnymi rozmowami politycznymi. Nie wiem po co Kaczyński zasłania swą politykę osobami trzecimi? Ale nawet w tym wypadku prezes Kaczyński zapomniał powiedzieć, że dziękując za zaproszenie zaproponowałem naszemu znajomemu inne terminy, w których mogę go odwiedzić, jeśli chciałby się spotkać w takim gronie (ściśle biorąc – zaproponowałem kilka innych terminów, bo do tego zobowiązuje szacunek dla osób i ich czasu). Na to też nie było reakcji.
Dlaczego piszę o tym tak szczegółowo? Żeby wyjaśnić, że gotowi byliśmy rozmawiać o rzeczywistej współpracy. Respektując różnicę mandatu Prawicy i PiS. Poszliśmy daleko, ale na tej drodze nie spotkaliśmy nikogo. PiS zapewne będzie za parę miesięcy szermował jednością, gdy będziemy dalej prowadzić naszą samodzielną politykę. Skoro wspólnej nie chciał, najlepiej żeby powiedział to otwarcie.
Skomentuj - Blog Marka Jurka, grudzień 2009 r.