Dziś (czyli we czwartek) na KUL, w klubie „Vade mecum”, będę uczestniczył (o 15.00) w debacie o „Następnych 100 latach” George’a Friedmana. Książkę tę można czytać ku pokrzepieniu serc (Polska będzie mocarstwem!), ale ja proponuję lekturę świadomą konwencji gatunku. Friedman to ani Sienkiewicz, ani Wernyhora, jego książka to nie wróżby, tylko ogólna prognoza, gdzie zapowiadane wydarzenia służą zilustrowaniu czynników, które będą rzutować na politykę nadchodzącego czasu. A właśnie na czynniki warto zwrócić uwagę.
Najważniejsze założenie Friedmana to nieprzemijająca – a u nas tak lekceważona – rola państw narodowych i ich polityki. Choć będą istnieć nadal (i również powstawać) organizacje międzynarodowe, państwa narodowe będą ciągle prowadzić swoją politykę i to ona będzie decydująco wpływać zarówno na stosunki międzynarodowe, jak i na działanie międzynarodowych porozumień i zrzeszeń. Dla Polski nadal kluczowe pozostanie położenie na Nizinie Środkowoeuropejskiej, w przeciągu geopolitycznym między Niemcami a Rosją. I konieczność posiadania dźwigni geopolitycznej, podnoszącej znaczenie naszego kraju, zwiększającej nasze bezpieczeństwo wobec silniejszych sąsiadów. Jeśli Rosja będzie prowadzić politykę neosowiecką (a taka jest polityka Rosji Putina) – jedyną skuteczną dźwignią geopolityczną pozostaną dla Polski Stany Zjednoczone.
Co nie znaczy, że możemy politykę polską scedować na amerykańskich sprzymierzeńców. Friedman pisze, że jeśli „Rosjanom uda się opanować państwa bałtyckie i zdobyć znaczących sojuszników na Bałkanach, takich jak Serbia, Bułgaria czy Grecja – albo kraje środkowoeuropejskie, takie jak Słowacja – rywalizacja pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Rosją stanie się bardziej zajadła i groźna. Ostatecznie jednak nie będzie to miało większego znaczenia. (…) Polskie równiny północne staną się głównym rejonem konfrontacji, ale Rosjanie nie podejmą kroków militarnych” (ss. 139-140). Otóż to – rzeczy, na które Amerykanie patrzą z dystansem, dla nas mają znacznie najzupełniej egzystencjalne. W naszym przymierzu powinniśmy więc zawsze pozostawać partnerem samodzielnym, rozważnie decydującym o zakresie i polach zaangażowania.
Drugi niedoceniany czynnik to demografia. Obok siły militarnej i rozwoju gospodarczego – jest dla przyszłości narodów najważniejsza. Awans geopolityczny Turcji, Meksyku, Brazylii, degradacja Niemiec i Rosji, wewnętrzne problemy Stanów Zjednoczonych – będą efektem rozwoju albo dekadencji demograficznej. Friedman nie pisze o znaczeniu demografii dla Polski. Tu, niestety, nie ma miejsca na prognozowanie samoczynnego postępu. O decydujący czynnik przyszłości – moralną i materialną jakość życia polskich rodzin – musimy sami zadbać.
Skomentuj - Blog Marka Jurka, luty 2010 r.