Prawica Rzeczypospolitej
Prawica Rzeczypospolitej na Facebook
Prawica Rzeczypospolitej na YouTube
ECPM

Wsparcie

Newsletter Prawicy
Jeżeli chcesz otrzymywać informacje o nowościach na stronie i działalności Prawicy.
» Zamawiam
Struktury lokalne
Do pobrania
Logo Prawicy Rzeczypospolitej.
Logo Prawicy Rzeczypospolitej
Szukaj
Aktualności
15-05-2010
Przemówienie Ludwika Dorna podczas Konwencji wyborczej w Krakowie

Chcę bardzo jasno oświadczyć, że dziś staję przy panu Marszałku Marku Jurku, popieram jego kandydaturę i biorę razem z Państwem, a przede wszystkim razem z Marszałkiem Jurkiem, udział w tym wielkim przedsięwzięciu, ważnym przedsięwzięciu, jakim jest batalia, spór, dążenie do prezydentury.

Wypada wytłumaczyć Państwu i opinii publicznej, dlaczego ktoś, kto w wielu punktach, niekiedy dla nas obu istotnych, od pana Marszałka się różnił i różni – jego kandydaturę popiera? Część tego wyjaśnienia jest ta, że zawarliśmy porozumienie programowe w formie wymiany listów, to porozumienie programowe zostanie jeszcze w dniu dzisiejszym, jak sądzę, podane do wiadomości publicznej.

Czymś, co to porozumienie programowe umożliwiło jest to, że p. Marszałek Marek Jurek jest, jak to mówił mój szacowny przedmówca, człowiekiem zasad, ale jednocześnie realistą. Tak, był on przeciwny traktatowi lizbońskiemu, ale teraz nie głosi programu wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej, bo gdyby taki program głosił, to mnie by tutaj nie było. Natomiast wspólnie zgodziliśmy się co do tego, że kandydat na prezydenta, jeśli zostanie prezydentem, będzie robił wszystko, aby Polska nie znalazła się w strefie euro. Bo jest różnica między tym, czy uznaje się jako fakt natury dokonanej, obiektywny, praktycznie podczas najbliższej kadencji prezydenckiej niezmienialny - członkostwo Polski w Unii Europejskiej przy traktacie lizbońskim, a między tym, czy dąży się do wyrzeczenia się narodowej waluty, dzięki której to narodowej walucie, chociażby, Polska przeszła i przechodzi w miarę suchą nogą przez kryzys finansowy i gospodarczy. Bo gdyby tej narodowej waluty nie było, to nie zostałyby zamortyzowane przez politykę kursową szoki zewnętrzne i Polsce byłoby o wiele gorzej. No i to jest jedna z paru najistotniejszych politycznych racji, dla których popieram kandydaturę Marka Jurka.

Przy odmienności postaw i poglądów, niekiedy ideowych a niekiedy politycznych, sądzę, że nas połączyło to, co w polityce jest najważniejsze: pewna wspólna intencja, która stoi za tym prezydenckim przedsięwzięciem. Otóż wypada opisać tę wspólną intencję tak, jak ja ją widzę. Zapewne pan Marszałek może ją widzieć nieco odmiennie, ale pewien trzon, a to jest najważniejsze, jest tutaj jak sądzę wspólny – wielokrotnie o tym rozmawialiśmy. Trzeba tutaj po prostu wziąć byka za rogi i otworzyć się do rzeczywistości. Mamy do czynienia z tym, że ta kampania wyborcza rozgrywa się w cieniu - w konsekwencji tragedii smoleńskiej. Ta tragedia, ale przede wszystkim narodowa reakcja na nią, stworzyła nową sytuację. Reagując na tę tragedię, Polacy sami o sobie dowiedzieli się czegoś bardzo ważnego, poznali prawdę o sobie, prawdę, która dotąd nie była przez nikogo złośliwie skrywana, po prostu była słabo dostrzegalna. Dostrzegli, że są wspólnotą polityczną, że są nie tylko narodem, ale narodem politycznym. Uzyskali poczucie głębokiego związku ze swoim państwem - z Najjaśniejszą Rzeczpospolitą.

Jest w naszym narodzie taki komponent mocno apaństwowy, że państwo to jest coś, o co walczymy, o co się bijemy, ale to jest taka wartość, która pozostaje poza naszym codziennym życiem. Tragedia smoleńska i reakcja na tragedię smoleńską sprawiła, że zawiązał się głęboki moralny związek Polaków z państwem, które zostało osierocone, bo zginął król i wszystkie stany polityczne – od lewicy do prawicy. Wszyscy mieli udział w tej ofierze, którą Bóg zrządził, i nikt z tej wspólnoty nie jest wyłączony. I ta ofiara przywróciła także godność, takie poczucie, że polityka to powołanie, to zajęcie godne, że niezależnie od tego, jak różnimy się między sobą, istota służby politycznej jest wpisana w służbę Rzeczpospolitej aż do śmierci. I ten stan rzeczy nakłada się jednocześnie na trwający od paru lat bardzo intensywny, przybierający niekiedy formy zdegenerowane, wewnętrzny konflikt polityczny. I prezydentura powinna być wyjściem z tego stanu rzeczy, odwołaniem się do tej prawdy, którą Polacy odkryli, która, używając formuły Maurycego Mochnackiego została wywiedziona najjaśniej: że jesteśmy wspólnotą polityczną, jesteśmy narodem politycznym i że ten stan zimnej wojny, wewnętrznej wojny domowej, powinien zostać na godnych dla wszystkich warunkach zakończony
.
Uważam, że Marszałek Marek Jurek jest tym człowiekiem, tym politykiem, który jako prezydent może przywrócić pewną elementarną spójność narodowi politycznemu Polaków i Rzeczpospolitej. I to jest moja główna motywacja, dla której przy nim staję. Po pierwsze, przy wszystkich moich różnicach, poglądach, konkretnych działaniach politycznych z Markiem Jurkiem, ja zawsze miałem poczucie, że to jest polityk, który pojmuje swój związek z Najjaśniejszą Rzeczpospolitej i z narodem jako związek natury organicznej, że to jest człowiek, który, jeżeli zostanie wybrany inny prezydent, nie on, ktoś nawet kto go lekceważy, nie szanuje, bądź ma poglądy szalenie obce, to nigdy przenigdy w pierwszym dniu jego prezydentury nie powie „szkoda Polski”. To jest człowiek, który w sytuacji, jeśli prezydent Najjaśniejszej Rzeczpospolitej znajduje się w sytuacji jakiegoś zagrożenia, nigdy nie powie: jaka wizyta taki zamach i że trzeba ślepego snajpera, żeby nie trafić z odległości 30 metrów. I to jest człowiek, który ma poczucie i własnej wartości, ale przede wszystkim wartości narodu polskiego. I nigdy nie będzie się odwoływał do jamajskiej prasy, aby mówić: śmieją się z nas nawet na Jamajce.

Proszę Państwa, ktoś, kto wypowiada takie słowa, a one zostały w tym przypadku wypowiedziane tak spontanicznie i z głębi, dyskwalifikuje siebie nie tylko jako kandydat na prezydenta. Dyskwalifikuje siebie jako dobrego obywatela. Ktoś, kto wypowiada takie słowa, a one oddają nie jego koncepcje polityczne tylko jego mentalność, jego pogląd na naród polski, na państwo polskie, po prostu nie jest dobrym polskim obywatelem. I na kogoś takiego ja nigdy bym nie zagłosował. Myśląc o Marku Jurku po prostu wiem, że jest to człowiek zupełnie innego formatu, innej klasy, innego typu.

Po drugie, niesłychanie istotny jest stosunek p. Marszałka zarówno do przeciwników, jak i sojuszników. To nie jest polityk, który powie o nawet najbardziej obcym mu rządzie czy partii politycznej, że to jest partia, która prowadzi politykę świadomej dezintegracji narodu polskiego. Może mówić, że ta partia szkodzi, że ma bardzo szkodliwe koncepcje, ale nikomu nie zarzuci tego, że świadomie działa na rzecz szkody, rozbicia czy unicestwienia narodu polskiego. A przecież takie słowa padały i to wypowiadali je kandydaci na prezydenta. Niesłychanie istotne jest to, jak polityk zabiega o poparcie, jak zabiega o współpracowników i sojuszników. To jest pewien trop, to świadczy o tym, jak on będzie traktował swój krąg polityczny, ale także obywateli. A Marek Jurek to jest człowiek, polityk, który przeciwników szanuje, a we współpracownikach i sojusznikach widzi partnera. I nawet jeżeli z tym partnerem w pewnym momencie się rozchodzi, to bez zapiekłości, gniewu i lekceważenia. Ja nie sądzę, aby kiedykolwiek p. Marszałek, gdyby doszło do politycznego rozejścia, wypowiedział takie słowa, które wypowiedziano pod jego adresem: a kto to jest Marek Jurek? Nie, to jest inny polityk i inny człowiek.

Ja mam jednak nadzieję, że Marek Jurek się zmienia, tutaj różnię się z moim przedmówcą, kolegą Piłką, bo każdy polityk musi się zmieniać, być elastyczny i reagować na rzeczywistość. Niezmienność przez całe 20 lat, jeżeli chodzi o ocenę rzeczywistości politycznej, nie jest zatem cnotą, jest trwaniem przy pryncypiach i zasadach, ja to p. Marszałkowi oddaję, ale nie należy tego mylić z brakiem elastyczności. Dla mnie Marszałek Jurek jest politykiem elastycznym i dlatego chcę o tym mówić. Otóż teraz powraca do języka politycznego pozytywnie oceniane słowo kompromis. Przy całej swojej niezłomności, jeśli chodzi o zasady, kiedy patrzeć na drogę p. Marszałka Marka Jurka, on był zawsze człowiekiem elastyczności i kompromisu. Wtedy, kiedy był członkiem a przez pewien czas przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, kiedy był Marszałkiem Sejmu, posiadł dość rzadko spotykaną umiejętność otwartości na kompromis, a jednocześnie określania jego granic. Bo ktoś, kto głosi tylko kompromis, a nie wie, jakie są jego granice, jest politykiem oportunistą, a w końcu nie jest politykiem w tym moim rozumieniu pozytywnym w ogóle. Otóż ja jestem przy Marku Jurku także dlatego, że widzę, że jest to polityk, który uprawia kompromis - znając jego granice i ustanawiając granice nieprzekraczalne. I nie należy on do tych polityków, którzy przywołują słowo kompromis, bo jakby z raportów instytutów demoskopijnych wynika, że może to wpłynąć na wzrost sondażowych słupków poparcia. Nie. Sądzę, że w praktykę polityczną w ciałach kolegialnych Pana Marszałka była wpisana otwartość na drugiego, czyli także możliwość kompromisu w pewnych granicach.

Proszę Państwa, jeżeli w moim przekonaniu najważniejszym zadaniem jest zakończenie tej zimnej wewnętrznej politycznej wojny domowej, w której tle jest walka o szacunek, bo tak się w ciągu ostatnich kilku lat stało, że walka, konflikt nie jest czymś złym, nawet ostry konflikt. Ale jeżeli łączy się on z takim oto przekonaniem: mój przeciwniku, najlepiej by było, gdyby ciebie nie było, a skoro już jesteś, to zasługujesz wyłącznie na pogardę za to, że jesteś jaki jesteś, to mamy do czynienia z wojną o szacunek. A pogarda boli gorzej niż wrogość. Pogarda boli gorzej niż wrogość. I paradoksalnie, sądzę że najlepszym adwokatem, rzecznikiem tej roli, jaką może odegrać Marszałek Marek Jurek, jeśli zostanie prezydentem, jest ktoś od niego chyba najdalszy, jak to tylko możliwe. Pani profesor Magdalena Środa, zażarta aborcjonistka, ultrafeministka, reprezentująca to wszystko w sensie koncepcji ideowych, aksjologicznych, politycznych, wszystko to z czym p. Marszałek Jurek się nie zgadza, odrzuca całkowicie wszystkie jej poglądy od A do Z, od szczytów do fundamentów. Ale nigdy nie miała wrażenia, że to odrzucenie jej poglądów jest połączone z nienawiścią i brakiem szacunku. Nawet w tak ostrym sporze – w sprawach, które nasz kandydat uznaje za najważniejsze, ścierając się z kimś od siebie najodleglejszym, jest wydzielana ta emanacja, ten fluid szacunku. Jesteś moim przeciwnikiem, całkowicie się z tobą nie zgadzam, na całkowite odrzucenie zasługują twoje poglądy, potępiam twoją publiczną działalność, ale szanuję cię. Nie jest tak, że tobą gardzę. I tego rodzaju cecha, coś, co jest wyczuwalne – to jest ta wielka i niesłychanie potrzebna Polsce kwalifikacja.

Jeżeli po tragedii smoleńskiej, po narodowej reakcji na tragedię smoleńską, gdzie Polacy nie tylko zjednoczyli się w żałobie, ale że cierpiała Rzeczpospolita i wszyscy czuli, że my wszyscy od prawicy do lewicy jesteśmy cząstką Rzeczpospolitej. Jeżeli mamy przywrócić elementarną spójność naszemu społeczeństwu i naszemu państwu, a to jest najważniejsze zadanie dla prezydenta i po to prezydent jest powoływany, to najlepszym kandydatem z tego punktu widzenia jest Marszałek Marek Jurek. I dlatego tu jestem.

A na koniec weźmy za rogi jeszcze jednego byka – sondaże i szanse. Otóż, proszę Państwa, jak głosi jedna z pieśni Solidarności – przyszłość jest nieznana, to po pierwsze. Ale ja już widziałem różne polityczne imperia. Czasami o p. Marszałku Jurku mówi się, że to kandydat politycznego planktonu. Ja też byłem planktonem, z pozycji politycznego planktonu trafiłem na fotel Marszałka Sejmu, a wcześniej wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych. Ja widziałem różne polityczne imperia. Co coś zostało z politycznego imperium wpływu Lecha Wałęsy, po tym, kiedy przegrał o pół procent wybory z Aleksandrem Kwaśniewskim? Nie - to polityczne imperium wpływu rozsypało się w proch i pył. Co pozostało z politycznego imperium - w sensie struktury, bo ludzie, którzy pozostali, poodnajdywali się w różnych miejscach, ale co pozostało w sensie struktury i bytu politycznego z politycznego imperium Akcji Wyborczej Solidarność? Nic, a do władzy doszedł taki polityczny plankton, jak dwaj w owym czasie niezrzeszeni posłowie: Jarosław Kaczyński i Ludwik Dorn – między innymi oczywiście. Co pozostało z politycznego imperium Sojuszu Lewicy Demokratycznej w okresie jego kulminacji – w okresie premierostwa Leszka Millera? Nie powiem że nic, ale pozostało bardzo, bardzo niewiele.

Ja mam takie poczucie, że niezależnie od tego, jaki będzie wynik pierwszej i drugiej tury wyborów prezydenckich, że właśnie na obrzeżach tych imperiów, przynajmniej tego jednego czy dwóch, gdzie na ich murach jest napisane Mane, Tekel, Fares, że właśnie z tych obrzeży i peryferii rodzi się siła, rodzi się zdolność, rodzi się perspektywa dla wzięcia spraw Rzeczpospolitej we własne ręce - jeżeli nie w tych wyborach, to w wyborach następnych. A zwracam się tutaj do ludzi, których chyba nie ma na tej Sali, ale którzy może nas słuchają, a którzy lubią przenosić kategorie nie zawsze uprawnione - ze świata biznesu do świata polityki. Zastanówcie się, czy warto zainwestować w to, co macie w polityce jako obywatele – czyli w swój głos, czy w wielkie korporacje, co do których można mieć dużą pewność, że mają one strukturę piramid finansowych. Zastanówcie się, czy nie zainwestować tego głosu w przedsięwzięcie, powiem brzydko - w spółkę, która jest mała, ale prężna i przed którą są perspektywy. A do tych, którzy słusznie nie przenoszą bezpośrednio takich kategorii, nie powiem wybierzmy przyszłość, ale powiem: twórzmy razem przyszłość – centroprawicy, prawicy i Rzeczypospolitej. Powiem - oddajcie głos na Marka Jurka!

15 maja 2010 r., Kraków



Copyright © Prawica Rzeczypospolitej

[ wykonanie ]