Prawica Rzeczypospolitej
Prawica Rzeczypospolitej na Facebook
Prawica Rzeczypospolitej na YouTube
ECPM

Wsparcie

Newsletter Prawicy
Jeżeli chcesz otrzymywać informacje o nowościach na stronie i działalności Prawicy.
» Zamawiam
Struktury lokalne
Do pobrania
Logo Prawicy Rzeczypospolitej.
Logo Prawicy Rzeczypospolitej
Szukaj
Aktualności
22-05-2010
"Trudno wyjść z żałoby" - felieton Marka Jurka w "Gościu Niedzielnym"

Nie chodzi o to, by opowiadać o zmarłych, ale o to, byśmy o nich pamiętali
Od prezydenta Lecha Kaczyńskiego miałem honor odbierać przysięgę prezydencką. Chciał objąć urząd w klimacie pełnej ciągłości państwowej. Szczególną rolę w uroczystości miał ustępujący prezydent Aleksander Kwaśniewski wraz z żoną. Miało być republikańsko, normalnie – z szacunkiem dla urzędu, który trwa, mimo różnic wykonujących go ludzi. Kilka lat wcześniej Lech Kaczyński toczył spór z premierem Jerzym Buzkiem o nominację Zbigniewa Wassermanna na prokuratora krajowego. Namawiałem go, by po prostu skończył zabiegi u premiera, złożył formalny wniosek o powołanie i zawiadomił o tym opinię publiczną. Lech Kaczyński odpowiedział mi wtedy: „Zrozum, ja nie chcę prowokować odejścia z tego urzędu, chcę do końca wykonać tę pracę”. Po następnym sporze musiał jednak odejść. A Zbigniew Wassermann teraz znalazł się wraz z nim wśród ofiar smoleńskich.

Piętnaście lat temu myślałem, że prezydent Ryszard Kaczorowski byłby idealnym kandydatem, by zbudować w prezydenckich wyborach patriotyczną i antykomunistyczną większość. Wydawało się jednak, że ma już za dużo lat. Tymczasem do końca pozostał młody. Gdy przekazywał insygnia władzy prezydentowi Wałęsie, ten gest miał przede wszystkim znaczenie symboliczno-historyczne. Oznaczał wypełnienie misji. Ale potem, przez kolejnych dwadzieścia lat, prezydent Kaczorowski – jeżdżąc po kraju, pokazując realny związek Polski odbudowanej po 1989 r. z Polską, która przez poprzednie półwiecze walczyła o wolność – wytrwale wiązał ogniwa naszej tradycji państwowej. Jeszcze parę miesięcy temu przemawiałem na uroczystościach dwudziestolecia objęcia przez niego urzędu Prezydenta RP.

Najbardziej zaprzyjaźniony (spośród smoleńskich ofiar) byłem z Arkadiuszem Rybickim, byłym wiceministrem kultury. W ostatnim czasie poważnie poróżniły nas poglądy na działalność IPN. Ale trzydzieści lat wcześniej do jego domu zaprowadził mnie Olek Hall. Tam poznawałem środowisko gdańskich kolegów, z inicjatywy których powołaliśmy Ruch Młodej Polski. U Aramów wielokrotnie nocowałem, to była przez wiele miesięcy moja „przystań” w czasie przyjazdów do gdańskiej „centrali” RMP. Nie wiedzieliśmy wtedy, jak blisko jesteśmy „Solidarności” i niepodległości. Aram zawsze powtarzał: od najlepszych politycznych planów ważniejsza jest konsekwentna praca. I tak przygotowywał kolejne numery „Bratniaka”, który dokonał – jak uważają dziś historycy – ideowej rekonstrukcji polskiej prawicy. Janusz Krupski był prawdziwym bohaterem narodowym, w stanie wojennym spojrzał śmierci w oczy.

Spotkałem go jako redaktora „Spotkań” w latach 70. My, z RMP, byliśmy prawicą; „Spotkania” uważaliśmy za progresistowską „katolicką lewicę”. Potem, poznając jeszcze Antoniego, Pawła i innych kolegów, zacząłem podziwiać ich krystaliczną prawość. Na tamtym poznańskim spotkaniu Janusz Krupski pierwszy raz zachęcił mnie do lektury Mariana Zdziechowskiego, od którego przejąłem potem wiele poglądów – przede wszystkim o komunizmie jako historycznej manifestacji metafizycznego zła oraz o konieczności zastąpienia polityki siły (gdzie chodzi o zdobycie władzy i dominację) – „polityką” Kazania na Górze (gdzie siła państwa ma służyć ochronie wolności i godności ludzi). Tomasz Merta był wybitnym konserwatywnym intelektualistą. Powinien zajmować się tylko pisaniem. A jednak zdecydował się na służbę publiczną i stał się „narodowym kustoszem” zabytków i sztuki, szczególnie sakralnej. Każda rozmowa z nim była rzeczowa, a jednocześnie pełna ogólnej refleksji nad polską kulturą i polityką, o której cały czas myślał w swojej urzędniczej „celi” na Krakowskim Przedmieściu.

Pani Teresa Walewska-Przyjałkowska, przewodnicząca fundacji Golgota Wschodu, była najbliższym współpracownikiem śp. ks. prał. Zdzisława Peszkowskiego. Dzięki jej determinacji Sejm zaproponował jego kandydaturę do Pokojowej Nagrody Nobla. Z jej też inicjatywy organizowaliśmy w Sejmie konferencje katyńskie. Ostatni raz widzieliśmy się na jasnogórskiej konferencji ku czci śp. ks. Peszkowskiego. Prof. Jacek Salij OP wygłosił kapitalną teologiczną analizę sensu katyńskich ekshumacji. Właściwie to stamtąd pani Teresa pojechała w ostatnią drogę do Katynia, gdzie zakończyła dzieło swego życia. Z rzecznikiem praw obywatelskich Januszem Kochanowskim ostatni raz rozmawialiśmy o skardze kasacyjnej w sprawie wyroku przeciw „Gościowi Niedzielnemu”. Przekazałem mu swoje, dotyczące tej kwestii, Pro memoria. Tablica z godłem pisma, które stworzył – „Ius et lex” – wisi w moim gabinecie. Minister Kochanowski był wielkim obrońcą prawnonaturalnej koncepcji sprawiedliwości – zakładającej, że władza państwa ma nie tylko granice, ale również podlega obiektywnie istniejącej sprawiedliwości, za której ochronę jednocześnie odpowiada.

Generała Bronisława Kwiatkowskiego poznałem w Iraku. Pokazał mi nocny patrol – dla mnie to była wyjątkowa okazja, by zobaczyć w terenie służbę naszych żołnierzy. Ale dla generała to była stała żołnierska praktyka dowódcy, który jest z żołnierzami w każdej sytuacji, który sam podwładnym służy przykładem. Nie opowiem tu o Nich wszystkich – o Krzyśku Putrze, Staszku Zającu, Olku Szczygle, Macieju Płażyńskim, pani senator Fetlińskiej, Januszu Kurtyce i tylu innych. Nie chodzi o to, by opowiedzieć to dziś. Chodzi o to, byśmy stale o nich pamiętali.

Źródło:"Gość Niedzielny" artykuł z numeru 16/2010



Copyright © Prawica Rzeczypospolitej

[ wykonanie ]