Pora, by nasze władze stanęły po stronie sprawiedliwości, która padła ofiarą nadużyć władzy sądowej.
Choć Jan Paweł II w art. 85 Evangelium vitae prosił: „aby corocznie w każdym kraju obchodzono Dzień Życia”, a polski Sejm odpowiedział sześć lat temu na ten apel – najwyższe władze państwowe nie chciały przez ostatnich kilka lat potwierdzać przy tej okazji solidarności Rzeczypospolitej z cywilizacją życia. A przecież Narodowego Dnia Życia nie uchwalaliśmy dla siebie. Chodziło o to, by stał się on – jak mówiła uchwała sejmowa – „okazją do narodowej refleksji nad odpowiedzialnością władz państwowych, społeczeństwa i opinii publicznej za ochronę i budowanie szacunku dla życia ludzkiego, szczególnie ludzi najmniejszych, najsłabszych i zdanych na pomoc innych, [by był on] również motywem solidarności społecznej, zachętą dla wszelkich działań służących wsparciu i ochronie życia”. Ideę podjęły na szczęście samorządy, szkoły i przede wszystkim organizacje społeczne na czele z Fundacją Komitetu Obchodów Narodowego Dnia Życia.
Ustanowić ten Dzień nie było łatwo. W Sejmie RP w 2001 r. SLD miało więcej głosów niż PiS-PO-LPR razem wzięte. Na szczęście w RP w 2004 r. inicjatywa należała już do opozycji. Od miesiąca trwały prace nad powołaniem komisji śledczej do wyjaśnienia afery Rywina. I choć notoryczny w sprawach cywilizacji życia imposybilizm kazałby nic nie robić (bo rzeczywiście post-komunistom zabrakło tylko 11 głosów do odrzucenia uchwały w pierwszym czytaniu), powiodło się zbudowanie szerokiej koalicji, poświadczającej, że Polska ciągle potrafi odróżniać dobro od zła. Obie uchwały, które przygotowałem, zostały przyjęte: zarówno uruchamiająca śledztwo parlamentarne w sprawie Rywina, jak i ustanawiająca Narodowy Dzień Życia. Wtedy jeszcze rewolucja moralna miała charakter kompleksowy.
Szkoda więc, że władze publiczne przez ostatnie lata milczały – bo Narodowy Dzień Życia ma służyć odpowiedzialności, a nie tylko świętowaniu. Tylko w ostatnim roku w Europie miała miejsce seria wydarzeń wymagających odpowiedzi ze strony polskiej polityki praw człowieka. Parlament Europejski wystąpił przeciw krajom Unii Europejskiej chroniącym życie od poczęcia. Holandia – bez protestów w Europie – wprowadziła prawo o eutanazji. (Tym samym życie przestało być traktowane jako prawo niezbywalne; zostało zastąpione przez nowe „prawo” – do samobójstwa gwarantowanego przez państwo). Rząd brytyjski chce narzucić katolickim klinikom obowiązek świadczenia „usługi aborcji” (bo prawo europejskie traktuje dzieciobójstwo prenatalne jako usługę medyczną), co oznacza w praktyce moralny przymus zamknięcia katolickich szpitali.
Wszystkie te podejmowane w ostatnich miesiącach działania wymierzone były przeciw prawom ludzkim (tak jak świadczył i uczył o nich Jan Paweł II). Wszystkie wymagają reakcji. Niestety, nasze władze nie chcą prowadzić samodzielnej polityki praw człowieka, zgadzając się na wywrócenie tej zasady w prawodawstwie europejskim. Tę moralną abdykację poświadczają zarówno proaborcyjne kandydatury polskich sędziów do Trybunału Strasburskiego zgłoszone przez rząd, jak i brak na to jakiejkolwiek reakcji ze strony Prezydenta RP.
Przede wszystkim jednak u nas ostatni rok przyniósł kolejny wyłom w polskim prawie chroniącym życie od poczęcia. Wyrok przeciw ks. Markowi Gancarczykowi to więcej niż „tylko” ograniczenie wolności słowa w samej jego istocie – w prawie do mówienia prawdy i obrony prawdy. Taki wyrok byłby niemożliwy, gdyby nie zanegowanie polskiego prawa o ochronie życia. Mimo bowiem, że polskie prawo uznaje „przerywanie ciąży” w ogromnej większości przypadków za „przestępstwo przeciw życiu” (dlatego właśnie mowa o nim w XIX rozdziale Kodeksu karnego), a zawsze – za działanie przeciw życiu (bo jego ofiarę polskie prawo określa niedwuznacznie jako dziecko poczęte), sądy katowickie zdegradowały to stanowisko polskiego prawa do rzędu subiektywnych „przekonań religijnych”. Przeprowadziwszy taką dewaluację polskiego prawa – sądy katowickie mogły potraktować dramatyczną obronę życia w publicystyce „Gościa Niedzielnego”, będącą oczywistym dziennikarskim działaniem w obronie człowieka i w interesie publicznym, jako radykalną prezentację prywatnych przekonań.
Gdy Martin Luther King siedział w więzieniu za obronę równości obywatelskiej, prezydent J.F. Kennedy (i jego brat, prokurator generalny) nie wahali się solidaryzować z jego walką o sprawiedliwość. Pora, by i nasze władze stanęły po stronie sprawiedliwości, która padła ofiarą nadużyć władzy sądowej. Dlatego zwróciłem się do Rzecznika Praw Obywatelskich i Prokuratora Generalnego o wniesienie skargi kasacyjnej od tego wyroku do Sądu Najwyższego. Chodzi o obronę prawa i szacunku sądów dla prawa. Politycy mogą prawo zmieniać, sędziowie mają je stosować. Tymczasem wydali wyrok na sens rzekomo powszechnie akceptowanej i powszechnie popieranej ustawy o ochronie życia. Wydali wyrok na słynny „kompromis życia”. Kompetentne władze nie mogą nie reagować, bo ów „kompromis” chyba zobowiązuje do ochrony życia – a nie tylko do kolejnych „kompromisów”.
Źródło:"Gość Niedzielny" artykuł z numeru 12/2010