Przede wszystkim dlatego, że argumentacja zwolenników jego usunięcia (doprecyzowuję – z miejsca, gdzie stoi) jest zwrócona wprost przeciw obecności krzyża w przestrzeni publicznej. Wystarczy jeszcze raz przeczytać te wypowiedzi. W Polsce stoją krzyże na drogach i przy drogach, na miejscach wypadków (nie tylko na grobach), ale i na miejscach żałoby. Nie podoba mi się, gdy PiS chce obchodzić żałobę sam, tak jakby tragedia dotyczyła tylko tej partii – to nie tylko zawłaszczanie, ale pomniejszanie znaczenia tragedii smoleńskiej, która miała charakter narodowy. Ale właśnie dlatego, że również żałoba po Smoleńsku miała wymiar narodowy, zasługuje na szczególną pamięć. Nie chodzi tylko o to – jak pisze pan Marcin Skrzypczak – że „jeszcze nie było grobu gdzie zazwyczaj zapala się znicze”, ale o modlitwy i uczucia setek tysięcy Polaków przeżywane właśnie w tym miejscu. Bardzo celnie napisał o tym pan Jan Piskowik. A swoją drogą – gdyby PiS mówił o żałobie w bardziej narodowy sposób – na pewno łatwiej byłoby o tym rozmawiać. Od PiS zresztą czekamy na dowód wiarygodności w postaci podjęcia rzeczywistych działań na rzecz zaangażowania Polski w sprawę obrony krzyży w Trybunale Strasburskim. Nie zgadzam się z panem Andrzejem Pogłódkiem zwalniającym opozycję z jej roli, bo „ten rząd by [opozycję] zbył”. Opozycja jest od tego, by definiować te zadania interesu publicznego, których rząd nie podejmuje. A sprawa, która się toczy w Strasburgu na pewno nie jest (uspokajam pana Michała Zawiszę Bruszewskiego) „zastępcza”; to nie jest ustawka PO-PiS (być może dlatego jedni i drudzy milczą). To sprawa przyszłości Europy – tym bardziej, że podjęta przez sporo europejskich rządów. Musimy o niej mówić tym bardziej – im bardziej jedni chcą ją przemilczać, a inni nakłonić nas do milczenia.
Skomentuj - Blog Marka Jurka, lipiec 2010 r.