Występowałem w Polsat News z minister Julią Piterą, która oświadczyła mi, że nie można używać określenia podwyżka cen w stosunku do podwyżki VAT. Nie zgodziliśmy się, bo uważam, że nie tylko można, ale trzeba nazywać rzeczy po imieniu, niezależnie od tego jak ładną nazwę dla brzydkich rzeczy wymyśli liberalna propaganda. Tym bardziej, że premier oświadczył, iż następna podwyżka podatków będzie znowu podwyżką VAT. Donald Tusk zastrzegł oczywiście, że na pewno nie będzie konieczna. I można mu wierzyć – tak jak można wierzyć, że podwyżka VAT nie oznacza podwyżki cen.
Udzieliłem też ostatnio wypowiedzi portalowi money.pl, który opublikował dane pokazujące skutki obniżenia podatków dla rodzin wychowujących dzieci, przeprowadzonej dzięki Prawicy Rzeczypospolitej przed trzema laty. Wtedy rodziny z dwójką dzieci oddawały budżetowi 27 % swoich pensji, dziś oddają 20 %. Dotyczy to ogromnej ilości rodzin 2+2, w wypadku większych rodzin skutki są głębsze. I to jest miara skuteczności naszej polityki. Pamiętać trzeba jednak i o tym, że o ile w polityce od słów ważniejsze są czyny, jest rzecz od czynów jeszcze ważniejsza: ich konsekwencje. Podatki płacone przez rodziny w Polsce należą do najwyższych w Europie, a przyrost naturalny do najniższych. Polskę trzeba zmieniać, ale zmienić ją możemy tylko wtedy, gdy w polityce zasady i odpowiedzialność zastąpią narracje mistrzów wyborczej iluzji.
Skomentuj - Blog Marka Jurka, sierpień 2010 r.