Bez większego echa przeszło posiedzenie Rady Europejskiej. Tymczasem właśnie na tym szczycie rozpoczęło się – niestety, z udziałem polskiego rządu – wprowadzanie kontroli Unii Europejskiej nad narodowymi budżetami. Nie wiem o innych reakcjach politycznych, prócz stanowiska Prawicy Rzeczypospolitej. Dwa dni przed posiedzeniem Rady zaapelowaliśmy do rządu o odrzucenie niemiecko-francuskich pomysłów ograniczenia władzy państw narodowych. Zwróciliśmy uwagę, że w chwili, gdy największym problemem naszego kraju jest pogłębiający się kryzys demograficzny, a starzenie się społeczeństwa stanowi najpoważniejsze zagrożenie dla naszej gospodarki – wprowadzanie zagranicznej kontroli nad polityką prorodzinną naszego kraju oznacza pozbawienie Polski możliwości ochrony własnej przyszłości.
Czym rząd Tuska uzasadnia taką politykę? Wyjaśnia to minister Dowgielewicz: „jako przyszła prezydencja, na którą być może spadnie to zadanie [zmiany traktatu] warto, by Polska zachowała dystans do problemu. Musimy zdawać sobie sprawę, że my będziemy tym krajem, który będzie tę pracę prowadził”. W ten sposób politykę państwa postawiono na głowie. Pozycja polityków nie ma już służyć interesom kraju, to interesy kraju mają służyć pozycji polityków. Wobec spraw merytorycznych „muszą zachować dystans” – by skupić się na dobrym wykonaniu zadań, które powierzy im zagranica.
Skomentuj - Blog Marka Jurka, październik 2010 r.