Koalicyjny Komitet Wyborczy Prawicy Rzeczypospolitej i Unii Polityki Realnej jako skandaliczne nazwał zachowania środowisk lewicowych - skupionych głównie wokół "Gazety Wyborczej - w Dniu Święta Niepodległości, 11 listopada w Warszawie. Przedstawiciele Komitetu powiedzieli, że porównywanie uczestników Marszu Niepodległości do faszystów, neofaszystów czy kryptofaszystów nakręca spiralę agresji i nienawiści. Jej przykładem były pobicia członków Obozu Narodowo-Radykalnego i napady na dwa pociągi, które wiozły pasażerów na Marsz.
Ernest Kobyliński z Unii Polityki Realnej mówi, że to środowiska lewicowe doprowadziły do pogłębienia się konfliktów w Polsce. Jego zdaniem, "lewicowe koncerny medialne mają na rękach już nie tylko krew działaczy PiSu, ale także działaczy ONRu i Młodzieży Wszechpolskiej".
Adam Kępka, jeden z organizatorów Marszu Niepodległości 11 listopada przypomina, że był on legalną manifestacją i ci, którzy go nielegalnie zakłócali, powinni być przez policję usunięci. Piotr Strzembosz, kandydat na prezydenta Warszawy z ramienia Komitetu mówi, że władze miasta nie muszą być bezsilne wobec wniosków, kóre ze soba kolidują. W takim wypadku urząd ma obowiązek takiej zgody nie wyrazić albo tak pokierować organizatorów, żeby nie doszło do konfrontacji.
Przedstawiciele Komitetu Wyborczego Prawicy Rzeczypospolitej i Unii Polityki Realnej zarzucili kłamstwo Robertowi Biedroniowi, który oskarżył policjantów, że go pobili i skopali po powaleniu na ziemię. Przed wejściem do radiowozu nic takiego się nie zdarzyło - mówią przedstawiciele prawicy i zarazem uczestnicy Marszu Niepodległości.
Ernest Kobyliński podkreśla, że wbrew temu, co twierdzi Robert Biedroń, podczas manifestacji nie wznoszono żadnych rażących czy nawołujących do nienawiści haseł.
Źródło: Informacyjna Agencja Radiowa