Prezydencki projekt nowelizacji Konstytucji zmierza w kierunku przyjęcia przez Polskę euro
Unijna machina przyspiesza. Pod koniec listopada na szczycie przywódców państw Unii podjęto decyzję o przygotowaniu nowych zapisów traktatowych dotyczących unijnej kontroli nad narodowymi budżetami, a z okazji 100 dni prezydentury Bronisław Komorowski zapowiedział skierowanie do Sejmu projektu nowelizacji Konstytucji, który dotyczy naszego członkostwa w Unii. Plany te, jeżeli zostaną zrealizowane, oznaczać będą dalsze ograniczenie kompetencji państwa polskiego na rzecz struktur unijnych.
Zapowiedź nowelizacji traktatu lizbońskiego przyjęto z pewnym zaniepokojeniem nawet w strukturach unijnych. Wynika to zarówno z obaw związanych z powodzeniem jego ratyfikacji, jak i z lęku przed narastaniem niemiecko-francuskiego dyktatu w Unii, wobec którego nawet instytucje wspólnotowe nie będą przeciwwagą. Projekt nowelizacji zakłada radykalne ograniczenie suwerenności państwowej przy ustalaniu budżetów narodowych. W praktyce oznaczać to będzie kontrolowanie nie tylko polityki budżetowej strefy euro, lecz także wszystkich państw członkowskich przez Komisję Europejską i Europejski Bank Centralny. Tymczasem zasadniczą przyczyną kryzysu gospodarczego państw takich, jak: Grecja, Włochy, Hiszpania, Portugalia czy Irlandia, jest niemożność dostosowania polityki finansowej wynikającej z przynależności do strefy euro do potrzeb własnych gospodarek. Założenia tzw. optymalnego obszaru walutowego przynoszą korzyści ekonomiczne jedynie państwom najlepiej rozwiniętym gospodarczo. Kraje słabsze na wspólnej walucie tracą, czego efektem jest ich obecna trudna sytuacja gospodarcza. Propozycja zmian traktatu lizbońskiego zmierza więc do dalszego ubezwłasnowolniania poszczególnych krajów w ich polityce gospodarczej. Niemcy po prostu nie chcą dłużej płacić za kryzys w słabszych ekonomicznie państwach Unii. Projekt ten jest polityczną konsekwencją traktatu lizbońskiego, który przyznał Berlinowi dominującą pozycję w podejmowaniu decyzji w strukturach unijnych. Pierwszym ekonomicznym zwiastunem postlizbońskiej struktury podejmowania decyzji jest ograniczenie wielkości budżetu Unii na przyszły rok. Dlatego tak szybkie poparcie przez premiera Donalda Tuska niemieckiej propozycji zmiany traktatu w krótszej i dłuższej perspektywie ekonomicznej jest kosztowne dla Polski jako beneficjenta funduszy europejskich.
W tym kontekście należy rozważać zapowiedzi zmian konstytucyjnych zgłoszonych przez prezydenta Komorowskiego. Są wśród nich pewne teoretycznie słuszne postulaty, jak kwestia wymogu referendum przy przekazywaniu kompetencji władz państwowych strukturom unijnym. Dlaczego "teoretycznie słuszne"? Ponieważ w sytuacji medialnej dominacji jednej opcji politycznej łatwo jest manipulować opinią publiczną. Co więcej, już wcześniej Niemcy wprowadziły podobne rozwiązania, więc ich powtórzenie w Polsce nie oznacza naszej samodzielności w polityce unijnej, ale jedynie naśladowanie dominującego w Unii państwa. Jednak to nie te zapisy, które można przedstawić opinii publicznej jako gwarancję naszej suwerenności, stanowią istotę zmian w Konstytucji zaproponowanych przez prezydenta. Ich esencją są plany likwidacji Rady Polityki Pieniężnej i zapis dotyczący przynależności Narodowego Banku Polskiego do Systemu Banków Centralnych. Otóż likwidacja RPP oznacza likwidację konstytucyjnej bariery w procesie rezygnacji z waluty narodowej, co jest tożsame z możliwością wprowadzenia w Polsce euro jedynie za zgodą rządzącej większości. Propozycje prezydenta spotkały się z enigmatycznym przyjęciem ze strony opozycji.
Przyjęcie tych zmian konstytucyjnych, zwłaszcza w kontekście wprowadzenia nowelizacji traktatu lizbońskiego, nie tylko ograniczyłoby naszą suwerenność budżetową, ale także stanowiłoby przygotowanie do rezygnacji z suwerenności monetarnej. Wprowadzenie zaś euro w polskiej sytuacji gospodarczej (znacznie gorszej niż we Włoszech, Hiszpanii czy Irlandii) oznaczać będzie narażenie się na groźbę podobnego kryzysu, jaki przeżywają obecnie słabsze ekonomicznie państwa euro. Jest to polityka ekonomicznie samobójcza, skazująca nas w Unii na pozycje peryferyjne, nie tylko w wymiarze ekonomicznym. Co więcej, obecna struktura podejmowania decyzji w Unii, z dominującą pozycją najsilniejszych państw, pozwala przypuszczać, że ani ewentualna nowelizacja traktatu lizbońskiego, ani też polska rezygnacja z waluty narodowej nie zakończą procesu ubezwłasnowolniania państw narodowych. Już od dawna Niemcy i Francja postulują likwidację suwerenności fiskalnej, która pozwala mniej rozwiniętym krajom Unii stymulować rozwój gospodarczy.
Jeżeli dziś nie przeciwstawimy się skutecznie polityce ograniczania suwerenności, po wprowadzeniu kolejnych etapów "integracji" będzie to coraz trudniejsze. W tej walce chodzi przecież o naszą przyszłość i miejsce na europejskiej mapie.
Źródło: Nasz Dziennik listopad RP 2010