Polskie rewelacje Wikileaks wystawiają bardzo dobre świadectwo polskiej polityce wschodniej za prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Amerykanie bynajmniej nie uważali jej za objaw marzycielstwa czy awanturnictwa, ale za skuteczną strategię realizowaną w wyjątkowo niedogodnych warunkach. W sytuacji wymagającej zmiany (bo agresywna dominacja Rosji w Europie wschodniej jest czynnikiem destabilizacji porządku międzynarodowego), choć jedni (jak przede wszystkim Niemcy) ten stan rzeczy akceptowali, a inni nie widzieli możliwości reakcji. Polska potrafiła działać. Materiały Wikileaks potwierdzają też realizm polskiej polityki i fakt, że „formalnym” agresorem w wojnie gruzińskiej była Rosja (tak jak „formalnym” agresorem w wojnie RP 1870 były Prusy Bismarcka).
Piszę o tym, bo pamiętam pierwsze, nacechowane nieuleczalnymi kompleksami i pogardą dla własnego kraju, dziennikarskie przypuszczenia co ujawnione materiały pokażą na nasz temat. Choć jest w nich też coś, co każe bardzo krytycznie myśleć o obecnym stanie polityki polskiej. Polska mogła wywierać wpływ międzynarodowy – gdy była zjednoczona, gdy między związanym z opozycją Prezydentem a rządem była moralna spójnia, wspólny kierunek działania, wspólne poczucie racji stanu (choć działo się to wszystko w warunkach ciągłego, ostrego konfliktu). To potwierdza raz jeszcze, że oprócz siły militarnej, zamożności i demografii – siła moralna jest jednym z czynników określających znaczenie państw. Dziś walka o kształt polskiego państwowego consensusu, o zasady racji stanu i ładu społecznego wiążące dla całej opinii publicznej, o szacunek dla państwa – to jedno z najpilniejszych zadań polskiej polityki.
Skomentuj - Blog Marka Jurka, grudzień 2010 r.