Gdy premier Miller podawał się przed przeszło sześciu laty do dymisji – wydawało się, że to koniec postkomunizmu. Wybory’2005 i wyniki PiS, PO, LPR w pełni to potwierdzały. Ten rok przyniósł jednak nagły powrót radykalnej lewicy, a właściwie jej reaktywację przez partie dominujące. Grzegorz Napieralski stał się zwycięzcą pierwszej tury wyborów i jedynym arbitrem w walce PO i PiS. Zanim do tego doszło – była koalicja medialna PiS z SLD. W lutym pisałem w liście otwartym do Jarosława Kaczyńskiego: „Z postkomunistami nie zrealizuje Pan żadnego dobra Polski! W najlepszym przypadku może zostać Pan oszukany, co skompromituje mit skuteczności, którym usprawiedliwia Pan swoją politykę”. Myliłem się tylko w jednym: mitu „skuteczności” w oczach jego wyznawców nic nie skompromituje, bo miarą tej „skuteczności” jest dzianie się, „bycie w grze”, a nie skutki społeczne.
Postkomunistyczna lewica wykorzystała natomiast wpływy w TVP w 100 %. Zresztą nie tylko do celów wyborczych; skandalem bez echa była specjalny program w TVP Info na 22 lipca, symboliczną datę ustanowienia przez Sowietów rządów kolaboracyjnych w Polsce. Po wyborach prezydenckich doszło do odwrócenia sojuszy, a teraz właśnie trwają w Krajowej Radzie RTV targi o zakres wpływów PO i SLD w telewizji publicznej.
Pozycja SLD wzrosła nie tylko w mediach. Na Kongresie PiS o zbliżenie z radykalną lewicą apelował Adam Hofman. Dwa tygodnie temu ten najwybitniejszy (obok Marcina Dubienieckiego) rzecznik konwergencji PiS-SLD został rzecznikiem Prawa i Sprawiedliwości.
Skomentuj - Blog Marka Jurka, grudzień 2010 r.