Według przedwczorajszych danych jedną czwartą aresztowanych organizatorów egipskich demonstracji stanowili członkowie Bractwa Muzułmańskiego. Dojście do władzy islamistów w Egipcie oznaczałoby przewrót geopolityczny o globalnych konsekwencjach: najpierw dla północnej Afryki, potem dla Bliskiego Wschodu, w końcu dla Europy. Egipt i Turcja to kraje o kluczowym znaczeniu dla basenu Morza Śródziemnego, w bezpośrednim sąsiedztwie Unii Europejskiej. Media informują nas, co dzieje się z mumiami w egipskich muzeach, ale nie wiemy, co się dzieje z (liczącymi parę milionów wiernych) wspólnotami chrześcijańskimi. W tym kryzysie ich los musimy obserwować od początku. Nie może powtórzyć się sytuacja iracka, gdy o chrześcijanach przypominamy sobie wtedy, gdy stają się ofiarami. W warunkach rewolucji i zaniku władzy państwowej możliwości interwencji politycznych są ograniczone. Jednak w czasach społeczeństwa informacyjnego znaczenie polityczne mają same wiadomości. To one uruchamiają opinię publiczną i politykę. Polska dyplomacja powinna śledzić na bieżąco położenie chrześcijan w Egipcie i informować kraj. Parlament (poprzez Komisję Spraw Zagranicznych) powinien zobowiązać MSZ do takich działań i nadzorować napływ informacji. Oczywiście, chodzi również o to, by sytuację chrześcijan obserwowała cała Unia Europejska. Doskonałą okazją do zwrócenia uwagi na tę sprawę jest poniedziałkowe posiedzenie unijnej Rady Spraw Zagranicznych.
Jedno jest pewne – są sprawy ważniejsze od mumii.
Skomentuj - Blog Marka Jurka, styczeń 2011 r.
Skomentuj - Blog Marka Jurka na Frondzie, styczeń 2011 r.